Lot ku wolności

968 56 5
                                    

Harry chwiejnym krokiem szedł przez korytarz. Jego nogi drżały i z trudnością utrzymywały w pionie jego ciężar. W głowie czuł narastające odrętwienie, ale zmusił się, by je odgonić; musi być czujny, jeśli Śmierciożercy mają zaatakować pociąg.

Po raz pierwszy jednak Harry nie był w stanie zignorować straszliwego niepokoju, który rodził się w jego piersi. Do tej pory w sytuacjach zagrożenia jego strach był tłumiony przez determinację i potrzebę powodzenia – dla przyjaciół i dla Syriusza. Teraz jednak panika, która ścięła niczym lód jego żołądek, nie chciała odejść, a pogłębiły ją jeszcze lampy – do tej pory jasno oświetlające wagony – które w jednym momencie eksplodowały pogrążając pociąg w ciemności. Podniósł się zbiorowy krzyk i wielu przedziałach otworzyły się drzwi. Na wprost jednego z nich Harry zderzył się z czymś dużym i solidnym.

- Harry! - Remus Lupin krzyknął, zaskoczony. Kiedy dostrzegł wyraz rozpaczy na twarzy swojego byłego ucznia, zapytał. - O co chodzi? Co się stało?

- Śmierciożercy. - odparł Harry łamiącym się głosem.

- Gdzie?

- Na zewnątrz. Ron i Hermiona też ich widzieli.

Remus skinął krótko głową i zamknął nadgarstek Harry'ego w żelaznym uścisku.

- Trzymaj się z daleka od tego, rozumiesz, Harry?

Chłopiec kiwnął lekko głową; nie miał najmniejszego zamiaru trzymać się z daleka od czegokolwiek.

- Mówię poważnie. - dodał Remus ostrym tonem; jego brwi były ściągnięte w niemal gniewnym wyrazie. - Zakon i aurorzy się tym zajmą. Po to właśnie tu jesteśmy.

Wciąż trzymając Harry'ego, mężczyzna posłał korytarzami pociągu patronusa, by powiadomić o wszystkim pozostałych członków Zakonu. Nagle we wszystkich wagonach dał się słyszeć grzmiący głos, który nakazał uczniom pozostać w swoich przedziałach. Nikt się tym ostrzeżeniem specjalnie nie przejął – wiele osób zostało na zewnątrz i szeptem wysnuwało teorie na temat tego, co się dzieje. Dopiero ostre słowa Lupina sprawiły, że ci, którzy stali najbliżej Harry'ego, rozpierzchli się. Remus rozejrzał się i szybko wepchnął Harry'ego do pobliskiego przedziału. Chłopiec potknął się o coś lekkiego i wylądował na siedzeniu.

- Harry?

- Harry!

- Ginny?

- Gdzie Ron i Hermiona?

- Neville, to ty?

- Harry, nie żartuję. - Harry usłyszał w ciemności głos Lupina. Czubek jego różdżki zaświecił się i groźnie drgnął przed twarzą chłopca. - Zostań tutaj. - następnie zwrócił się do Neville'a i Ginny. - Nie pozwólcie mu opuścić tego przedziału.

Remus zgasił swoją różdżkę i wyszedł zatapiając się w ciemność.

- Harry? - głos Ginny dobiegał z kąta. - Co się tu dzieje, do diabła?

- Śmierciożercy. - odpowiedział Harry; jego własny głos był denerwująco słaby. - Zamierzają opanować pociąg. Myślę... myślę, że chodzi im o mnie.

Harry poczuł, jak Neville sztywnieje obok niego.

- Nie pozwolimy na to. Aurorzy nie pozwolą, dopilnują, żebyś był bezpieczny.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz