Wśród opadłych liści spoczywały dwie nieruchome figury. Trzecia siedziała obok nich i obserwowała polanę, na której rozbrzmiewały wiwaty i okrzyki radości. Słychać je było nawet w miejscu, gdzie ciała Harry'ego Pottera i Severusa Snape'a leżały tak spokojnie, jakby obaj po prostu spali. Remus patrzył na nich i czekał na jakikolwiek znak, że znów oddychają. Pochylił się i delikatnie odchylił jedną z powiek Harry'ego; oko chłopca wciąż było zielone, ale jego spojrzenie było kompletnie martwe. Czas mijał, ale nic się nie zmieniało. Voldemort wygrał; pociągnął za sobą Harry'ego ku śmierci i wciąż istniała szansa, że użyje jego ciała, by znów wrócić między żywych.
Żołądek Remusa ścisnął się nieprzyjemnie. Nie. Harry był silny. Nawet w obliczu śmierci by na to nie pozwolił.
Nie miał pojęcia, jak długo tam siedział, ale słyszał jak ludzie wołają jego, Harry'ego, a nawet Snape'a.
- Wciąż jest czas - mruknął mężczyzna do siebie. - Wciąż może wrócić.
Nagle rozległ się za nim miękki, boleśnie znany głos.
- Już po wszystkim, Remus; musisz pozwolić mu odejść.
Lupin odwrócił się z wyciągniętą różdżką, gotów stawić czoła temu, kto podkradł się do nich. Jesienne liście powinny chyba zdradzić czyjąś nową obecność? Zamarł w pół ruchu, pewien, że traci rozum; serce zatrzepotało mu w piersi.
- Lily? - wyszeptał niedowierzająco, sparaliżowany przez szok.
Blada postać Lily Potter wydawała się majestatycznie unosić przed nim w powietrzu. Jej włosy opadały na łopatki, dokładnie tak, jak wiele lat temu; wyglądała tak samo, jak w dniu, w którym zginęła. Uśmiechnęła się smutno i podeszła bliżej.
- Nie martw się; nie zwariowałeś.
- Co się dzieje? - spytał Remus nerwowo. - Czemu tu jesteś?
- Jestem tu dla ciebie - odpowiedziała chwytając go za rękę. - Przyszłam, żeby ci pomóc.
Remus potrząsnął głową i wolną ręką zakrył na moment oczy. Kiedy je otworzył, Lily wciąż stała obok i uśmiechała się.
- To był długi dzień... - stwierdził.
- Co nie zmienia faktu, że jestem realna - szepnęła Lily.
- Realna dla mnie? Czy naprawdę... realna?
Lily nie odpowiedziała, ale wciąż uśmiechała się do niego.
- James cię pozdrawia - powiedziała. - Syriusz również. Są z ciebie bardzo dumni, tak samo jak ja; nie wiem, jak ci dziękować za to, co zrobiłeś dla Harry'ego.
Remus przełknął gulę, która zaczęła nagle tworzyć się w jego gardle. Skinął szybko głową i odwrócił się, by spojrzeć na dwa ciała, które leżały za nim. Wydawały się teraz dziwnie małe.
- Dumbledore nie żyje - poinformował Lily; kiedy znów stanął twarzą do niej, zauważył, że przytakuje.
- Wiem.
- Nie rozumiem tego – czemu pozwolił, by Voldemort go pokonał? To nie ma sensu!
Lily posłała mu kolejny uśmiech.
- Jest wiele rzeczy, których nigdy się nie dowiemy o Albusie Dumbledore; ten człowiek skrywał niezliczone sekrety.
- Chcesz powiedzieć, że miał jakiś powód, by to zrobić?
- Oczywiście, że tak! - zaśmiała się Lily. - Ale nikt z nas zapewne nie dowie się, jaki to powód...
Remus uniósł brew.
- Czy wszystkie duchy są tak zagadkowe, jak ty?
Oboje umilkli na kilka chwil. Lily ominęła go, podeszła do miejsca, w którym leżał jej syn i pochyliła się, by ucałować jego czoło. Przeczesała dłonią jego włosy.
- Niesamowicie urósł - powiedziała. - Wygląda dokładnie tak, jak James, nie sądzisz?
Remus zdobył się na mały uśmiech i szybko przetarł ręką oczy.
- Dokładnie tak, jak on - zgodził się cicho; jego uśmiech zniknął. - Nie wiem, co robić - odezwał się nagle. - Co mam teraz zrobić?
- Zabierz go do domu - odparła Lily. - Zabierz go tam, gdzie jest jego miejsce.
Remus pokręcił głową, wzburzony.
- Wciąż jest nadzieja... wciąż istnieje szansa, że wróci.
- Musisz pozwolić mu odejść - przerwała mu Lily. - Kiedy wróci do domu, będziesz musiał się z nim pożegnać.
- Co się z nim stanie? Jeśli Voldemort zabrał go ze sobą do...
- Nie stanie mu się żadna krzywda; odnajdzie spokój, obiecuję ci.
Ostatni raz pogładziła dłonią włosy Harry'ego i wstała. Kiedy przechodziła obok Snape'a, zatrzymała się, a na jej twarzy pojawił się pełen bólu wyraz.
- Był dobrym człowiekiem - powiedziała cicho. - Upewnij się, że ludzie poznają prawdę – on zasługuje na uznanie i powinien się go doczekać.
- Wiem - Remus skinął głową.
Gdzieś w pobliżu rozległ się między drzewami głos; Remus odwrócił się i dostrzegł w oddali niewyraźną sylwetkę Artura Weasley'a biegnącą w ich kierunku. Jego różdżka świeciła jasnym światłem, które pomagało mu torować sobie drogę między zwisającymi gałęziami i wystającymi korzeniami.
- Musisz już iść - powtórzyła Lily. Remus wahał się przez chwilę, aż poczuł na ramieniu jej delikatny dotyk. - Zabierz go do domu - powiedziała cicho.
Remus wziął głęboki wdech, podszedł do Harry'ego i ostrożnie wziął go na ręce. Chłopiec był tak lekki, że Lupin nie miał problemu z wyciągnięciem różdżki i rzuceniem na ciało Snape'a zaklęcia lewitującego. Wyszeptana inkantacja uniosła je z ziemi i umieściła w powietrzu u boku Remusa. Mężczyzna posłał Lily jedno, ostatnie spojrzenie i ruszył przez las.
Artur dość szybko dostrzegł go i ruszył pędem w jego stronę; kiedy zobaczył w ramionach Remusa bezwładnego Harry'ego, a obok niego ciało Snape'a, jego twarz pokryła się śmiertelną bladością. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Remus wykrzywił twarz starając się zachować jakąkolwiek godność, ale po jego policzkach i tak spłynęło kilka łez.
- To koniec - wyszeptał. - Voldemort zniknął... a Harry...
Artur chciał podejść do nich, ale jego nogi nie chciały go słuchać.
- Czy on...?
Remus przytaknął pospiesznie i mocniej przycisnął chłopca do piersi.
- Odszedł. To koniec.
CZYTASZ
Harry Potter I Wewnętrzny wróg
FanficWewnętrzny Wróg - Tytuł orginalny " The enemy within" Co by się stało gdyby słynny Harry Potter , jedyną nadzieją świata i wybranie został opętany przez swojego największego wroga Lorda Voldemorta. Gdyby nie mógł kontrolować twgo co robi? Opowieść...