Rozdział 28: Widzę, że maluchy zaczynają dzikie harce.

1K 63 10
                                    


To, co działo się z moim ciałem, było po prostu niesamowite. Kiedy poczułem pierwsze ruchy dzieci w nocy, byłem pod wielkim wrażeniem, jakie były intensywne. Po prostu wow. Chciałem obudzić Harrego, ale przypomniałem sobie o tym, że ten miał wstać o szóstej. Miał jedną sprawę za miastem i musiał wrócić na godzinę dwunastą, bo o tej byliśmy omówieni z panią doktor na USG w dziewiętnastym tygodniu.

Poczytałem sobie trochę o tym (po raz kolejny) i stwierdziłem, że Harry albo pani doktor zbyt często chcieli USG czy inne badania. Rozumiałem - trojaczki, ale bez przesady. Nawet z bliźniakami nie miałem praktycznie co tydzień żadnych wizyt. Wystarczyło co trzy tygodnie. Nie zgodziłem się też na badania prenatalne. Wiedziałem, że szansa na to, że jakiekolwiek dziecko może być chore, była niska. W mojej rodzinie nie było nikogo, kto chorował od małego. Z tego, co się orientowałem w rodzinie Harrego również. Bałem się też ich. Naczytałem się o niektórych przypadek, kiedy dzieci rodziły się wcześniej, w szóstym miesiącu. Nie chciałem patrzeć na moje dzieci, na tak małe i potrzebujące. Już teraz wiedziałem, że i tak będą musiały przebywać pod ciągłą opieką lekarza po urodzeniu i jakiś czas spędzą w inkubatorach. To było nieuniknione. Bliźniaki rodziły się w trzydziestym czwartym, najpóźniej. A co dopiero trojaczki albo więcej? Ta myśl mnie przerażała.

Oczywiście nie zmrużyłem oka do samego rana. Kiedy budzik rozniósł się po pomieszczeniu, szturchnąłem Harry'ego mocno w ramię. Przez co poczułem kopnięcie w paru miejscach. Nie były to mocne harce, jakie za pewnie mi urządzą nie raz, ale na tyle mocne, że ich poczułem.

— Harry, wyłącz ten budzik albo wstawaj! Jak chcesz poczuć, jak dzieci kopią to też wstań! Zaraz sobie stąd pójdę, bo się obrażę! Irytuje mnie ta cholerna muzyka, do cholery! Harry, wstawaj albo pójdę po zimną wodę i będziesz stąd wypływać, a nie wychodzić! Jak ci przywalę z łokcia w żebra, to poznasz ból, który ja będę czuł, jak twoje dzieci się rozbrykają! Czy ja mam c-

— Louis, kocham cię, ale w tej chwili bardzo proszę, abyś nie odzywał się przez moment, bo muszę się obudzić do samego końca.

— Dobra, ale możesz przegapić pierwsze kopniaki dzieci.

Poniósł się gwałtownie, przez co się zaśmiałem.

— Kopią? Wow! Daj poczuć! Gdzie?

Wziąłem jego ręce i położyłem po boku mojego brzucha. Skrzywiłem się, kiedy tym razem był mocniejszy. Harry wpatrywał się jak zaczarowany. Zbliżył policzek do mojego brzuszka.

— Możesz już do nich mówić. Oni cię słyszą.

— Rozmawiać?

— No tak? Myślisz, że co ja robię w nocy, kiedy nie mogę spać?

— Mam mówić? — zapytał, a ja przytaknąłem. Przybliżył się jeszcze bliżej brzucha. — Hej, maluchy. Tutaj wasz tatuś. Nie możemy się was doczekać.

Uśmiechnąłem się i słuchałem, jak jeszcze mówi. Potem sam go wyrzuciłem z łóżka, kiedy zegar pokazywał szóstą trzydzieści. Za dwadzieścia minut powinien być w gabinecie po dokumenty i równo o siódmej wyjechać stąd. Pokręciłem głową, kiedy przed wyjściem jeszcze podszedł do łóżka.

— Spałeś coś w nocy?

— Nie mogę spać. Potrzebuję tę poduszkę dla ciężarnych. Mam ją w mieszkaniu Nialla. I zaczęli kopać...

— Prześpij się. Powiem Luke, aby cię nie obudził na śniadanie, ale najpóźniej o jedenastej musisz wstać, coś zjeść i o dwunastej widzimy się przy gabinecie, dobrze?

— Dobrze, postaram się zasnąć. Powiesz Niallowi, aby przywiózł mi tę poduszkę?

— Powiem. Teraz śpij, miłości. Kocham cię.

— Ja ciebie też — powiedziałem i dostałem jeszcze szybkiego buziaka, zanim wyszedł.

Naprawdę się starałem spać, ale najpierw musiałem włożyć poduszkę między łydki, później pod brzuch i okryć się szczelnie kołdrą. Było mi przeraźliwie zimno. Wtedy dopiero zasnąłem, ale też nie spałem długo. Przebudzałem się parę razy, ale dziękowałem za to, że nikogo nie było w sypialni. Dopiero dostałbym od Harrego, że go nie słuchałem. Sam obudziłem się na dobre, chwile przed jedenastą. Poleżałem chwilę jeszcze i spróbowałem usiąść. Dzisiaj brakowało mi tygodnia do oficjalnej połowy ciąży. Choć tak naprawdę połowę miałem już za sobą. Równo, z zegarkiem w ręku, do sypialni wparował Luke z tacą jedzenia.

— Już nie śpisz?

— Obudziły mnie coraz silniejsze harce maluchów. Wykończą mnie. Co tam masz dobrego dla mnie?

— Tosty z miodem, kakao. Na deser borówki, lody z gorzką czekoladą i kawałkami cytryny, podobno sok z nich działa na mdłości. I herbatę z cytryną.

— Dziękuję, Luke. Pomożesz mi się potem ubrać?

— J-ja?

— Nie, ten za tobą — powiedziałem, a ten się obrócił. — Jezus, Luke. Harrego nie ma, a to on mi zawsze pomagał. Nie schylę się nawet, aby założyć spodnie. I nie musisz się martwić. Śpię w bieliźnie i bluzce. Pomożesz mi tylko założyć spodnie, skarpetki i bluzkę. Nic wielkiego.

Najwyraźniej odetchnął z ulgą. Przewróciłem oczami na to, ale nie skomentowałem. Wiedziałem, że to nie było coś codziennego, ale miałem z tym trudności. I tak zawołałbym kogoś, kto musiałby mi pomóc. Miałem do niego zaufanie i był pod ręką.

Równo o dwunastej wylądowałem przed gabinetem. Nikogo jeszcze nie było, więc Luke wprowadził mnie do środka i poczekał aż pani doktor bądź Harry przyjdzie. Stało się to całe dziesięć minut później, kiedy oboje weszli do pomieszczenia. Luke powiedział, że pójdzie zobaczyć, co będzie na obiad, a ja powiedziałem, że poproszę obiad do gabinetu. Harry spojrzał na mnie krytycznie, ale totalnie to olałem. Musiałem zająć się listami.

Po krótkim wywiadzie, z którego pani doktor nie miała żadnych nowych wieści, zważyła mnie i zmierzyła. Po tym mogłem kłaść się na kozetkę. Harry pomógł mi pociągnąć bluzkę i stanął obok mnie.

— Dzisiaj wielki dzień, co nie?

— Bardzo. Harry nie może się doczekać, aż wreszcie dowie się, czy to trojaczki, czy więcej.

— Mówisz tak, jakbyś ty nie czekał.

— Czekam. Bardzo czekam.

Chwila ciszy, a ja usłyszałem, jak Harry wciąga powietrze. Sam zaczynałem się stresować.

— Widzę, że maluchy zaczynają dzikie harce. Czujesz ich ruchy, Louis?

— Czuję. Dzisiaj budzili mnie w nocy i nie mogłem spać do rana. Czy widać, ile maluchów będzie? I płeć? I możemy usłyszeć serduszka?

— Oczywiście, zaraz włączę — powiedziała i kliknęła coś. Po pomieszczeniu rozniosło się przyspieszone bicie. Takie jak poprzednio. — Mamy tutaj piękne, cztery dziewczynki, chłopcy. Widziałam tylko jedną pannę, ale są to czworaczki jednojajowe, więc nie będzie możliwości, że któryś maluch będzie chłopcem.

— C-co? Cztery?

— Dokładnie tak. Cztery panny.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz