Przez kilka chwil panowała cisza, gdy wszyscy zebrani rozsiadali się przy stole, a kiedy każdy zajął już swoje miejsce, atmosfera nieco się rozluźniła – pomieszczenie wypełniło oczekiwanie i podekscytowanie panujące na wszystkich poprzednich zebraniach. Dumbledore, chowając różdżkę w kieszeni szaty, zajął miejsce u szczytu stołu. Kuchnia pełna była ludzi zamierzających walczyć; Harry dziwił się, że zmieściło się ich w tym niewielkim pomieszczeniu aż tylu; oprócz członków Zakonu obecnych było kilkoro starszych uczniów z Hogwartu, a także grono czarodziejów i czarownic, których Harry nie widział nigdy wcześniej. Snape stał czujnie w kącie ze złożonymi na piersi rękoma i wbijał wzrok w potarganą czuprynę chłopca.
Kingsley Shacklebolt odkaszlnął i wstał.
- Wszyscy wiemy, jaki jest plan - zwrócił się do zebranych; kilka osób przytaknęło. - Musimy poczekać, aż dyrektor da nam znak.
- Kto wyruszy do ich kryjówki? - spytała z drugiego końca stołu Molly, która z całej siły ściskała dłonie męża; twarze obojga były blade, ale pełne zaciętej determinacji. Tym razem to Dumbledore podniósł się z krzesła.
- Pięć osób - powiedział cicho. - Remus, Bill, Charlie, Kingsley i Severus.
Harry poderwał głowę, którą do tej pory opierał na ręku.
- Ja też chcę iść; chcę pomóc odnaleźć Tonks.
- Harry, ja...
- To jest moja walka - przypomniał Harry dyrektorowi. - Jeśli ma się zacząć od uratowania Tonks z kwatery głównej Śmierciożerców, to chcę tam być.
Stary czarodziej wymienił uważne spojrzenia z kilkoma osobami, po czym skapitulował i kiwnął lekko głową.
- Jeżeli sobie tego życzysz - stwierdził.
Harry zerknął przez stół na Remusa i zauważył, że mężczyzna – choć nieco nerwowo – uśmiecha się do niego.
- W takim razie tę kwestię mamy uzgodnioną - kontynuował Dumbledore. - Ochotnicy są zebrani. Kiedy uda man się odbić Tonks, nie trzeba będzie długo czekać na ruch Voldemorta. Wszyscy znamy następny etap planu – czy ktoś ma jakieś pytania?
Nikt nie podniósł ręki.
- W porządku - Kingsley odsunął swoje krzesło i podszedł do kominka. - Zaczynamy dokładnie za godzinę. Ci z nas, którzy wyruszają do siedziby Voldemorta, powinni zostać, żeby jeszcze raz zapoznać się z planem; Harry musi wiedzieć, jaka mu w tej misji przypadnie rola.
Pomieszczenie powoli pustoszało. Harry zauważył przelotne spojrzenia, jakimi obdarzyli go państwo Weasley, oraz zaniepokojone twarze Dedalusa Diggle'a i Emmeliny Vance; nawet profesor McGonagall marszczyła brwi. Ludzie byli zdenerwowani, a nerwy były najlepszą drogą do popełniania błędów.
Harry wiedział z doświadczenia, że w ferworze walki działało się przede wszystkim pod wpływem instynktu, i nigdy wcześniej się do żadnej nie przygotowywał. W przeszłości on, Ron i Hermiona podejmowali decyzje w jednej chwili, a kiedy w końcu układali jakiś schemat działania, zazwyczaj okazywało się, że jest już za późno...
- Harry?
Głos Remusa wyrwał go z zamyślenia i chłopiec zauważył, że wciąż siedzi na swoim krześle, podczas gdy pozostali pochylają się już nad mapą, którą Kingsley wyciągnął z kieszeni swoich szat. Snape stał za plecami zgromadzonych i wyglądało na to, że nie musi oglądać planu miejsca, do którego się udają; Harry nie był pewien, czy to dobrze wróży.
CZYTASZ
Harry Potter I Wewnętrzny wróg
FanfictionWewnętrzny Wróg - Tytuł orginalny " The enemy within" Co by się stało gdyby słynny Harry Potter , jedyną nadzieją świata i wybranie został opętany przez swojego największego wroga Lorda Voldemorta. Gdyby nie mógł kontrolować twgo co robi? Opowieść...