Rozdział 4: Skarbie? Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?

1.8K 98 4
                                    


Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo byłem kropce. Pierwsze, poważniejsze problemy pojawiły się dopiero tydzień przed gorączką. Szalałem. Ja po prostu szalałem. Bardzo przeszkadzał mi zapach Harrego, który zostawiał na wszystkim w mieszkaniu Nialla. Może robił to specjalnie - może nie. Było to utrapienie. Wszędzie gdzie tylko poszedłem.

Horan tego na szczęście nie zauważył lub widział i nic nie mówił. Jednak sam musiałem pęknąć w którymś momencie. I stało się to cztery dni przed planowaną gorączką. Tego dnia miał przyjść popołudniu Harry. Niall był na jakimś szkoleniu, nie znałem zbyt dużo szczegółów. Wiedziałem jedynie, że kiedy zostanę oficjalnie przedstawiony jako omega króla miał pełnić jakąś funkcję związaną z moją ochroną. Nie wiedziałem do końca o co chodziło. Zdawałem sobie sprawę, że po tym wszystkim moja anonimowość odejdzie, ale moja omega przeżyłaby wszystko, byle była blisko alfy. Praktycznie zawsze godziłem się z naturą, ale tym razem nie mogłem tego zrobić. Tak samo było z trzecim szczenięciem. Na kolejne dziecko przyjdzie jeszcze czas. Na razie musiała wystarczyć bliskość. Było to dla mnie bardzo ważne. Jednak jedno z drugim sprzeczało się, ale nie wiedziałem, co mogłem zrobić. Nie mogłem pogodzić wszystkiego na raz.

Westchnąłem i spojrzałem na moje śpiące skarby, które były tak bardzo podobne do ojca, a zarazem do mnie. Ashley miała ta piękne, czekoladowe loczki, charakter po Harrym, jednak była omegą. Za to Nick - odziedziczył zielone oczy (nadal miał zielone, nie zmieniały się), jasne włosy, ale charakter miał po mnie i był alfą. Mieszanka wybuchowa.

Oderwałem od nich wzrok, kiedy usłyszałem dźwięk klucza. Obróciłem się i spojrzałem na Harrego. Zobaczyłem od razu komplet kluczy, przez co uspokoiłem swoje serce.

— Cześć, Lou! Dzieci nie męczą? — zapytał głośno. Od razu go uciszyłem.

— Śpią! — powiedziałem szeptem i wskazałem na dwa bujaki. — Obudzą się może za pół godziny. Daj Nickowi swój zapach. Pośpi trochę dłużej. Miał ciężką noc.

— A jak Ashley z ząbkami?

Ściągnął marynarkę i podszedł do chłopca. Przykrył go tą rzeczą, a maluch zacisnął rączki na materiale. Uśmiechnąłem się na ten widok, a zaraz potem poczułem nieprzyjemny uścisk na sercu. Zignorowałem to totalnie, kiedy Harry usiadł obok mnie.

— Maść pomaga. Niedługo powinien wybić się ostatni i będzie już dobrze. Oni tak szybko dorastają...

— A i tak ciągle będą małymi szkrabami. 

Zapanowała przyjemna cisza. Starałem się brać jak najrzadziej oddech. Zapach Stylesa mnie mocno przytłaczał. Czułem go dosłownie wszędzie, a jeszcze moje miało bezpośredni kontakt z tym. Czułem, jak Nick był naprawdę mocno spokojny. Przez to, Ashley również była spokojna. Nie mogłem tego powiedzieć o sobie. Z ledwością powstrzymywałem się od drżenia rąk czy powiedzenia Harremu o wszystkim. Choć to ostatnie wyszłoby mi na dobre.

— Chciałbym z tobą porozmawiać, Louis — zaczął poważnym tonem. Spojrzałem na niego przerażony. — To nic strasznego. Nie musisz się tego bać.

— Tak? O czym chcesz porozmawiać? Czy to...

— Chciałbym przedstawić cię jako moją omegę, jeszcze w tym miesiącu. Minęło już trochę czasu, ja odwołałem poszukiwania. Każdy się pyta. Rada dopytuje. Niedługo skończę dwadzieścia pięć lat. Jestem już po koronacji trzy lata. Moja matka też się o ciebie pyta; jest naprawdę bardzo ciekawa. Jedynie powiedziałem, że jesteś wielką niespodzianką — powiedział i przerwał na chwilę.

— Tak? Co dalej?

— Ludzie też się pytają. Rada, rząd. Przede wszystkim rząd. Nie podoba im się, że nadal nie mam oficjalnie partnera, którego nie znają z imienia i nazwiska. Nie chcę, abyś czytał niepotrzebnie o bzdurach o naborach na mojego narzeczonego. Mógłbym cię prosić o rękę w tym momencie, zagwarantować ci swoją miłość do końca życia, ale wolę to zrobić w innej formie. Jedynie teraz mogę prosić cię o pozwolenie.

— Chcesz ogłosić mnie jako swoją omegę, która ma twoje dzieci, że... Ja mam zostać królową, tak? Znaczy się, Luną? — zapytałem, czując coraz większe zawroty głowy. — To wiążę się z przeprowadzką do... I... O mój boże! Miałby poznać twoją mamę! Byłą królową!

Położyłem rękę na czoło i przymknąłem oczy. Światło mi przeszkadzało. Wiedziałem, że gdyby tylko Niall był obok nas, śmiałby się, że to zbyt dramatyczne. Nie czułem się zbyt dobrze i teraz poczułem tą wielką presję przed którą starałem się uciekać. Jednak od dnia, w którym okazało się, że byliśmy przeznaczonymi, byłem w jego życiu, czy tego chciałem czy nie. Teraz dołączyły bliźniaki.

— Dobrze się czujesz? Louis? — Harry pomógł mi oprzeć się o oparcie kanapy. — Jesteś blady... Louis?

Chciałem machnąć na to ręką, powiedzieć, że przejdzie mi za parę chwil. Jednak serce nadal galopowało przez to, o czym myślałem. Nie mogłem zapanować nad własnym ciałem. Nie wiedziałem, czy straciłem całkowicie świadomość na parę chwil, czy ciągnęło się to godzinami. Kiedy się ocknąłem, było mi naprawdę ciepło, a lampka jedynie rozświetlała pokój. I to nie był mój pokój u Nialla ani salon. Byłem w kompletnie obcym miejscu. Czułem zapach Harrego wszędzie. Był jeszcze bardziej intensywny i mocny. Opadłem z powrotem na poduszki. Po paru sekundach zerwałem się na równe nogi, nie czując zapachu dzieci. Byłem przerażony. To było kompletnie inne, obce miejsce, a ja nie miałem swoich szczeniąt, które miałem przy sobie od pierwszego dnia. Zagryzłem mocno wargę, czując jak łzy zaczynają płynąć mi po policzkach. Musiałem się czegoś chwycić, aby nie upaść.

Usłyszałem szybkie kroki, które dochodziły zza drzwi. Nasilały się z każdą sekundą, a ja miałem ochotę wybuchnąć większym i bardziej histerycznym płaczem. Już dawno powinni być nakarmieni, powinni spać. Pokręciłem głową i usiadłem na podłogę. Schowałem twarz w dłoniach i głośno pociągnąłem nosem.

— Louis?! Skarbie? Co się dzieje? Dlaczego płaczesz?

Podniosłem głowę i spojrzałem na Harrego.

— G-gdzie są dzieci?! Gdzie oni są... Gdzie ja... Oni-oni...

— Śpią. Są pilnowani przez dwóch strażników, trzy pokoje dalej — powiedział i podszedł do mnie. Podniósł mnie do pionu, a ja wtuliłem się w jego ciało. — Jesteście w pałacu. Bardzo mnie przestraszyłeś, kiedy zemdlałeś. Zadzwoniłem wtedy do Nialla i powiedział, że zdarza ci się to przed gorączkami, ale zawsze po paru minutach się budziłeś. Jednak teraz byłeś nieprzytomny prawie siedem godzin. Jest pierwsza w nocy.

— Ale... Jak... W pałacu?

— Niall powiedział, że rozmawiał jakiś czas z twoim lekarzem. Wszyscy są zgodni, że te omdlenia przed gorączką są spowiadane brakiem alfy. Dlatego — zrobił małą pauzę i spojrzał na mnie z uśmiechem. — Dlatego będziecie tutaj mieszkać. Ja będę miał oko na ciebie, twoją dietę, bo królewski lekarz stwierdził na oko, że masz niedowagę. Pobrał ci krew do badań i jutro rano chce widzieć cię w gabinecie. No i oczywiście będę miał też oko na dzieci. Nick będzie miał zapewnione tyle mojego zapachu, ile będzie chciał. Strażnicy tam stoją i gdyby tylko płakali, mają niezwłocznie przyjść po mnie. Ty masz teraz odpoczywać.

— Ale...

— Bez dyskusji, Louis. Będziesz miał jeszcze wiele czasu, aby spędzić z nimi czas. Teraz musisz zadbać o siebie.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz