Kolejne dni nie były takie źle. Musiałem się opanować i kontrolować własne ciało. Za parę dni miałem ślubować wierność, miłość aż do śmierci Harremu i nie mogłem wymiotować. Imbir przyniósł mi ukojenie. Jadłem więcej, co cieszyło Hazzę, który siedział przy mnie dzień w dzień. Nie jeździł na żadne spotkania i inne "gówna" (jak to on określił). Wolał spędzić ten czas ze mną i dziećmi. Jedynie co robił, to czytał dokumenty, odpisywał na e-maile i załatwiał wszystko przez telefon. Cieszyło mnie to, że był obok mnie. Jednak wolałem, aby oszczędzał dni wolne na moje gniazdowanie. Czułem, że będę je miał. Tym razem czułem bezpieczeństwo.
— Hazz...
— Hmm? Co się stało?
— Wiesz... — zacząłem i dotknąłem jego dłoni. — Chciałbym coś słodkiego...
— Louis...
— Wiem. Powinienem zdrowiej się odzywać, ale pierwszy raz mam ochotę na czekoladę albo na lody. Proszę? Zrobisz to dla mnie?
Westchnął i odłożył laptopa na stolik. Założył ręce na krzyż, a ja szeroko się uśmiechnąłem. Wygrałem!
— Na co miałbyś ochotę? Może coś znajdzie się w kuchni.
— Chciałbym... Jakieś lody. Obojętnie. Czekoladę mleczną, banana. Jezus borówki! Tak, proszę o borówki!
Przewrócił oczami, ale posłusznie wstał.
— A jeśli nie będzie borówek?
— To nie waż się wracać.
— I tak wrócę.
Chciałem rzucić go poduszką, ale zniknął szybko za drzwiami. Położyłem się na poduszkach i zamknąłem oczy. Zastanawiałem się, co z moją mamą. Nie widziałem jej od czasu, kiedy dowiedziałem się, że odmawia chemii. Nadal byłem taki wściekły. Wiedziałem, że strata partnera była czymś okropnym. Sam żyłem dwa lata bez Harrego. Nawet po takim czasie nie zapowiadało się, abym zmienił kiedykolwiek zdanie i pokochał kogoś innego. On był całym moim światem. Nie wyobrażałem sobie życia bez niego i na pewno wróciłbym do niego. Prędzej czy później. Poniosłem się szybko i zmarszczyłem czoło. Teraz zastanawiała mnie jedna rzecz. Omedze zanikała gorączka, alfie ruja, na czas ciąży. Jak Harry mógł tego nie zauważyć? Musiałem się oto dopytać.
Czekałem na niego dosyć długo, jednak wrócił ze wszystkim, co chciałem. Podał mi tacę, a ja podziękowałem. Wziąłem parę borówek i włożyłem do buzi. Usiadł z powrotem na łóżko i wziął laptopa.
— Mam pytanie, Hazz.
— O co chodzi, kochanie?
— Czy tobie zniknęła ruja na czas mojej ciąży z bliźniakami?
— Zniknęła, ale nie odczułem tego tak bardzo, bo mój wilk szalał. Nie wiedział, gdzie jesteś, w dodatku w ciąży. Tylko Niall potrafił mnie uspokoić, ale teraz już wiem dlaczego. Miał na tobie twój zapach. Byłem zbyt zrozpaczony, aby zacząć szukać na początku. Jak sobie to wszystko przypomnę... To było bardzo nieprzyjemne i nie chcę ponownie tego przechodzić.
— I nie będziesz przechodzić. Zawsze będę obok ciebie — powiedziałem i uśmiechnąłem się szeroko.
— Jedz te lody, bo będziesz zaraz płakać, że się rozpuszczą.
Prychnąłem, ale chwyciłem łyżeczkę i posłusznie zacząłem jeść. Siedzieliśmy w ciszy, ale bardzo komfortowej. Nie przeszkadzało mi stukanie w klawiaturę, kiedy odpisywał.
Nigdy bym nie doszedł do wniosku, że tak będzie wyglądać moje życie. Alfa, który jest królem. Druga dzieci, kolejne szczeniaki albo szczeniak w drodze, ślub za kilka dni, a ja będę mógł jeść najlepsze lody na świecie.
— Boże, one są takie pyszne!
— Własnej roboty. Szykują więcej porcji. Szef kuchni też miał omegę w ciąży. Wie co najlepsze, więc nie musisz się martwić, że czegoś zabraknie.
— Czekoladę też robią swoją? — Zapytałem, biorąc jedną kostkę do buzi. Niemal jęknąłem. Taka pyszna!
— Oczywiście. Po to są tam też cukiernicy.
— Chyba będę odwiedzać często kuchnię...
— Ani mi się waż — powiedział i wreszcie spojrzał na mnie. — Zanim ich nie uprzedzę, aby nie dawali ci czekolady bez mojej zgody.Rozszerzyłem oczy, a potem prychnąłem.
— Kim ty jesteś, aby zabraniać, mi jeść czekolady?
— Hm... Pomyślmy... Twoim alfą, ojcem naszych dzieci... Królem?
— W dupę sobie to wsadź. Nie zgadzam się. Mam prawo jeść czekoladę! Jest zdrowa! Zawiera dużo witamin i-
— I przy okazji dużo cukru. O cukier mi chodzi. Dobrze, powiem, aby robili od dzisiaj gorzką czekoladę. Ta jest najzdrowsza.
Przewróciłem oczami, ale ostatecznie mogłem się na to zgodzić. Dokończyłem posiłek. Oczywiście wszystkiego nie zjadłem, ale owoce i trochę czekolady zostawiłem na później. Znowu przytulałem się do niego.
— Jak dzieci z tymi opiekunkami? Dzisiaj czuję się na siłach, aby pójść ich ucałować na dobranoc.
— Luke mówił, że Nick jest trochę nieufny i bardzo pilnuje Ashley. Mogą mówić, co chcą, ale dzieci są bardzo inteligentne — powiedział i przerwał pisanie. — Nie płaczą tak jak na początku. Mam nadzieję, że ci się poprawi. Wtedy spędzimy trochę czasu razem. Dopiero w styczniu mam jakieś zaplanowane spotkania. A później... Czerwiec czy maj?
— Nie wiem... Wcześniej nie gniazdowałem. Tak samo nie karmiłem. Robiłem to butelką.
— Zapytamy się pani doktor. W styczniu poznamy też, czy mamy tutaj dwójeczkę, czy jedyneczkę. Masz już trochę widoczny brzuszek, więc...
— Myślisz, że to będę kolejne bliźniaki? — zapytałem, kładąc dłoń na brzuchu.
— Coś tak czuję.
CZYTASZ
Beside you (larry) ✔
Hayran Kurgu"A później znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. Ja, samotna omega, miałem zostać sam z dzieckiem. A później okazało się, że to nie jedno dziecko, a bliźniaki. Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość zmienia nas samy...