Wstałem z naprawdę dobrą energią. Wyspałem się w nocy, Harry przytulał mnie całą noc, ja nie musiałem wstawać do łazienki ani nie przeszkadzały mi delikatne ruchy maluchów. Wszystko było idealne. Obudziłem się też jako pierwszy, więc mogłem podziwiać piękno Harrego. Był naprawdę przystojnym mężczyzną. Miałem takie cholerne szczęście, że na niego wpadłem.
Starałem się wyswobodzić z jego uścisku bez budzenia go, ale nic to nie dało. Poruszył się i bardziej przyciągnął mnie do siebie. Sapnąłem pod nosem.
— Hazz, proszę. Jestem głodny i chciałbym już się ubrać. Trzymasz mnie tak już od dwudziestu minut!
— Dlaczego nie śpisz? Zawsze ty długo śpisz!
— Może dlatego, że twoje dzieci nie chciały spać tylko biegać po korytarzu, a ty mi kazałeś iść do łóżka i sam za nimi biegałeś?
— Czepiasz się szczegółów, skarbie — powiedział i położył się na plecach. Odetchnąłem, kiedy mnie puścił.
— Trzeba wstać, Hazz. Proszę. Musisz pomóc mi się ubrać, a później pójść na śniadanie. Musimy porozmawiać, ale w moim gabinecie. Mam dzisiaj dużo rzeczy do zrobienia, no dalej!
— No już, już! Wstaję.
Uśmiechnąłem się szeroko, jak wstał. Pomógł mi się ubrać w wygodne ubrania i posadził na łóżku. Czasami zachowywał się, jakbym to ja był małym dzieckiem. Ciążą, szczególnie taka mnoga nie pozwalała mi na dużo rzeczy i byłem strasznie ograniczony. Denerwowało mnie to, ale nie mogłem nic na to poradzić. Byłem praktycznie w połowie ciąży. Jeszcze raz tyle. Jednak najgorsze miało dopiero dojść. Pamiętałem to, jak czułem się przy końcówce z bliźniakami. To był koszmar.
Po śniadaniu od razu udałem się do dzieci, aby wziąć ich ze sobą do gabinetu. Lottie chciała się bawić w swoim pokoju, więc nie chciałem odmawiać jej zabawy. Adam spał, więc również go zostawiłem. Za co Nick i Ashley byli bardzo ciekawi wszystkiego. Obie opiekunki poszły ze mną, aby w razie co zainterweniować i zająć się bliźniakami. Mały alfa był bardzo... Zaborczy w stosunku do siostry i widziałem, jak bardzo nie był w stanie przekonać się do opiekunek. Jednak nie było z nim większego kłopotu. W końcu i tak Luke z Calumem przyprowadzili do mnie Lottie, która zajęła się Ashley, a Nick patrzył na nie uważnie. Adam spał w łóżeczku, więc nikt mi nie przeszkadzał. Harry obiecał mi przy śniadaniu, że do godziny zjawi się u mnie, aby porozmawiać. Oprócz dzieci był też Luke i Calum, którzy siedzieli na kanapie. Byli poza gapiami i mogli po prostu posiedzieć.
— Zastanawiam się, jak długo będziecie ukrywać to, że jesteście ze sobą — powiedziałem w którymś momencie. Odłożyłem zaklejoną kopertę i westchnąłem. — To takie słodkie, że robicie do siebie maślane oczka. Ja mam oczy i wszystko widzę. Nawet to, jak wymieniacie się wiadomościami.
— Co? Ale to nie tak!
— Jasne. Nie mam nic przeciwko, Luke. Jesteście dorośli. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
Zamilkł i wpatrywał się we mnie wielkim szoku.
— My... Przyjaciółmi? Woah, ja... O matko!
— Czy to taki szok, że uważam was za moich przyjaciół? — zapytałem. — Caluma i ciebie Luke, traktuję tak samo. Obaj bardzo mi pomagacie i jestem wdzięczny. Jesteście na takim samym poziomie co Niall. Choć z nim nie widzę się zbyt często, ale wymieniamy dużo wiadomości i w każdej chwili może do mnie przyjść. Wy tak samo. Jak macie jakieś problemy to chętnie wam pomogę. Harry tak samo.
Kiwnęli głową i w tym samym czasie rozniosło się pukanie do drzwi. Zmarszczyłem brwi, ale krzyknąłem "Proszę". Weszły trzy opiekunki, a ja zmarszczyłem brwi, widzą prawie pierwszą.
— Wasza wysokość.
— To już ta godzina? Och, okay. Po obiedzie będą mieć drzemkę. Jak się obudzą, to proszę ich jeszcze do mnie przyprowadzić. Bardzo dobrze mi się z nimi pracuje — powiedziałem, a one kiwnęły głowami i dygnęły.
Chwyciłem telefon, widząc wiadomość od Harrego, że jego spotkanie się przedłuży i przyjdzie krótko przed obiadem. Czyli przed drugą. Napisał to prawie godzinę temu. Odpisałem tylko uśmiechniętą buźkę i włożyłem zaadresowane koperty do pudełka. Wszystko było pisane ręcznie. Na razie odpisałem na dziesięć listów. A czekały mnie jeszcze dwie sterty. Tak to było, jak odkładałem wszystko na później.
Równo o pierwszej, ponownie ktoś zapukał do drzwi. Tym razem to Luke wstał i otworzył drzwi.
— Proszę. Syn Jay czeka na pana.
Odsunął się i zobaczyłem mężczyznę, który nie zmienił się od naszego spotkania. Nadal wyglądał tak samo. Oparłem się wygodnie o fotel i wskazałem miejsce obok siebie.
— Calum, możesz nas zostawić? Luke, a ty zostań.
Spojrzeli na siebie zdziwieni, ale Cal wyszedł. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
— Nie mieliśmy się okazji poznać, Louis Styles — powiedziałem. — Wstałbym, ale niestety nie mogę się unieść.
— Och... Wa-wasza wysokość...
— Luke, mógłbyś? Zrobiłbym to sam, ale nie chcę się narażać.
Patrzyłem z satysfakcją jak pięść Luke ląduje na twarzy marnej podróbki alfy.
— Dziękuję, Luke. Teraz możesz już iść.
— Na pewno?
— Oczywiście. Teraz mogę porozmawiać z tym... panem.
CZYTASZ
Beside you (larry) ✔
Fanfiction"A później znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. Ja, samotna omega, miałem zostać sam z dzieckiem. A później okazało się, że to nie jedno dziecko, a bliźniaki. Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość zmienia nas samy...