Po naszej rozmowie, kiedy jeszcze wieczorem Harry był przy mnie, powiedziałem mu, że nie chciałem się z niczym spieszyć i musiałem sam na spokojnie przemyśleć, to co powiedział mi. Na dodatek Niall był całkowicie obrażony, a chciałem z nim porozmawiać, a ja byłem coraz bardziej sfrustrowany. Byłem tego świadomy, że przez dwa lata pozwalałem Harremu cierpieć, ja cierpiałem przez swoją głupotę i to wszystko odbiło się na naszych bliskich. A najbardziej na Niallu. Był on moim i Harrego przyjacielem. Przynajmniej już wiedziałem, dlaczego zawsze przynosił mi spokój i ukojenie krótko po tym, jak przychodził z pracy. Po prostu był zapach Harrego na nim. Horan był też zły na mnie, że nie powiem mu tego wcześniej. Może Harry nie przechodził przez to i nie miał tych gorszych momentów. A król powinien być w dobrej formie. Zwyczajnie się bałem i wiedziałem, że blondyn to w końcu zrozumie. Teraz też się bałem. Mocno się bałem, przez co dzieci nie były spokojne. Marudziły i płakały, a ja nie miałem sił i płakałem razem z nimi. Cieszyłem się, że w tych chwilach nie było Nialla w mieszkaniu. Zadzwoniłby do Harrego, ścignąłby go nawet z końca kraju.
Po raz długich dniach, byłem pewny kilku rzeczy. Po pierwsze: bardzo chciałem być z Harrym. Po drugie: bałem się tej zmiany, tego wszystkiego. A po trzecie: chciałem dać bliźniakom wszystko, co najlepsze. A jeśli Harry był tym, co najlepsze, musiałem się w końcu ugiąć.
Miałem dziwną blokadę przed tym, aby porozmawiać ponownie ze Stylesem. Nie wiedziałem, jak to do końca wytłumaczyć. Obawiałem się tych nowych rzeczy i przede wszystkim tego, że Harry miał publiczne życie. A ja nie chciałem, aby tak małe dzieci były wystawione na opinię publiczną. O siebie się nie bałem. Nie chciałem czytać o tym, że żeruję na Harrym czy inne, podobne bzdury.
Kilka godzin później, usłyszałem trzask drzwi. Zerwałem się z kanapy, bo prawie zasnąłem. Chciałem wykorzystać parę chwil na krótką drzemkę przed tym, jak się obudzą. Spojrzałem na godzinę i uspokoiłem swoje galopujące serce. Wrócił Niall. I jeszcze jedna osoba. Wiedziałem, kim była ta druga osoba. Przykryłem się kocem i mogłem choć trochę się zdrzemnąć. Wiedziałem, że w razie czego, Harry bądź Niall zajmą się maluchami, gdyby tylko się obudzili.
— Louis? — usłyszałem szept nad głową.
— Zostaw go, Harry. Jest wyczerpany. Bliźniaki nie mają dobrego okresu. Ashley wychodzą ząbki, a Nick jest małym diabłem, jeśli chodzi o spanie, a Louis... No cóż, Louis nie śpi po nocach, bo Nick ma duże problemy ze snem, budzi się z płaczem. Lou twierdzi, że ma koszmary, ale sądzę że to po prostu brak ojca, alfy.
— Dlaczego mi nie powiedział? Pomógłbym — powiedział, siadając koło moich nóg. — A przecież...
— Louis jest typem samodzielnej omegi. Nawet gdyby był w pałacu, on i tak nie chciałby opiekunek. Zajmowałby się sam dziećmi. Naprawdę nienawidzi opiekunek oraz tego, że ktoś coś za niego robi. Mogę się domyśleć, że przestraszył się tej odpowiedzialności, tych rzeczy. I poczuł się strasznie zraniony. Korona to nie jest rzeczy, którą mogłeś przed nim schować.
— Wiem — powiedział, a chwilę po tym poczułem delikatny dotyk na łydce. — Pierwszy raz spotkałem taką omegę i... I nie chciałem, aby wiedział kim jestem. Wszyscy, których poznawałem, okazywali się okropnymi kłamcami. A Louis oczarował mnie. Myślałem, że jeśli pozna mnie takiego, jaki jestem bez tego, kim jestem, pokocha mnie.
— Stałeś się jednym z tych kłamców, okłamując Louisa, Harry. A jeszcze połączyliście się i przez dwa lata raniliście się nawzajem. To chore. Gdyby jeszcze nie było Ashley i Nicka... Byłoby inaczej. Louis ugiąłby się prędzej czy później. Sam przyszedłby do ciebie.
— Wiem. Chcę to wszystko naprawić. Chcę... Chcę przedstawić mamie Louisa.
Wstrzymałem oddech i poruszyłem się niespokojnie. Chciał mnie wziąć do pałacu i przedstawić swojej matce. Miałem pojechać do pałacu i spotkać się z jego matką. Z byłą królową. Prawie zacząłem panikować, ale uratował mnie głośny płacz Nicka. Zerwałem się z miejsca jak oparzony i znalazłem się w mgnieniu oka przy chłopcu. Nawet Harry czy Niall nie zdążyli do niego podejść. Wziąłem go na ręce i starałem się zetrzeć jego łzy.
— Shh, słońce. Możemy za chwilę obudzić twoją siostrę — powiedziałem do chłopca w trakcie drogi do kuchni. Wziąłem smoczek z koszyczka, który był na blacie. Smoczki to były rzeczy, które walały się wszędzie. Dosłownie wszędzie i w ilościach hurtowych. Dwa nawet leżały pod kanapą, gotowe na wyparzenie. Spojrzałem na godzinę i domyśliłem się, jaka to była pora. — Zrobimy ci coś pysznego do zjedzenia, co maluchu?
Chłopiec z minuty na minutę uspokajał się bardziej, co mnie naprawdę ucieszyło. Mogłem posadzić go na jego krzesełku i wziąć się za przygotowywanie posiłku.
— Louis?
Podskoczyłem wystraszony i spojrzałem zły na Harrego. Uśmiechnął się do mnie przepraszająco.
— Co się stało? Czy tobie też zrobić coś do zjedzenia?
— Co? Nie! — parsknął śmiechem, a potem spoważniał. — Chciałem się zapytać... Um... Dlaczego Nick...
— Budzi się z płaczem? — dokończyłem pytanie za niego. Kiwnął głową, a ja nie miałem po co go kłamać. Niall powiedział mu to, co próbowałem ukryć przed nim samym. — Robi tak odkąd skończył sześć miesięcy. Myślałem, że to całkiem normalne, że nudzi się na mleko, że może ma brudną pieluchę. W końcu to małe dziecko, więc chyba miał do tego prawo. Ashley tak nie robi, więc było to dla mnie dziwne. Poszedłem w końcu do lekarza. Cóż, kiedyś może mnie nazwać złym rodzicem, który wychowywał go od najmłodszych lat. Jestem najgorszą matką, bo...
— Nie mów tak, Louis — przerwał mi, a ja poczułem się jeszcze gorzej. — Nie możesz tak o sobie mówić.
— To prawda Harry. Nie dałem mu tego, czego mały alfa potrzebuje. Zabrałem mu możliwość wychowywania się od początku z ojcem - z alfą. Potrzebuje twojego zapachu, twojej obecności. Myślałem, że Niall jako alfa mu pomoże. I tak było, bo czuł delikatny twój zapach na nim. Niallowi wcisnąłem kit o koszmarach czy innych bzdurach. Może to trochę prawdy. Może ma przez to złe sny i dlatego budzi się z płaczem. Nie wiem. Lekarz mówił, że powinienem skontaktować się z ojcem Nicka, a ja wtedy zacząłem nad tym poważnie myśleć i bardzo się bać tego wszystkiego.
Obróciłem się z gotową miseczką, gdzie był poduszony banan. Wziąłem jeszcze plastikową łyżeczkę i postawiłem to przed brunetem, który zdążył usiąść przy chłopcu. Spojrzał na mnie zaskoczony.
— W końcu jesteś jego ojcem. Nakarm go.
— Ja?! Przecież ja go skrzywdzę!
— Powtarzam po raz kolejny - instynkt ojcowski włączył ci się jak byłem już w ciąży. A kiedy oni się urodzili, rozszalał się jak szalony. Po prostu nie miałeś z nimi do czynienia. Spróbuj. Masz to we krwi, Harry.
— Ale... Ja- ja nigdy nawet nie trzymałem małego dziecka na rękach!
— Trzymałeś kilka dni temu Ashley. Przyzwyczaisz się, Hazz. Dalej, spróbuj — powiedziałem i podałem mu łyżeczkę do ręki. — Będę tutaj cały czas. Muszę zrobić coś Ashley. Za niedługo się obudzi i będzie wrzeszczeć na całe mieszkanie "mama" i "am".
Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy przejął ode mnie łyżeczkę. Zagryzłem wargę i starałem się patrzeć kątem okna na jego poczynania. Musiałem skupić się na przygotowanie banana dla Ashley, ale moje myśli kierowały się w stronę trzeciego dziecka. Musiałem zdecydowanie przestać o tym myśleć. Wszystko było tak niepewne, aby myśleć o takich rzeczach. Moja omega szalała przed gorączką. Zapach alfy tym bardziej mi nie pomagał - nakręcał mnie bardziej, a w tym przypadku mogło skończyć się źle.
Byłem w niezłej kropce.
CZYTASZ
Beside you (larry) ✔
Fanfiction"A później znowu wszystko wywróciło się do góry nogami. Ja, samotna omega, miałem zostać sam z dzieckiem. A później okazało się, że to nie jedno dziecko, a bliźniaki. Miłość zmienia oblicze świata, a świat zorganizowany przez miłość zmienia nas samy...