Rozdział 22: Widziałem, że upatrzyła sobie Luke jako kompana do zabawy.

1K 68 0
                                    


Z tygodnia na tydzień, obawiałem się, co mógłbym usłyszeć od lekarza. Co tydzień pokazywał mi nowe wyniki, które były zadziwiające dobre. Poprawia się na śmierć. Nie chciałem tego. Próbowałem wszystkiego, ale nic nie działało.

Nowy Rok spędziliśmy rodzinnie, w pokoju mojej matki. Na moją prośbę był nawet Luke i Calum. Kiedy sam przekonałem się, że z moją matką było coraz lepiej, podłamało mnie to jeszcze bardziej. Trzymała też Adama, z czego chłopiec był zadowolony. Zawsze musiałem dawać mu jakąś rzecz, którą mama miała blisko siebie. Potrzebował zapachu. Pierwotne dziecko miało podobny zapach jak matka. Dlatego Adam tylko w moim towarzystwie usypiał. Czuł też ode mnie zapach Hazzy. Musiał się powoli przyzwyczajać.

Ze względu na niepewną sytuację z moją mamą, urodziny bliźniaków spędziliśmy w szczupłym gronie osób, przy malutkim stole w sypialni Jay. Harremu, Gemmie czy ich matce to nie przeszkadzało. Potem były jeszcze urodziny Harrego. Je również spędziliśmy podobnie, a po nich Gemma wracała na studia. Miała wrócić w czerwcu.

Jedynym plusem było to, że wchodziłem w trzynasty dzień. Odczuwałem coraz mniejsze mdłości. Pani doktor mówiła, że ryzyko poronienia było coraz mniejsze. Harry z niecierpliwością czekał na dziewiętnasty tydzień. Do niego jeszcze trochę brakowało. Miałem rację co do terminu porodu - miał być on w sierpniu, koło dwudziestego. Dokładnie to dziewiętnastego sierpnia. Jednak wszystko zanosiło się, że to ciąża mnoga, więc mogli przyjść na świat o wiele, wiele wcześniej. Chciałem poczekać z kolejną wizytą, aby dowiedzieć się o kolejny badaniach, o płci i innych rzeczach, jednak Harry uparł się, aby zrobić USG w czternastym tygodniu, a później dopiero w dwudziestym.

Nie dowiedziałem się nic konkretnego. Na tej wizycie byłem sam, ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałem, jak dużo Harry miał pracy, aby później być ze mną. Pani doktor zasugerowała, że gniazdowanie może przyjść trochę wcześniej. Ze względu na obecność alfy i liczbę maluchów. Z dnia na dzień czułem dziwne gilgotanie, co wziąłem za delikatne ruchy dzieci. W pierwszej ciąży czułem ruchy dopiero po dwudziestym tygodniu.

W kolejnych dniach nie byłem w stanie ukryć swojego brzucha. Byłem niemal na sto procent pewny, że tam było więcej niż jedno dziecko, ale pani doktor milczała jak zaklęta. Błagałem w myślach, aby to była tylko dwójka maluchów, jednak byłem większy niż z Ashley i Nick'iem. Zdecydowanie to była trójka jak nie lepiej. Nie byłem już zły na Harry'ego, że bez mojej wiedzy dawał mi te tabletki.

Całe dnie przesiadywałem w sypialni. Luke mi towarzyszył, jak tylko opiekunki na moją prośbę przyprowadzały dzieciaki. Nick i Ashley byli pod ogromnym wrażeniem, jak dotykali mojego brzucha. Uśmiechałem się za każdym razem, kiedy przytulali się do niego. Lottie była troszkę nieśmiała, ale walczyła z tym. Widziałem, że upatrzyła sobie Luke jako kompana do zabawy. Adam leżał na łóżku obok mnie i to było najlepsze, co mogło mnie spotkać w życiu. Miałem też niespodziankę dla Harrego, ale musiałem zostawić całą zgraję na głowie jednego człowieka, którym miał być Luke. Nie pochwalał tego, że miałem iść sam, ale nie odczuwałem już bólu. Byłem też na bieżąco z panią doktor, ona miała moje wszystkie raporty, kiedy coś mnie bolało.

W gabinecie byłem pierwszy. Usiadłem na krzesełku i cierpliwie czekałem. Naczytałem się trochę o następnych tygodniach. Nie byłem książkowym przykładem osoby w ciąży. Gdyby tak było, odczuwałbym ból w szesnastym tygodniu. Jedno się zgadzało - krwawiłem z nosa, ale to nie było wielkim zmartwieniem. Za to w siedemnastym powinienem poznać już płeć, jak i usłyszeć serduszko. Właśnie dlatego siedziałem w gabinecie i czekałem. Prawda była taka, że ilość maluszków mogłem zobaczyć dopiero dziewiętnastego, ale poprzez ilość bić na badaniu też można było określić. Właśnie na to liczyłem.

— Dzień dobry, wasza wysokość!

Uśmiechnąłem się i obróciłem w stronę kobiety.

— Dzień dobry! Nie mogę już się doczekać! Mam nadzieję, że dzisiaj się dowiem, ile maluchów będzie. Bo to zdecydowanie nie jest jeden czy dwa.

Uśmiechnęła się do mnie i kiwnęła głową. Zanim włączyła sprzęt, wypytała się mnie o wszystko. Nie minęło dużo od czasu, kiedy się widzieliśmy, ale każda informacja była cenna. Szczególnie kiedy ktoś jest pod czujnym okiem Harrego Stylesa, który był jak terminator, jeśli chodziło o sprawy rodziny. Pani doktor pomogła mi ułożyć się na kozetce. Podniosłem obszerną koszulkę i cierpliwie czekałem aż zacznie się badanie.

— Wasz-

— Jestem Louis.

— Dobrze, wa-Louis. Chciałbyś karmić piersią?

Kiwnąłem głową i poczułem zimny żel. Spiąłem lekko mięśnie.

— Oczywiście. Nie miałem takiej okazji przy bliźniakach — odpowiedziałem i przyglądałem się poczynaniom pani doktor. — Czy...

— Możemy posłuchać serduszek.

Kliknęła czymś, a po chwili usłyszałem naprawdę szybkie bicia serc. Rozszerzyłem oczy, patrząc na panią doktor.

— Chyba trzy, ale nie jestem pewna. Na kolejnym USG powinniśmy się dowiedzieć. Nie widzę też płci.

Poczułem pieczenie pod powiekami.

— Trzy...

— Potrójne szczęście. Król będzie szczęśliwy.

Nawet nie wiesz, jak bardzo, pomyślałem i jeszcze raz spojrzałem na ekran. Nic tam nie widziałem, ale wiedziałem, że były tam moje dzieci.

Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz