Rozdział 21: Widziałem ją, jak rozmawiała z kimś z rządu.

1K 68 0
                                    


Czas płynął nieubłaganie i nawet gdybym chciał go zatrzymać, to nie potrafiłem. Wigilię i swoje urodziny spędziłem z mamą w pokoju. Była zbyt słaba, aby mogła ruszyć się gdziekolwiek. Rozmawiałem z nią, namawiałem na kolejne porcje chemii, ale ona nie chciała. Zaczynałem też akceptować jej decyzję. Życie bez swojego partnera to nie było życie. Gdyby nie to, że byłem w ciąży z Harrym, skończyłbym tak samo, jak miliony omeg czy alf. Miałem dla kogo walczyć; nie miałem z kim zostawić maluchów i w głębi wierzyłem, że wrócę do swojej alfy. Moja mama... To był zupełnie inny temat. Przeżyła stratę pierwszej alfy, bo miała mnie. Jej matka i ojciec odeszli też wcześniej, tak samo, jak rodzice od strony ojca. Została na świecie sama, ze mną. Teraz była inna sytuacja. Obdarzyła mnie wielkim zaufaniem, dając mi prawa rodzicielskie do swoich dzieci. To było wielkie poświęcenie dla matki i omegi. Bardzo ją podziwiałem za to.

Mdłości nadal zostały przy mnie i błagałem, aby czas leciał zdecydowanie szybciej, abym wszedł już w drugi trymestr. Mama poradziła mi, abym jadł więcej migdałów, pił wywar z ryżu, trochę soku z cytryny oraz napary z rumianku, melisy czy mięty. Jeszcze nie próbowałem tych sposobów, ale zamierzałem je wykorzystać. Prędzej czy później.

Przechodząc po tych wielkich korytarzach, czułem się nadzwyczajnie dobrze. Bóle brzucha ustąpiły na tyle, że mogłem chodzić sam. Zawsze ktoś koło mnie przechodził, więc nie musiałem się martwić. Chciałem zobaczyć się dzisiaj z mamą. Nie widziałem się z nią od dwóch dni. Czułem się na tyle źle, aby wyjść z łóżka. Hazz miał teraz wolne i był w pałacu. Gdyby to nie było... Nie wiem, co bym zrobił. Nie chciałem, aby moje dzieci i rodzeństwo było ciągle pod opieką opiekunek. To były najgorsze tygodnie, później miało być lepiej.

— Wasza wysokość!

Obróciłem się i spojrzałem na Luke, który biegł w moją stronę.

— Mówiłem, abyś mówił mi po imieniu — powiedziałem i założyłem ręce na krzyż.

— W miejscu publicznym nie mogę, wasza wysokość — powiedział i pochylił się do przodu. Rozejrzał się po korytarzu. — Lekarz twojej matki cię wzywa. Kazał mi tobie towarzyszyć, po tym, jak prawie zemdlałeś po otrzymaniu poprzednich wiadomości o stanie zdrowia.

Kiwnąłem głową i zobaczyłem młodą dziewczynę, która przyglądała się nam podejrzliwie.

— Podejdź tutaj, proszę! — krzyknąłem na tyle głośno, że spojrzała na mnie zdenerwowana. Niepewnym krokiem podeszła do mnie i dygnęła.

— W czym mogę pomóc, wasza wysokość?

— Razem z Luke idę teraz do lekarza mojej matki. Powiadom mojego męża, że tam idę. I poproszę cię oto, abyś poszła do kuchni i poprosiła ładnie kucharza o trochę gorzkiej czekolady, borówek i... Jakichś ciastek albo ciasta czekoladowego, ale nie zbyt dużo, bo chcę mieć miejsce na obiad. Dziękuję. Niech przyniosą mi to do sypialni, za trzydzieści minut. Chodź, Luke, chcę mieć to za sobą. Wiesz może, czy Niall dzisiaj będzie w pałacu? Chciałbym wyjść na miasto, a on jest moim głównym... Dowodzącym czy jak to się nazywa?

Uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową. Obejrzałem się za siebie. Ta dziewczyna nadal tam stała. Zmrużyłem oczy i dopiero wtedy się obróciła. Prychnąłem pod nosem.

— Chyba na ciebie leci — powiedziałem.

— Na mnie? Jest zazdrosna oto, że król ma męża. Będzie cię uważnie obserwować i każde przewinienie donosić do króla.

— Aha? — prychnąłem. — Jak ona się nazywa?

— Taylor, ale nazwiska nie kojarzę.

— Znakomicie. Poproszę Harrego, aby przeniósł ją na niższe piętro.

— Dobrze kombinujesz. Każdą omegę próbowała stąd wypędzić. Ona... Widziałem ją, jak rozmawiała z kimś z rządu.

Spojrzałem na niego z niemałym szokiem. Ona? Jedna z najbardziej zaufanych pracownic, które były na królewskim piętrze? Zacisnąłem usta i westchnąłem.

— Tym bardziej zniknie z tego piętra, a może nawet z pałacu, jak się Harry dowie.

W ciszy doszliśmy do pokoju, w którym lekarz przebywał. Luke otworzył mi drzwi, a ja chwyciłem go za ubranie, ciągnąć do środka. Nie wiedziałem, co mogłem usłyszeć. Wolałem, żeby tam ze mną. Poszedł bez problemu. Odsunął dla mnie krzesło i stanął po mojej prawej. Mężczyzna spojrzał na mnie. Odłożył kartki, a ja wziąłem głęboki wdech.

— Wasza wysokość...

— Poproszę prawdę — powiedziałem pewnie.

— W błogosławionym stanie... Dobrze. Dziękuję Luke, że tutaj jesteś. Pana mama... Polepszyło się jej troszkę. Ma trochę lepsze wyniki niż cztery dni temu. Jednak nadal nie zmiana decyzji o chemii.

— Czy... Czy można jej podać jakkolwiek chemię? W tabletkach? Tak, aby nie wiedziała?

— Jest taka możliwość, ale to jest niezgodne z prawem. Pańska matka zdecydowała już i nie mogę robić czegoś... Niezgodnie z prawem. Nawet król nie może podjąć takiej decyzji.

— Jakie są rokowania obecnie?

Spojrzał najpierw na kartki, a później na mnie.

— Poprawia się zawsze na śmierć.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz