Wieczorem, kiedy dzieciaki zostały położone do łóżka, cierpliwie czekałem na Harrego, który poszedł do mojej mamy. Zawsze robił to przed snem. Sprawdzał, czy wszystko było dobrze. Byłem mu wdzięczny, ale chciałem już, aby położył się obok mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy przekroczył próg pokoju. Adam spał już w oddzielnym pokoju. Rozebrał się z ubrań, które nałożył na siebie po prysznicu. Położył się obok mnie i przyciągnął do siebie. Położyłem głową na jego klatce piersiowej.
— Mam dla ciebie niespodziankę... — powiedziałem, przerywając ciszę. — I to taką dużą niespodziankę. Potrójną...
Położyłem jego dłoń na napiętej skórze. Spojrzałem na niego i przygryzłem wnętrze policzka. Cały czas patrzył się na swoją dłoń. Czy to było źle, że poszedłem tam sam?
— Ja... och, rozumiem, że... Że możesz być zły za to, że poszedłem tam sam... Pani doktor jeszcze nie jest pewna, czy to trójka, a-ale...
— Jestem tak cholernie szczęśliwy, Louis! Nawet nie wiesz jak bardzo! Na następne badanie będzie już wiadomo, tak?
— Tak. Wtedy powinno, już być wiadomo, ile dokładnie jest maluchów — powiedziałem, a on kiwnął głową. — Myślałem, że... Jesteś zły.
— Jestem w szoku.
— Widzisz! To te twoje tabletki! Teraz ja się będę kurwa męczyć z wielkim brzuchem, nie będę spał w nocy, a ty tak! Będę cię budzić za każdym razem, kiedy nie będę spał! Powinieneś dostać wielką poduchę naładowaną kamieniami i tak chodzić! A teraz, w tej chwili, pójdziesz mi po borówki, bo mam na nie ochotę!
— Louis, skarbie...
— Borówki! Natychmiast!
Wyszedł, a ja poczułem się automatycznie głupio. Nie chciałem tak na niego nakrzyczeć. Ułożyłem się wygodniej na łóżku. Coraz bardziej doskwierał mi problem z bezsennością. Było mi po prostu niewygodnie w niektórych pozycjach. Nawet dotyk Harrego nie potrafił tego zniwelować. To po prostu było. Musiałem poprosić na dniach Nialla, aby przywiózł moją starą poduszkę dla ciężarnych. Westchnąłem i pogładziłem brzuszek.
— Już jestem. Mam dla ciebie dużo borówek i gorzką czekoladę.
— Dziękuję, kocham cię. I przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałem.
— Nie musisz się martwić, skarbie. Ja ciebie też kocham — powiedział i usiadł obok mnie. — Skoro już tak rozmawiamy to... Musisz być ze mną jutro na spotkaniach.
— Jutro? Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej?
— Chciałem ci powiedzieć czy śniadaniu. Wyjeżdżamy razem koło dziesiątej. Musimy zacząć się razem pokazywać. Tłum chce cię poznać!
— Będziesz mi wieczorem masować stopy!
Uśmiechnął się i kiwnął głową. Dokończyłem jeść i ułożyłem się, najwygodniej mogłem. To i tak mi nic nie pomogło. W końcu zirytowany do granic możliwości, wstałem i przeszedłem się po sypialni. Już czułem to wielkie zmęczenie od samego rana. Walczyłem ze łzami. Brzuch już mi strasznie ciążył, a to nie była nawet dobra połowa ciąży. Ponowiłem próbę położenia się spać, ale tym razem włożyłem poduszkę pod brzuch, między nogi i zabrałem jedną Harremu, aby mieć pod głową coś. Przykryłem się pod sam nos i dopiero wtedy udało mi się zasnąć. Bez problemu przespałem całą noc i obudziłem się krótko przed śniadaniem. Harrego już nie było w sypialni, a ja byłem jeszcze nakryty kocem. Była cisza... Cholerna cisza, która mnie irytowała, denerwowała i powodowała, że miałem ciarki. Nawet nie słyszałem rozmów przed drzwiami. Nic.
Wstałem powoli i wyjrzałem przez okno na ogród. Tam też nikogo nie było. Zaczynałem żałować, że miałem mocny sen, kiedy byłem zmęczony. Ubrałem się w byle jakie ubrania, później i tak miałem się przebrać w coś wyjściowego. Wyszedłem z sypialni i się rozejrzałem. Moim wielkim zaskoczeniem było, kiedy naprawdę nikogo nie było. Nawet strażników. Robiło się to zbyt podejrzane. Ruszyłem w kierunku pokoju mojej matki. Chciałem się z nią zobaczyć, zanim pojadę z Harrym. Byłem ciekawy, jak wyglądają te spotkania od środka. O co mogą mnie zapytać? Musiałem się popytać Harrego. Byłem strasznie ciekawy. No i nie mogłem być bez przygotowania. Chciałem wypaść jak najlepiej.
Zatrzymałem się w pół kroku, kiedy zobaczyłem takie zbiegowisko. Zmarszczyłem brwi i niepewnie ruszyłem do przodu. Zobaczyłem Luke, Caluma i jeszcze paru innych strażników, którzy byli na tym piętrze.
— Luke? Co tutaj się dzieje?
— Wasza wysokość! — powiedzieli jednocześnie i obrócili się w moją stronę. Luke wyszedł z szeregu i uśmiechnął się smutno.
— Co tu się dzieje? Może mi ktoś powiedzieć? Gdzie jest Harry?
Drzwi od pokoju otworzyły się i przez nie wyszedł Harry. Spojrzał na mnie i zrobił wielkie oczy. Założyłem ręce na krzyż i czekałem aż mi ktoś cokolwiek wytłumaczy.
— Wasza wysokość, zgon nastąpił trzydzieści minut temu — powiedział lekarz, który wyszedł z pomieszczenia.
Musiałem chwilę pomyśleć, o czym on mówi. A później przypomniałem sobie, że to był pokój mojej matki. I to był jej lekarz. Następnie... Nie widziałem już nic.
CZYTASZ
Beside you (larry) ✔
Fanfiction"A później znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. Ja, samotna omega, miałem zostać sam z dzieckiem. A później okazało się, że to nie jedno dziecko, a bliźniaki. Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość zmienia nas samy...