Smutek

354 25 1
                                    

- Harry.

Głos Remusa zdawał się odbijać złowrogim echem od ścian opuszczonej sali lekcyjnej. On i Harry siedzieli naprzeciwko siebie i w ten sposób spędzili w milczeniu ostatnie dwadzieścia minut. Wzrok chłopca był wbity w ziemię i jedynie ruch klatki piersiowej przy każdym oddechu świadczył o tym, że wciąż żyje, że wciąż jest przytomny. Lupin ze sporym trudem przyprowadził go do tej sali. Chwile później pojawił się patronus Dumbledore'a.

Nie pozwól, by Harry został sam.

Remus w żadnym wypadku nie zamierzał tego robić, nawet jeśli to oznaczało, że będą siedzieć w ciszy, dopóki chłopca nie zmorzy sen; mężczyzna wątpił jednak, by Harry potrafił teraz zasnąć – na jego twarzy wyraźnie widział chęć zemsty; była to jedyna emocja, którą okazywał, i nie licząc jej, wydawał się kompletnie pusty.

Remus wiedział, jak się czuje Harry; piętnaście lat wcześniej był dokładnie w tej samej sytuacji. Chciał walczyć, chciał ukarać Voldemorta i ludzi, którzy przyczynili się do zamordowania Jamesa i Lily. Niczego nie pragnął bardziej, niż szaleć i wrzeszczeć tak długo, aż – jak Harry – wyrzuci z siebie całą złość i pozostanie w nim jedynie pustka.

- Już chyba nie potrafię dłużej.

Głos chłopca był niewyraźny i nosowy z powodu długiego płaczu. Remus spojrzał na niego; nie zdziwiły go te słowa – spodziewał się ich. Harry wciąż wpatrywał się w podłogę. Jego palce drgały nerwowo na kolanach.

- Mam już dość. Chcę tylko, żeby to wszystko się skończyło.

- Skończy się i to niebawem - Lupin chwycił jego ramię i ścisnął je lekko.

Na kilka chwil znów zapadła cisza. W końcu Harry podniósł wzrok i spojrzał w pełne smutku oczy Remusa; jego własne wydawały się kompletnie martwe.

- Zabiłem go - wyszeptał i jego broda zaczęła drżeć. Remus pochylił się i złapał go za ramiona.

- Nie - powiedział i potrząsnął nim mocno. - Harry, spójrz na mnie – to w żaden sposób nie była twoja wina. To Voldemort zabił Rona, nie ty.

- To byłem ja - odparł chłopiec gorzko. Gardło znów zaczęło go piec; przełknął ciężko i wziął uspokajający oddech. - Jak... - głos mu się załamał; nie był w stanie dalej mówić.

Remus milczał przez chwilę wiedząc, o co pyta Harry.

- Voldemort użył zaklęcia, którego nie zna nikt z nas - powiedział w końcu łagodnie. - Nic nie mogliśmy zrobić. Kiedy było po wszystkim... twój stan był bardzo ciężki; profesor Dumbledore musiał cię magicznie uśpić. Rona natychmiast zabrano do Skrzydła Szpitalnego. Kiedy tam dotarliśmy, Poppy powiedziała nam, że Ron... że nie przeżyje. Przez cały czas był nieprzytomny - przerwał starając się znaleźć właściwe słowa. - Poppy powiedziała, że nie czuł bólu – po prostu spokojnie odszedł we śnie.

Nieoczekiwanie Harry spojrzał na Remusa z wściekłością.

- Uważasz, że bycie zamordowanym to coś spokojnego? - warknął. - Uważasz, że bycie zaszlachtowanym przez najlepszego przyjaciela to coś spokojnego?

- Nie zamordowałeś Rona...

- Wiem! - krzyknął Harry; jego twarz wykrzywiła się w pełnej cierpienia furii. - Voldemort to zrobił! Ale zrobił to za pomocą mnie! Ludzie będą mówili, że to nie moja wina, ale ja i tak nigdy sobie tego nie wybaczę! Hermiona i państwo Weasley też mi pewnie tego nie wybaczą!

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz