Powrót na Grimmauld Place

689 38 5
                                    

- Harry! Wstawaj, leniu, mama już przygotowała śniadanie!

Poduszka przeleciała przez pokój i wylądowała na twarzy Harry'ego z cichym pacnięciem; chłopiec otworzył jedno oko, odsunął poduszkę i zerknął wilkiem na stojącego w drzwiach Rona.

- Hermiona i Ginny już wstały.

Harry podniósł się i stanął obok łóżka.

- Kto jeszcze tu jest? - spytał próbując jednocześnie założyć dżinsy i rzucić w przyjaciela poduszką.

- Mama, tata, bliźniacy i Zakon. Niedługo zjawi się też Dumbledore...

- Na zebraniu, wiem.

Ron zmarszczył brwi.

- W głowie mi się nie mieści, że tobie wolno wziąć w nim udział, a nam nie. - jęknął łapiąc poduszkę i odrzucając ją na swoje łóżko. - Mamy prawo tam być; też chcemy walczyć!

Harry skrzywił się na te słowa; wiedział, że Ron tak powie. Remus miał rację – Harry nie byłby w stanie powstrzymać swojego najlepszego przyjaciela przed udziałem w tej wojnie, ale sama myśl o tym sprawiła, że poczuł ściskanie w dołku...

- Co jest, kumplu? Wyglądasz, jakbyś właśnie połknął muchę.

Harry uśmiechnął się.

- Nic mi nie jest; i tak opowiem ci wszystko, o czym będą dyskutować, więc nie musisz się martwić.

- No tak, ale chodzi o zasady! - nadąsał się Ron.

Harry umył się i ubrał do końca, po czym obaj chłopcy zeszli na dół na śniadanie.

Kwatera Główna była przez całą noc pełna ludzi; większość z nich została na miejscu, by wziąć udział w porannym zebraniu. Harry przybył na Grimmauld Place wczesnym rankiem i nie widział jeszcze ani nikogo z Weasley'ów, ani kogokolwiek innego. Po raz pierwszy był też niechętny spotkaniu z Arturem i Molly; wkrótce będzie przecież musiał poprowadzić ich synów do walki, a jeśli zginie którykolwiek z nich, Harry nie będzie w stanie sobie tego wybaczyć...

- Harry! Tu jesteś, kochaneczku!

Jak na zawołanie, Harry znalazł się w mocnym uścisku pani Weasley gdy tylko przekroczył próg kuchni; przez kilka minut narzekała na to, jak bardzo urósł i schudł, a następnie posadziła na krześle obok Ginny.

- Tak się cieszę, że jesteś tu z nami cały i zdrowy, Harry. - powiedziała kręcąc się po kuchni i rozkładając talerze za pomocą zaklęcia. - Przez jakiś czas porządnie się o ciebie martwiliśmy; nadal zresztą wyglądasz trochę blado.

- Właśnie, stary, co się wydarzyło po tym, jak wyszedłeś poszukać profesora Lupina? - spytał Ron z ustami wypchanymi bekonem. - Wiemy tylko, że w końcu wylądowałeś w Skrzydle Szpitalnym w Hogwarcie.

- Zaatakowałem głową pociąg. - wyjaśnił Harry pokazując dużą bliznę z tyłu głowy. Ron i Hermiona skrzywili się.

- To wygląda okropnie, Harry. - stwierdziła Hermiona, zanim zdołała się powstrzymać.

- I musiało naprawdę boleć. - dodała Ginny dotykając lekko palcami bliznę.

Harry wzruszył nonszalancko ramionami; zauważył, że po drugiej stronie stołu Remus uśmiecha się zawadiacko zza swojej gazety, i zarumienił się po uszy.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz