Wewnętrzny wróg

271 21 0
                                    

Voldemort uniósł swoją różdżkę tak błyskawicznie, że Harry nie zdążył zareagować; uniósł tylko ręce nad głową, ale klątwa przeleciała obok niego. Uniósł szybko głowę i zmarszczył brwi.

- Nie zamierzasz mnie zabić, Riddle?

Voldemort zaśmiał się lekko; wnętrzności Harry'ego zmroził strach.

- Sprawię, że zaczniesz żałować, że nie zginąłeś za pierwszym razem.

Harry'ego ogarnął lodowaty strach; słowa Voldemorta rozniosły się echem po lesie i dotarły do wszystkich obecnych na polanie. On i chłopiec stali nieruchomo, wpatrywali się w siebie i czekali, aż przeciwnik wykona pierwszy ruch.

Harry ułożył swój plan w ciągu sekundy. Nie miał pojęcia, czy zadziała, ale mimo to zebrał całą swoją siłę, wycelował różdżkę w dół i wrzasnął Incendio! Voldemort zatoczył się do tyłu, kiedy ziemia u jego stóp wybuchnęła płomieniem. Nie zdążył nawet zareagować, gdy dwa drzewa rosnące po obu jego bokach runęły na leśne poszycie; ogień natychmiast przeskoczył na ich pnie i zamknął Voldemorta w ognistym więzieniu. Czarnoksiężnik zaczął wściekle wymachiwać różdżką. Śmierciożercy próbowali mu pomóc – rzucali na drzewa wszystkie wodne zaklęcia, jakie znali, ale dopiero kiedy jeden z nich odwrócił się, zrozumieli, dlaczego ich próby nie dawały żadnego efektu: tarcza ochronna otaczająca stronników Dumbledore'a upadła, ale czarodzieje, zamiast użyć różdżek do obrony, wycelowali je w stronę Voldemorta i zgodnie podsycali ogień.

Snape szeroko otwartymi oczami obserwował tę scenę z ukrycia. Nie był pewien, czego się spodziewał, ale z pewnością nie było to coś takiego.

- Co on robi? - mruknął Remus u jego boku. - Przecież wie, że jeśli Voldemort ma zginąć, musi oberwać zaklęciem zabijającym... czemu tego nie przerwie?

- Chęć zemsty zdobyła nad nim całkowitą przewagę - odparł Snape. - Nie zamierza przestać - odwrócił się do Lupina. - Ruszaj; musisz zabić Pottera teraz, póki Czarny Pan nie jest w stanie go zaatakować.

Remus zawahał się przez moment, ale mocne szturchnięcie Mistrza Eliksirów skierowało go na polanę.

- Niech go pani ochrania, panno Tonks - zwrócił się z kolei Snape do aurorki i sam również wyszedł z lasu.

Harry wpatrywał się w paszczę płonącego przed nim ognia; słyszał wrzask Voldemorta nawet ponad pełnymi desperacji krzykami Śmierciożerców; jeden z nich – ktoś, kogo chłopiec nie rozpoznawał – uniósł różdżkę i wycelował ją w niego, ale powietrze przeszył ryk, który zatrzymał go w połowie ruchu.

- ON JEST MÓJ! - dało się słyszeć zza ściany ognia. - TYLKO JA MOGĘ GO ZABIĆ!

Śmierciożerca został uniesiony z ziemi i brutalnie odrzucony do tyłu na pobliskie drzewo; osunął się na ziemię u stóp Remusa, który nieoczekiwanie pojawił się na polanie dysząc ciężko. Mężczyzna spojrzał na Harry'ego dziwnym wzrokiem, uniósł różdżkę i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć...

Nagle płonące pnie drzew wybuchnęły ze straszliwym hukiem; na polanie rozbłysnęło oślepiająco jasne światło, które po chwili wystrzeliło do góry jako olbrzymia, pomarańczowa kula ognia. Siła tej eksplozji odepchnęła Harry'ego do tyłu parząc jego twarz i pierś. Chłopiec upadł na ziemię z okropnym chrupnięciem, które oznaczało zapewne złamane żebro, o ile nie coś gorszego. Wokół niego zapadła cisza, a potem jego ciało zaczęło przeszywać intensywne, dźwięczne łomotanie. Stojący najbliżej niego Śmierciożercy dosłownie zniknęli – ich prochy niemal natychmiast rozproszył wiejący wiatr.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz