Rozdział 2: Harry... Nie wiem, czy to dobry pomysł.

2K 109 5
                                    


W kolejnych dniach, Niall również wracał zdenerwowany do granic możliwości z pracy. Miałem naprawdę wielkie wyrzuty sumienia. Jednak zauważyłem po jego zachowaniu, że coś się zmieniło. Prosiłem w myślach, aby nigdzie nie węszył i nic w tym kierunku nie robił. Chciałem sam mu powiedzieć, kiedy tylko będę czuć, że to czas. Tego dnia czułem tak straszny niepokój. Zrobiłem to, co miałem do zrobienia. Zapiekanka była w piekarniku, gotowa do podgrzania i czekała na przybycie Nialla. Zazwyczaj wracał z pracy o czwartej. Nie mogłem usiedzieć na miejscu, więc z kuchni przeszedłem do pokoju, sprawdzić co u szczeniąt. Spały spokojnie. Westchnąłem i oparłem się o łóżeczko. Ashley już jako prawie roczna dziewczynka, miała piękne loczki, a Nick miał zielone oczy. I liczyłem na to, że ich kolor się nie zmieni.

Wyprostowałem się i ruszyłem w stronę kuchni, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi. Chciałem już krzyknąć, że zapiekanka gotowa, ale stanąłem jak wryty. Otworzyłem szeroko oczy, czując ten cholernie przyjemny i uspokajający zapach. On był w tym mieszkaniu. Przysunąłem się bliżej drzwi, aby słyszeć, kiedy wyjdą.

— Poszukam tych dokumentów. Nie sądziłem, że są potrzebne na dziś — powiedział Niall. — I że są ważne.

Oparłem się o ścianę, kiedy poczułem jak bardzo miękkie miałem nogi. 

— Są bardzo ważne — odpowiedział. — Masz dziecko?

— Och nie! Ja nie. Mój przyjaciel. To zabawki jego dzieci. Wiesz, bliźniaki. Mają prawie rok. Wszędzie rozwalone zabawki i zaczynają powoli już chodzić, a to wielkie utrapienie, jeśli chodzi o dwójkę maluchów. A mój przyjaciel... No cóż, nie miał lekko ze swoim alfą — powiedział, a po tym usłyszałem zamykanie szuflady i świst papierów. — Podobno go bardzo okłamał, a kiedy od niego odszedł był już połączony, nie wiedział o ciąży. Ma ciężko, z dwójką nie daje sobie rady. Pomagam mu, dlatego wziąłem tą posadę. 

Błagałem w myślach, aby ani Ashley ani Nick, nie zaczęli płakać. Jak na złość, Nick zaczął głośno płakać. Oderwałem się od ściany i podszedłem do łóżeczka. Nickowi wypadł smoczek. Podałem mu go ponownie i głośny płacz zamienił się w ciche skomlenie. A chwilę później zasnął.

— Louis jesteś?

— Louis? O mój boże! I ten zapach!

Wyprostowałem się i chwyciłem łóżeczko. Ashley otworzyła oczka i spojrzała na mnie. Wziąłem ją od razu na ręce, aby nie zaczęła płakać. Nie zdążyłem podejść do drzwi i przekręcić zamek, a Niall otworzył je, a za nim stał Harry. Cofnąłem się dwa kroki dla bezpieczeństwa i przytuliłem mocniej dziewczynkę.

— Louis... — w jego głosie usłyszałem niesamowitą ulgę. — Dzięki Bogu...

— Nie! Nie podchodź do mnie! — powiedziałem, kiedy zrobił krok do przodu. Znów się wycofałem. — Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać ani cię widzieć. Wyjdź stąd.

— Louis...

— Nie. Zajmij się poddanymi, królu. Proszę cię, abyś uszanował moją decyzję. Opuść ten pokój.

Widziałem, jak jego mina pełna ulgi, zmieniła się diametralnie. Odwróciłem wzrok zanim mogłem zmienić decyzję.

— Zostajesz Harry. Nie wypuszczę was z tego pokoju dopóki nie porozmawiacie — wtrącił się Niall. — Musiałem trochę się nagimnastykować, aby zdobyć niektóre informacje. Jednak nasza rozmowa kilka dni wcześniej dała mi do myślenia. Pora karmienia jest dopiero za godzinę. W razie czego, przyniosę butelki.

Zamknął za sobą drzwi. Wziąłem głęboki wdech i odłożyłem Ashley na swoje miejsce. Na szczęście nie płakała, jak to miała w zwyczaju. Usiadłem na fotelu i spojrzałem wyczekująco na alfę. Chciałem tylko go wysłuchać, a potem kazać mu się stąd wynosić. Usłyszałem świat powietrza, a potem spojrzał na mnie.

— Um... Ja....

— Może ja zacznę — przerwałem mu. — Nie chcę twoich przeprosin. Bardzo mnie to zraniło. Myślałem, że mówimy sobie wszystko. W tym to, kim tak naprawdę jesteśmy. Przyrzekałeś, że tak bardzo mocno mnie kochasz, a-

— Bo tak jest, Louis — powiedział i podszedł do mnie. Uklęknął przede mną i chwycił moje dłonie. Nie chciałem zdradzać, że ten tak delikatny i subtelny dotyk zadziałał jak lekarstwo. — Nadal cię bardzo kocham, nie umiem bez ciebie żyć. Kiedy wróciłem do Londynu, zacząłem cię szukać. Najpierw na własną rękę, a później, wynająłem Nialla. Przez ten czas stał się moim przyjacielem. Nie poddałem się przez te dwa cholerne lata i nigdy bym tego nie zrobił. Nie umiałem bez ciebie żyć, nadal nie umiem. Bardzo tęskniłem za tobą.

— Dlaczego nie powiedziałeś, kim jesteś? Dlaczego po prostu mnie okłamywałeś? — zapytałem, czując jak zbiera mi się na płacz. — Dobrze bawiłeś się, kiedy...

— Nie! Louis! Nie myśl, że cię wykorzystałem! — powiedział szybko i ścisnął lekko moje dłonie. — Chciałem ci powiedzieć, a potem porozmawiać o połączeniu Nie zapanowałem nad emocjami i tego, jak bardzo się cieszyłem, że wreszcie odnalazłem swojego przeznaczonego. Później znalazł mnie mój ochroniarz, przed którym próbowałem uciekać. To nie miało tak wyglądać. Naprawdę cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie obok mnie.

— Harry... Ja, um, nie nadaję się na partnera kró-

— Nadajesz się, skarbie. Idealnie się nadajesz.

Kiwnąłem głową. Nie byłem nadal przekonany co do tego, ale nie umiałem dłużej żyć bez niego. Wstałem z westchnięciem i spojrzałem na łóżeczko bliźniaków.

— Ashley i Nick. Twoje dzieci, Harry.

Spojrzałem na niego niepewnie. Podszedł do mnie i stanął delikatnie za mną. Mogłem sobie wyobrazić tylko, jak jego oczy błyszczały, jak patrzył na maluchy. Zawsze chciał mieć dużą rodzinę. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie. Naprawdę chciał dużą rodzinę. Na trójce nie chciał przestać, a ja byłem zbyt bardzo zakochany, aby mu odmówić. Byłem taki durny, że nie zostałem i nie wysłuchałem go. Może teraz byłbym w drugiej ciąży, już po ślubie.

— Musicie zamieszkać w pałacu. Chcę mieć was przy sobie.

— Harry... Nie wiem, czy to dobry pomysł — powiedziałem niepewnie. Wziąłem na ręce Ashley, która nie spała. — Potrzymaj ją.

— Ale...

— Po prostu potrzymaj. Już w tracie mojej ciąży włączył ci się instynkt. Teraz się boisz, ale kiedy weźmiesz ją na ręce, będziesz to robić naturalnie, jakbyś miał już całą gromadkę dzieci.

Kiwnął głową i niepewnie ją przejął. 

— Dlaczego przeprowadzka do pałacu to zły pomysł? — zapytał chwilę później, kiedy spojrzał na mnie zamiast na Ashley. — To dobry pomysł. Będę miał was przy sobie, będę wiedział, czy niczego wam nie brakuje, nie będziesz tak zmęczony, będziesz mógł odpocząć i...

— I właśnie o to chodzi, Hazz. Nie chcę, aby obce osoby zajmowały się moimi dziećmi — powiedziałem i uśmiechnąłem się do niego.

— To też moje dzieci — powiedział, a ja musiałem mu przyznać rację. — Zróbmy tak. Nie chcę rzucać maluchów na głęboką wodę, bo wiem, że tak nagła zmiana może nie przypaść im do gustu. Jeśli się uda, przyjedziecie parę razy do pałacu i będą przyzwyczajać się do nowego miejsca.

Patrząc w jego oczy, z których biło niesamowite szczęście, nie mogłem odmówić. Miałem nadzieję, że to naprawdę będzie stopniowe przyzwyczajanie. Nienawidziłem, kiedy płakali.

— Dobrze. Tak możemy zrobić.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz