Epilog

597 25 5
                                    

Trzy miesiące później

Jak na mroźne listopadowe popołudnie powietrze było nienaturalnie nieruchome; studenci, którzy mieli w sobie dość odwagi, by wyjść z zamku na błonia, szczelnie otulali się swoimi zimowymi płaszczami, a niektórzy założyli również szaliki, by nie zmarznąć. Rozsądniejsi uczniowie Hogwartu woleli jednak spędzić sobotni wieczór w Wielkiej Sali grając w Eksplodującego Durnia, czarodziejskie szachy, lub po prostu objadając się łakociami, które wypełniały tace stojące na wszystkich czterech stołach.

Na końcu stolika Gryffindoru siedziały Ginny Weasley i Hermiona Granger, pogrążone w ożywionej dyskusji; szeptały ze sobą tak zawzięcie, że nie zauważyły nawet, gdy podszedł do nich przywrócony na stanowisko profesora Hogwartu Remus Lupin.

- Hermiono?

- Co? - warknęła dziewczyna z irytacją, odwracając się do tego, kto ośmielił się im przeszkodzić. Remus uniósł brew z rozbawieniem. - Och! Przepraszam, panie profesorze! - powiedziała szybko. - Nie wiedziałam...

- Nic się nie stało, Hermiono - zaśmiał się Lupin. - Nie zamierzam odbierać ci punktów - zamilkł na chwilę i przyjrzał się uważnie obu młodym czarownicom. - Wszystko w porządku? - zapytał.

- Tak - odpowiedziała Ginny w momencie, w którym Hermiona stwierdziła:

- Harry znów miewa koszmary.

Ginny spojrzała na nią wilkiem.

- No co? - warknęła Hermiona. - Jeśli ktoś może mu pomóc, to właśnie profesor Lupin!

- On nie chce, żeby ludzie się o niego zamartwiali! - syknęła Weasley'ówna. - Harry czuje się coraz lepiej, profesorze, i naprawdę nie potrzebuje zamieszania wokół siebie.

- Ale nie może się tak męczyć w nieskończoność; od tygodni nie dosypia! - zauważyła Hermiona. Ginny westchnęła z irytacją.

- Wiesz, że on potrzebuje pomocy - powiedziała jej delikatnie przyjaciółka. - Chociaż tyle możemy dla niego zrobić.

- Chyba nie myślisz o wysłaniu go do Świętego Munga? - fuknęła Ginny. - To ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzył!

- Nikt tego nie sugeruje, Ginny - wtrącił się Remus. - Wiem, że obie martwicie się o Harry'ego, ale musimy wziąć pod uwagę również to, czego on sam chce. Dojście do siebie po traumatycznych przeżyciach zajmuje naprawdę dużo czasu i dużo czasu jeszcze minie, zanim Harry znów stanie się sobą; kłótnie na ten temat w niczym mu nie pomogą.

Ginny i Hermiona zamilkły skrępowane unikając nawzajem swojego wzroku.

- Gdzie on jest? - spytał Lupin. - Od wczoraj go nie widziałem.

- Poszedł na spacer na błonia, żeby się przewietrzyć - odparła Ginny. Remus kiwnął głową.

- Harry otrząśnie się z tego wszystkiego - zapewnił. - Ale musimy współpracować, by mu w tym pomóc - podszedł do stołu nauczycieli, zabrał z krzesła swoją pelerynę i wyszedł na zimne, listopadowe powietrze.

Znalezienie Harry'ego nie zajęło mu wiele czasu; Remus zauważył go siedzącego nad brzegiem jeziora, wpatrującego się w jakiś punkt w oddali. Mężczyzna obserwował go przez chwilę zastanawiając się, czy zamierza wrócić do zamku i się ogrzać, bo domyślił się, że Harry siedzi tu już od dłuższego czasu. W końcu podszedł do niego cicho.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz