Harry otworzył oczy i od razu wiedział, że coś jest nie tak; wokół wiał zimny wiatr przenikający go do kości. Nie był tam, gdzie powinien być... w swoim własnym łóżku, śniąc zwyczajne sny. Chłopiec zmrużył oczy w ciemności i z dreszczem paniki uświadomił sobie, że znajduje się poza domem.
Stał po drugiej stronie ulicy, w parku, do którego tyle razy od przybycia na Grimmauld Place chciał się wybrać.
- Co...?
Czuł w głowie rytmiczne łupanie; miał wrażenie, że cały wibruje od tych uderzeń, a razem z nim drży ziemia pod jego stopami. Zamknął oczy i objął głowę rękoma, ale wtedy poczuł na twarzy coś lepkiego i chłodnego. Wzdrygnął się – jego ręce były wilgotne, niemal ociekające. Dotknął swojej koszulki, która też była mokra i przylegała do jego ramion oraz piersi. Spojrzał w dół i gwałtownie wciągnął powietrze.
Jego ręce, nogi i całe ubranie były pokryte jeszcze świeżą, gęstą krwią.
Harry z trudem przełknął ślinę; czuł, jak ogrania go panika, a serce wali tak mocno, jakby chciało połamać mu żebra.
Co się stało? A przede wszystkim – czyją krew miał na rękach? Coś wewnątrz krzyczało na niego, wrzeszczało, by biegł, by uciekł najdalej, jak to możliwe. Strach zagłuszył wszelki zdrowy rozsądek i odwróciwszy się, Harry pognał w stronę domu. Jego niepokój był coraz silniejszy; próbował złapać oddech, ale jego płuca nie chciały go słuchać. Chłopiec zrugał się – czemu jest tak bezużyteczny? Przecież zazwyczaj w obliczu niebezpieczeństwa pojawiało się coś, co zawsze prowadziło go do przodu i sprawiało, że w skupieniu stawiał czoła zagrożeniom! Ale tym razem nie wiedział, co mu zagraża, i być może dlatego stracił nad sobą wszelką kontrolę.
Potykając się, Harry biegł po trawie w stronę bramy prowadzącej na ulicę. Gdy do niej dotarł, pociągnął z całej siły jedno ze skrzydeł i z przerażeniem zorientował się, że brama jest zamknięta. Nie tracąc czasu chwycił spoconymi rękoma za pręty ogrodzenia, podciągnął się i wspiął na górę. Nie obchodziło go, czy zostanie przyłapany przez strażnika miejskiego; chciał znaleźć się z powrotem na Grimmauld Place, tam, gdzie czułby się bezpiecznie. Jego nogi poruszały się niemal bez jego woli, gdy przechodził przez ogrodzenie, a następnie zeskoczył z łoskotem na drugą stronę. Na pustej o tej porze ulicy słyszał tylko swój własny, chrapliwy oddech. Dopiero gdy wbiegł na asfalt zorientował się, że jest boso, i przez ułamek sekundy ciekaw był, czemu nie ma na sobie butów. Jego stopy były ubrudzone ziemią, źdźbłami trawy i tą okropną czerwienią.
W końcu rzucił się na drzwi wejściowe i zaczął walić w nie pięściami; poczuł zbliżające się zawroty głowy i przeraził się jeszcze bardziej.
- Remus! - wrzasnął, zanim zdążył się powstrzymać.
Drzwi otworzyły się i stanął w nich Lupin; był zupełnie zszokowany. Harry nawet nie zauważył jego miny – oczy zaczęły go piec i skrzywił się czując, jak adrenalina w jednej chwili opuszcza jego ciało, tak jak je wypełniła, zostawiając po sobie jedynie wyczerpanie. Remus przez kilka chwil po prostu wpatrywał się w niego, po czym zaczął działać: rzucił się do przodu by złapać mdlejącego chłopca za ramiona, wciągnął go do środka i zamknął drzwi. Twarz Harry'ego była nienaturalnie blada i wilgotna od potu; Remus z ściśniętym sercem wziął go na ręce, szybko zaniósł do kuchni i położył na stole. Spróbował mocno poklepać go po policzku, ale Harry tylko cicho, żałośnie zajęczał; jego głowa obróciła się bezwładnie.
Remus zacisnął zęby i podbiegł do kominka. Chwycił garść proszku Fiuu, rzucił go na palenisko i krzyknął:
- Severusie, potrzebuję twojej pomocy! - po czym wrócił do stołu.
CZYTASZ
Harry Potter I Wewnętrzny wróg
FanfictionWewnętrzny Wróg - Tytuł orginalny " The enemy within" Co by się stało gdyby słynny Harry Potter , jedyną nadzieją świata i wybranie został opętany przez swojego największego wroga Lorda Voldemorta. Gdyby nie mógł kontrolować twgo co robi? Opowieść...