Rozdział 13: Nie jestem ich ojcem?

1.2K 71 0
                                    


Wolałem zachować tę nowinę na razie tylko dla nas. Harry to zaakceptował w stu procentach, jednak to nie oznaczało, że kompletnie nie oszalał i był nawet gorszy od Nialla. Gdyby tylko mógł, to uziemiłby mnie w łóżku i nie pozwolił nic robić, a ja nie zamierzałem dać się zamknąć. Poprzednią ciążę spędziłem bez alfy. To udowodniło, że mój organizm był bardzo silny i żadne słowa Stylesa nie mogło mnie przekonać, abym położył się i odpoczywał. Nienawidziłem bezczynności, więc dlaczego ja miałem siedzieć zamknięty i nic nie robić? To totalnie nie było w moim stylu.

Miałem dziwne wrażenie, że każdy wiedział, że spodziewaliśmy się kolejnego dziecka. W pałacu nic długo nie mogło być ukrywane. Samo to, że pani doktor była ściągnięta praktycznie w środku nocy, musiało coś znaczyć. Jeszcze dziwniejsze było to, że nie czułem się słabo ani nie wymiotowałem. Przy bliźniakach robiłem to tak często. Czasami myślałem, że wypluwam sobie wszystkie organy. Zaczynając od żołądka, a kończąc na płucach. Teraz czułem się tak leciutko, jakbym wcale nie był w ciąży. Czwarty tydzień, jeden miesiąc. Zostało jeszcze osiem miesięcy.

Zastanawiałem się, jak będzie wyglądać nasz ślub. To na pewno będzie wielkie i huczne. Nie było innej opcji, skoro moim mężem miał zostać sam Harry Styles. Byłem przygotowany na kamery i błyski aparatów. Nic nie mogło zepsuć mi tego dnia. Nic a nic. Nawet jakbym miał wymiotować jak kot - mogłem to znieść. Byłem niemal pewny, że mój garnitur już się szył.

Podniosłem się na łóżku, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Krzyknąłem "proszę" i ujrzałem Luke z kopertami w ręku.

— Przyniosłem pocztę. Pan Horan przekazał mi ją niedawno.

— Dziękuję. Wiesz, kiedy Harry wróci z konferencji?

— Król będzie na kolację.

Kiwnąłem głową, a on podał mi koperty i wycofał się z pokoju. Przejrzałem je wszystkie i tylko trzy mnie zaciekawiły. Nie byłem głupi, za jakiego pewnie uważali mnie z rządu. Kiedy oni robili swoje testy i list miał przyjść na mój adres, ja również skorzystałem z tego, że miałem znajomego w laboratorium. Oddałem próbki do zaufanej osoby, która przeprowadzi testy bez kłamstwa. Miałem te dwie koperty. Jedną z rządowego laboratorium, a drugi tam, gdzie pracował Liam. Kolejny list był od matki, a reszta to zwykłe reklamy albo niewarte uwagi. Najpierw otworzyłem tą z rządowego.

Najpierw zrobiło mi się gorąco, a później zapanowała nade mną złość. Z treści wynikało, że Harry nie był ojcem Nicka i Ashley, co było kompletną bzdurą. Za to list z kolejnego laboratorium wykazywał, że Harry był ojcem. Zaśmiałem się naprawdę bardzo głośno. To był cios poniżej pasa. Hazz nie miał jeszcze pełnej władzy, bo nie był po ślubie. Dlaczego rząd tak nalegał na ślub, skoro wtedy to Harry będzie miał "trzy czwarte" głosu i to do niego przyjdą prosić o jakąkolwiek zgodę? Mój uśmiech się powiększył.

Myśleli, że nie sprostam zadaniu albo Harry zostawi mnie po wynikach testu. Napisałem natychmiast do Harrego, że musi wrócić. Dostałem tylko odpowiedź, że będzie do pół godziny. Byłem bardzo ciekawy, co miała do powiedzenia moja matka, która wysiliła się na tyle, aby napisać list. To było takie niespotykane. Rozerwałem kopertę. Jedna kartka, zgięta na dwie części. Przewróciłem oczami. Musiała pisać go na szybko, ponieważ pismo było zbyt pochylone, jak na nią. Chciała się ze mną spotkać, ale w mieszkaniu Nialla mnie nie zastała. Bardzo prosiła o spotkanie, bo to było bardzo pilne. Zacisnąłem usta. Czyżby informacja o tym, jaką miałem alfę, wyszła poza pałac? Wybrałem jej numer, czekając parę sekund. Odebrała dopiero po pięciu sygnałach.

— Halo?

Jej głos brzmiał naprawdę na wyczerpany. Dlaczego Niall mi nie powiedział, że widział się z moją matką? Zacisnąłem usta i wziąłem głęboki wdech.

— Co się stało, mamo, że napisałaś do mnie list, zamiast zadzwonić?

Milczała. Słyszałem wyraźnie pikanie. Jedyne skojarzenie, które mnie nachodziło to szpital.

— Możesz mi wytłumaczyć wszystko?

— Ja... Musimy się spotkać, synku. To bardzo ważne. Proszę. Musimy... To... To bardzo ważne.

— Gdzie jesteś? Przyjadę jak najszybciej — powiedziałem i wstałem z łóżka.

— W szpitalu świętego Tomasza. Ja... Wiem, że to daleko. Masz zostawić z kimś szczeniaki?

— Nie martw się. Jestem dosyć blisko. Powinienem być do... — przerwałem, kiedy drzwi otworzyły się, a przez nie wszedł Harry. Pokazałem mu, aby był cicho. — Do dwudziestu minut. Potrzebujesz coś?

— Tylko rozmowy z tobą. Jestem na szóstym piętrze, sala sześć trzy pięć.

— Dwadzieścia minut i będę.

Rozłączyłem się i nie wiedziałem, co miałem najpierw zrobić. Chwyciłem list z rządowego laboratorium i o mało co go nie podarłem.

— Zobacz, co te szuje próbują zrobić! — praktycznie krzyknąłem i wręczyłem mu list. Przeczytał go, a później spojrzał na mnie.

— Nie jestem ich ojcem?

— Oczywiście, że jesteś! Przed tobą z nikim innym nie byłem, Niall może poświadczyć, nawet moja matka! A teraz najlepsze! Mój znajomy pracuje w laboratorium. Przez jednego strażnika podałem mu próbki DNA i oddał to swojej koleżance, aby ona przeprowadziła testy. Zgodność w dziewięćdziesięciu dziesięciu kola dziewięćdziesiąt dziewięć!

— Pokaż mi to.

Podałem mu drugi list i szybko go przeczytał.

— Od razu mówię, abyś się nie denerwował, bo tę sprawę załatwimy później. Teraz musisz zawieźć mnie do szpitala świętego Tomasza natychmiast. Zaraz, teraz i już. Wyjaśnię po drodze. Sam nie wiem, o co chodzi.

— Ubierz się trochę cieplej. Pójdę powiedzieć, aby wyprowadzili samochód.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz