Rozdział 20: Nie wiem! A co jeśli ich stracimy? To będzie moja wina!

1.1K 66 6
                                    


Uśmiech nie schodził mi z twarzy przez następne godziny. Nawet na drugi dzień, dzień przed Wigilią miałem powody do szczęścia. Dzisiaj miało przyjechać moje rodzeństwo. I Gemma. Harry sprawdzał, czy wszystko było gotowe. Od jadalni, w której mieliśmy jeść jutrzejszą kolację aż po wielką choinkę. Przed nami jeszcze oficjalne życzenia. Już nie byłem Louisem Tomlinsonem. Byłem Louisem Stylesem. A przyjęcie w sali balowej było piękne. Wczoraj zostałem też ukoronowany i oficjalnie mogłem nosić drugą koronę oraz siedzieć na tronie.

Opiekunki z domu dziecka, które przyjechały razem z Lottie i Adamem, szczególnie rozglądały się po pokojach. Adam był jeszcze małym wilczkiem, który miał zapewnione łóżeczko u nas w sypialni. Tam Harry nie chciał je wpuścić. Nie chciał obcego zapachu w miejscu, w którym przebywałem. Nalegałem, ale niestety mnie nie posłuchał. Decyzję i tak mieliśmy przyznaną.

— Wasza wysokość, jak zamierzasz chronić swoje rodzeństwo przed plotkami i aparatami? — zapytała jedna z kobiet, a ja kompletnie się tego nie spodziewałem.

— Będą mieć naukę domową. Nie pozwolę, aby cokolwiek im się stało. Moje dzieci przebywają na chwilę obecną z opiekunkami. Sądzę, że Lottie również będzie miała swoją opiekunkę. Adam będzie przebywać ze mną jak tylko to możliwe. Harry też bardzo mi pomaga i nie będzie większego problemu. Możemy przejść do mojego gabinetu. Pokażę paniom, że mam tam uszykowany kojec, wraz z zabawkami, duże łóżeczko oraz kanapa. Wszystko jest przystosowane i zabezpieczone przed dziećmi.

Do końca "wycieczki" nie miałem żadnych pytań. Nie miały kompletnie się do czego przyczepić, a ja cieszyłem się w duchu, że już sobie odjechały. Postarałem się dojść do sypialni, gdzie był Harry z moim bratem. Bujał go w ramionach, a na jego policzkach były widoczne ślady łez. Westchnąłem. Było mi ciężko na sercu, że nie mogłem wziąć go na ręce. Bolał mnie trochę brzuch i nie chciałem ryzykować. Harremu szło nieźle.

— Hazz? Możesz zadzwonić do pani doktor? Boli mnie... Brzuch i nie wiem dlaczego.

Obrócił się do mnie z maluchem w ramionach. Rozszerzył oczy i spojrzał na mnie.

— Coś jeszcze cię boli? Zaraz do niej dzwonię. Mam nadzieję, że będzie mogła przyjechać.

Odłożył Adama do łóżeczka i chwycił za telefon. Zadzwonił, a ja wyraźnie słyszałem, jak pani doktor rzuca wszystko, co robiła, i mówiła, że będzie do trzydziestu minut. Zamknąłem oczy i starałem się ignorować ten tępy ból. Nie był mocny, ale bardzo mnie to niepokoiło. Dziwnie mrowiło mnie na klatce piersiowej, ale to wziąłem akurat za dobry znak. Zwiastowało to, co zawsze chciałem robić.

— Lottie chyba szybko się zaaklimatyzowała. W ich pokojach są kamery. Siedzi z opiekunką i bawią się lalkami.

— To dobrze... Ja nie wiem, jak ja jej mam wytłumaczyć, że niedługo nie będzie mamy. Dla mnie to... To ja nie wiem. Wszystko jest takie...

— Nie denerwuj się, skarbie. Coś wymyślimy. Adam na szczęście jest zbyt mały, aby pamiętać mamę — powiedział i usiadł obok mnie. — Mocno cię boli?

— Znośnie. Zawołaj Luke, niech popilnuje przez tę chwilę Adama. Mam do niego wielkie zaufanie.

Chwilę później, Luke, stanął przy łóżeczku i najpierw spojrzał na mnie zmartwiony, a ja uśmiechnąłem się do niego, a później skrzywiłem się przez kolejną falę bólu.

— Wrócimy za jakiś czas. Louis musi zostać zbadany. Gdyby coś się działo, weź Adama i zanieść go do mojej mamy. Teraz powinien spać i nic się nie będzie działo. Jest najedzony, przewinięty.

— Oczywiście, wasza wysokość.

Hazz chwycił mnie i ruszyliśmy korytarzem. Zmarszczyłem brwi i zmusiłem go, aby stanąć.

— Harry, jestem głodny. Mam ochotę na borówki.

— Ale lekarz!

— Ale ja mam ochotę na pieprzone borówki! Niech mi je ktoś przyniesie!

Skrzywiłem się przez nagły ruch. Dlaczego los sobie ze mnie kpi i najpierw daje okropne mdłości, a później taki ból? Dlaczego nie było być po prostu spokojnie?

— Pójdziemy do gabinetu. Po drodze spotkamy kogoś, to wtedy powiem, aby przynieśli ci borówki do gabinetu, dobrze?

Kiwnąłem głową i dałem się prowadzić dalej. Na moje głupie nieszczęście po drodze nikogo nie było, co bardziej mnie denerwowało. Przez co, coraz intensywniej bolało mnie podbrzusze. Poczułem pieczenie pod powiekami i mało brakowało, abym zaczął płakać.

— Lou? Płaczesz?

— Nie wiem! A co jeśli ich stracimy? To będzie moja wina!

— Chryste, Louis. Nie panikuj. Wszystko będzie dobrze. Weź dwa wdechy i proszę się uspokoić. Pani doktor nam wszystko powie, dobrze?

— T-tak, ale...

— Nie ma "ale".

Kobieta naprawdę była czas i dziękowałem jej, że dzień przed Wigilią zdołała się wyrwać. Kazała mi najpierw się położyć i włączała szybko sprzęt. W międzyczasie pytała, czy były jakieś czynniki, które naraziły mnie na stres. Nie mogłem kłamać, więc szczerze odpowiedziałem, że wczoraj denerwowałem się ślubem i cały czas myślałem o swojej mamie. Teraz też się denerwowałem. Co, jeśli... Było coś nie tak? Nie wybaczyłbym sobie.

— Dobrze... Nie widzę nic strasznego. Wszystko jest dobrze, a maluch rozwija się prawidłowo jak na dziewiąty dzień. Bóle brzucha akurat w tym okresie to bardzo normalne. Mogą występować też krwawienia, ale to trzeba mi zgłaszać, bo czasami ma to poważne konsekwencje.

— Oczywiście, będę wszystkiego pilnować. Czy teraz widać, czy to może...

— Wasza wysokość, dopiero za dziesięć tygodni mogę określić, czy to mnoga ciąża. Jednak patrząc teraz na wielkość brzuszka, to na osiemdziesiąt procent będzie to ciąża mnoga, ale nie jestem w stanie określić, czy dwójka, czy więcej. Teraz tylko pozostało nam zważenie i zmierzenie.

Wstałem powoli i z pomocą Harrego, wytarłem brzuch, który naprawdę był spory. Zmrużyłem oczy i odsunąłem ręce swojego męża.

— Jak nadal będzie mnie, tak boleć, to cię kopnę! To wszystko przez ciebie!

— Wasza wysokość! Proszę wziąć jeden głęboki wdech i trochę się uspokoić. Nerwy szkodzą dziecku, a tego nie chcemy. Zapraszam na wagę.

Spojrzałem jeszcze raz na Harrego.

— Chcę moje borówki. Teraz.

To zmotywowało go do wyjścia. Zagryzłem wargę, jak wyszedł. Postawiłem na swoim. Czy to nie było dobre życie?

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz