Rozdział 10: Tak sobie z nim porozmawiam, że mnie popamięta do końca życia.

1.4K 83 2
                                    


Trzy dni po mierzeniu przez krawcowe, mogłem odebrać paręnaście garniturów, a pośród nich mój faworyt. Jasnoniebieskie koszula i reszta całkowicie czarna. Oczywiście miałem jeszcze inne koszule, ale ta konkretna przypadła mi mocno do gustu. Nie wiedziałem, co Harry planował. Jednak mogłem się domyśleć, że taka ilość garniturów to tylko na publiczne wyjścia. Mogłem pożegnać swoje wygodne ubrania i ulubione spodnie. Jednak Harry nie był świadomy i nie wiedział, że nie zamierzałem zrezygnować całkowicie z wygodnych ubrań. Na niektóre wydarzenia czy oficjalnie wyjścia - owszem, musiałbym ubrać się przyzwoicie. Jednak to dopiero po ślubie. Trochę wgłębiałem się w ten temat. Było ciężko, to fakt, ale zamierzałem sprostać zadaniu. Nikt nie mógł wykonać go za mnie, a ja wierzyłem, że pokonam wszystko.

Nick totalnie przepadł, jeśli chodziło o spadnie w pałacu. Ashley nadal narzekała na ząbki, ale maści skutecznie jej pomagały. Ja też przyzwyczaiłem się do miękkiego materacu w sypialni loczka, jego ramion, a przede wszystkim do otaczającego mnie z każdej możliwej strony zapachu. Nie miałem słów by opisać, jak bardzo uwielbiałem ten zapach oraz na to, jak on pachniał. Był cudowny i tyle. Innych słów nie mogłem znaleźć. Cudowny, wspaniały, najlepszy. Raj na ziemi.

Tego dnia Harry miał spotkanie z radą. Mówił rano, kiedy jeszcze na pół spałem, ale wiedziałem, że to ważne spotkanie i miałem być gotowy na ewentualność (czyli na sto procent), że któryś z nich poprosi mnie, abym przyszedł do sali trunowej. Rozumiałem to w stu procentach. Byłem na to gotowy i nie sprzeciwiałem się temu. To był obowiązek przyszłej królowej, a ja chciałem go spełnić. Strach gdzieś nadal był, ale skutecznie tłamsiły go uczucia. One przewyższały wszystko. Byłem z tego całkowicie zadowolony i dawałem kontrolę swojej omedze. Tym razem to ona wiedziała, co będzie dla nas lepsze. Nie mogłem się nawet sprzeciwić; znienawidziłaby mnie.

Harrego zobaczyłem dopiero przy kolacji. Tym razem to ja nakarmiłem dzieci, a później zostawiłem ich pod opieką matki bruneta. Chętnie zajmowała się bliźniakami. Szepnęła mi do ucha, że czekała na wnuki, ale ani Harry ani Gemma jakoś się nie spieszyli się, a teraz miała aż dwójkę i była gotowa na więcej. Czy to z naszej strony, czy z Gemmy. Mówiła też, że siostra Harrego wracała za niedługo, na krótką przerwę. Była wściekła na brata, że ten jej nie powiedział o mnie i o dzieciach.

Widziałem, jak bardzo był zmęczony i jak zły był. Nie wiedziałem, czy mogłem mu o tym powiedzieć. Chciałem mu jakoś pomóc, porozmawiać, ale kompletnie nie wiedziałem, czy to zrobić. Nie odzywał się do mnie całą kolację, a ja wolałem nie dolewać oliwy do ognia. Dopiero po położeniu dzieci, spędziłem z nim trochę czasu, ale w ciszy. Bez słowa położył się do łóżka, a mnie to trochę zabolało. Czułem też emocje Nicka i zaczynałem być coraz bardziej zły na niego. Teraz, teraz musiał olać dzieci, kiedy Nickowi naprawdę poprawiało się ze spaniem. Szczególnie teraz. Sam położyłem się bez słowa, przykryłem się kocem, bo nie miałem zwyczajnie takiej siły, aby siłować się z alfą na kołdrę. W środku nocy obudził mnie strażnik, który był przerażony takim płaczem chłopca. Drugi był razem z nim i próbował go uspokoić. Błagałem w myślach, aby Ashley nie zaczęła płakać. 

— Już idę! — powiedziałem, nie przejmując się, że Harry może się obudzić.

Zerwałem się z miejsca i biegiem ruszyłem w kierunku pokoju dzieci. Moja złość na Harrego była już na pograniczu. Po prostu nie mogłem w to uwierzyć. Rozumiałem naprawdę wiele, ale mógł iść do dzieci. Nie musiał ze mną rozmawiać, jeśli był taki zły. Głównie chodziło o Nicka i Ashley.

— Może któryś z was przynieść mi dla nich soku?

— Oczywiście, wasza wysokość.

Zignorowałem to, jak mnie nazwał. Kątem oka widziałem, jak się ukłonił i wyszedł z pomieszczenia. Wziąłem synka w ramiona i westchnąłem. Usiadłem na fotelu i pod czujnym okiem drugiego strażnika, próbowałem uspokoić Nicka. Wiedziałem, że chciał do taty, ale nie mogłem mu tego dać, mimo że bardzo chciałem.

— Iść po...

— Nie! Poradzę sobie. Dziękuję za soki. Możecie już iść. Gdyby coś się działo, zawołam. Proszę tu nie wchodzić i pod żadnym pozorem nie mówić Stylesowi gdzie jestem. I nie ma prawa tutaj wejść dopóki nie pozwolę. Proszę przekazać to dalej.

Po kilku chwilach zostałem sam. Po jakimś czasie poprzypominały mi się te wszystkie wieczory i noce, w którym to zostawałem z nimi. Płakali obydwaj, a ja razem z nimi. Teraz było tak samo. Dopiero jak zaczęło świtać, Nick zasnął, a ja nadal płakałem. To było dla mnie za dużo. Było już tak dobrze, a teraz wszystko się zniszczyło. Nie mogłem na to pozwolić. Nie chciałem na nowo przeżywać tego, jak moje dzieci cierpiały. Nie byłem w stanie tego zaakceptować. Mogłem oczywiście wysłać ich po Harrego, zmusić go, aby wstał. Zawsze to on był budzony najpierw i dlatego nie chciałem, aby szli po niego drugi raz. Nie wiedziałem, co mógł im powiedzieć. Nie chciałem też, aby zostali wyrzuceni. Dziś nocną zmianę mili ci, których naprawdę lubiłem. Byli naprawdę mili i tacy pomocni. Żaden ze strażników nie był taki do mnie jak oni. Oferowali swoją pomoc nawet, jak ich zmiana się kończyła. Starałem się wysyłać ich do domu wcześniej, szczególnie rano, jak tylko udało mi się obudzić wcześniej.

Odłożyłem Nicka do łóżeczka o szóstej. Słyszałem delikatne szepty za drzwiami, ale było to na tyle cicho, że nie obudziłyby ich te rozmowy.

— Ja sobie z waszym ojcem porozmawiam, jak tylko sobie o nas przypomni — powiedziałem, dotykając delikatnie ich rączek. — Porozmawiam sobie z nim. Tak sobie z nim porozmawiam, że mnie popamięta do końca życia.

Usiadłem we fotel zmęczony i przymknąłem oczy. Za trzy albo dwie godziny potrzebowałem mocniej kawy. Czekały mnie naprawdę intensywne godziny albo dni.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz