Rozdział 1: Chciałby małżeństwo z miłości, a nie przymusu.

2.5K 108 6
                                    


Bardzo rzadko przyznawałem komuś rację. Bardzo ciężko przychodziło mi, aby to zrobić. Jeśli już miałem to zrobić, to był to zazwyczaj wielki powód. A tym razem musiałem przyznać Niallowi rację.

Kiedy dowiedziałem się o ciąży, pomyślałem, że opieka nad jednym dzieckiem to będzie mały orzech do zgryzienia. Byłem święcie przekonany, że dam radę. Jednak opieka nad dwójką dzieci, prawie rocznych bliźniaków, była bardzo ciężka. Sam byłem wykończony, Niall dodatkowo siedział całe dnie w pracy. Nie wiedziałem, gdzie pracował. Nie chciał mi powiedzieć, a ja nie naciskałem. Wiedziałem jedynie, że była to ważna osoba i był przewodniczącym w czymś tam. Szukali zaginionej omegi. Zaczął w tym pracować krótko po tym, jak się do niego wprowadziłem i dowiedziałem się o ciąży. Może tego nie mówił, ale wiedziałem, że wziął tą posadę dla lepszej wypłaty. Sam nie pracowałem - Niall utrzymywał mnie i bliźniaków. Było mi z tym bardzo ciężko, ale wielokrotnie mówił, abym nie spieszył się z szukaniem pracy. A dobro dzieci było na pierwszym miejscu.

Z każdym dniem nudziło mnie patrzenie na wiecznie zmęczonego blondyna. Wielokrotnie miałem ochotę powiedzieć mu całą pracę. Chciałem pozwolić, aby zawiózł mnie tam, gdzie powinienem być od prawie dwóch lat. Przy swojej alfie. Coś mnie blokowało. Był to strach, niepewność i odraza do siebie samego, jak i do niego. Moja omega wybaczyła mu to wszystko; wielokrotnie czułem nieprzyjemne drapanie mojego drugiego ja, które pchało mnie w stronę alfy. Nie mogłem nic na to poradzić, kiedy przed oczami miałem najstraszniejsze scenariusze. Bałem się odrzucenia bądź zranienia, gdyby okazało się, że ma inną omegę.

Krótko po czwartej usłyszałem trzask drzwi. Przebudziłem się z krótkiej drzemki i z przerażeniem spojrzałem na szczenięta, które na szczęście spały. Odetchnąłem z wielką ulgą. Gdyby tylko się obudziły, rozpętałoby się tutaj piekło.

— Cholerna omega! — Usłyszałem głos przyjaciela z korytarza. Było to te nieprzyjemne warknięcie alfy przez które omegi zawsze skulały się w sobie. Przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej, bo ostatnio była to moja ulubiona pozycja do siedzenia i czekałem aż Niall wejdzie do salonu. Naprawdę nie lubiłem tak wkurzonego Nialla, który wracał z pracy. — Cześć, Louis! Jak dzieci? Zrobiliście sobie dzisiaj drzemkę?

— Te małe diabły budziły się tylko na mleko. Spały cały czas — powiedziałem, a Niall szeroko się uśmiechnął, a potem spoważniał.

— Mogłeś odetchnąć, prawda? — zapytał, a ja przytaknąłem. Usiadł niedaleko mnie, a ja poczułem ten błogi spokój, który przy nim czasami czułem. Nie wiedziałem, dlaczego tak się działo, ale uwielbiałem to. Przez chwilę czułem się spokojny. — Myślałeś nad tym, co ci powiedziałem? Miałeś się do dzisiaj zastanowić.

Spojrzałem na niego i westchnąłem. Kompletnie nie wiedziałem, co mogłem mu powiedzieć. Co nowego mogłem powiedzieć. Bo to co myślałem i zdecydowałem - słyszał wielokrotnie i był tym znudzony.

— Niall...

— Tak. Wiem. Tłumaczyłeś mi to, przynajmniej ze sto razy. Dlaczego nie chcesz wrócić do swojej alfy?

— Nie czuję się gotowy.

— Minęły prawie dwa lata i nie czujesz się gotowy? Louis, kogo ty próbujesz oszukać? — zapytał, a ja odwróciłem wzrok. Czułem na sobie jego palący wręcz wzrok. — Szczeniaki mają prawie rok. Byłeś w ciąży... To prawie dwa lata. Przypominam, że dowiedziałeś się o ciąży w trzecim miesiącu, a odszedłeś od swojego alfy dużo wcześniej. Nadal nie czujesz się gotowy?

— To nie jest takie proste jak ci się wydaje, Niall. Nigdy tego nie zrozumiesz, bo nie będziesz nigdy zranioną omegą. Nawet nie wiesz, jak to jest ciężkie, kiedy znasz swojego alfę, wiesz gdzie jest, jesteś z nim połączony, a potem dowiadujesz się takich a nie innych rzeczy o nim, że nawet nie powiedział mi... Nie wiem, czy byłem wtedy... Czy teraz jestem gotowy na to wszystko, co miałbym przy nim. Nie wiem, czy potrafiłbym spędzić tak całe życie, które czeka bądź czekało mnie przy...

— Powiedz mi, kto to jest. Choćby to — powiedział i chwycił moje dłonie. — Może mógłbym jakoś pomóc i dowiedzieć się o nim parę informacji.

— Nie mogę ci o nim powiedzieć. Przepraszam Niall, ale nie mogę.

— Dlaczego? To tylko imię i nazwisko.

— To aż imię i nazwisko. Dlaczego ty nie chcesz mi powiedzieć o swojej pracy?

Zmrużyłem oczy i spojrzałem na niego. Widziałem, jak się zmieszał i spojrzał na nasze ręce.

— Bo ta osoba chce mieć maksymalną prywatność. Jedynie co mogę ci powiedzieć to, że ta konkretna alfa nie błyska za bardzo inteligencją, szuka swojej omegi. Tylko tyle mogę powiedzieć. Szukamy jej od dwóch lat i... — przerwał nagle i spojrzał na mnie. — Opowiadał mi o tej omedze. Były to jego najpiękniejsze wakacje. Taka wakacyjna miłość. Pamięta tylko jego imię. Louis.

Uśmiechnąłem się delikatnie, aby ukryć swoje zdenerwowanie. Niall zdecydowanie nie był głupi. Mógł się bez problemu domyśleć. Już pewnie dodawał niektóre wątki.

— Louis? Musisz mi powiedzieć. To ważne. Dla ciebie i dla bliźniaków.

— Nie powiem ci, Niall. Nie ma takiej opcji.

— Louis... — powiedział ostrzegawczo. Pokręcił głową. — Możesz mi powiedzieć. Zaufaj mi.

— Ufam ci, ale nie powiem tego. Wiem, że siedzimy ci na głowie za długo. Powinienem szukać już pracy, znaleźć mieszkania i wysłać ich do żłobka. Jutro postaram się to zrobić. Połączę to i...

— Nie chodzi o te cholerne rzeczy! Chodzi o ciebie i twoje samopoczucie! Jeśli mi nie powiesz, sam zacznę węszyć.

Wyrwałem ręce i wstałem. Chwyciłem rączkę od wózka. 

— Bardzo bolało mnie to, że nie znałem prawy o swojej alfie. Z każdym dniem tęsknie coraz bardziej, a moja omega najchętniej dałaby mu trzecie szczenię, ale nie umiem się ugiąć. Zbyt mocno zabolało mnie to, co się wtedy stało. Nadal go kocham, wybaczyłem mu, ale nie odważę się powiedzieć ci jego imienia i nazwiska. Musisz mnie zrozumieć, Niall. Nie życzę ci, abyś był w takiej sytuacji, jak ja teraz. U przyjaciela, bez pracy, z dwójką dzieci.

— Może... Powinieneś zgłosić się do króla o pomoc? Pomaga wielu omegą w ciężkiej sytuacji.

Zacisnąłem usta w cienką linię. Musiałem uspokoić swoje serce. Sprawdzał moją reakcję. Horan był naprawdę mocno spostrzegawczy.

— On pewnie ma na głowie wiele problemów — powiedziałem pewnie i ruszyłem w stronę pokoju. — Niech zajmie się swoimi sprawami i szukaniem omegi. Jego czas powoli się kończy. A wielokrotnie mówił, że chciałby małżeństwo z miłości, a nie przymusu. Mną nie musi się przejmować.

Chwilę później zamknąłem się w pokoju razem z dziećmi. Usiadłem na fotelu i zacisnąłem oczy. Łzy cisnęły mi się spod powiek, ale musiałem być silny. Zrobić to, dla swoich dzieci. Nie mogłem pokazać, że się bałem i martwiłem. Strach był najgorszy. Nie mogłem myśleć o swoich odczuciach. On to wszystko czuł.

Usłyszałem pukanie do drzwi. Starłem szybko łzy z policzków i wziąłem głęboki wdech.

— Wejdź Niall!

Otworzył po cichu drzwi i spojrzał na mnie.

— Mogę ci powiedzieć co nie co. Ufam ci, że nie powiesz tego dalej. Dzwonił do mnie mój przełożony, król. Muszę wrócić do pracy. Chociaż na godzinę... Znowu mamy mały problem. Będę za niedługo. Może przejdź się na spacer? Świeci słońce i jest ciepło.

— Pójdę. Dziękuję za troskę, Niall.

— Musisz pamiętać, że nie chodzi o to, abyście się stąd wyprowadzili, Lou. Nie naciskam na ciebie dlatego. Chcę, abyś był szczęśliwy i poczuł, jak to jest być kochanym. Zasługujesz na to, jak mało kto — powiedział i lekko się wycofał z pokoju. — Muszę już iść. Wrócę za godzinę, może trochę więcej. Naprawdę idź na spacer. Przyda się wam świeże powietrze.

Kiwnąłem głową i spojrzałem na dzieci. Niall w tym samym czasie wyszedł z pokoju i przymknął drzwi. Miał rację. Powinienem wziąć się w garść i spróbować żyć normalnie. A przynajmniej zaakceptować do końca, kto jest moim alfą i jakie życie na mnie czeka.


Beside you (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz