Konsekwencje

337 28 1
                                    

Enervate!

W uszach Harry'ego brzmiał nieprzerwanie niski, harmonijny, brzęczący dźwięk. Wciąż słyszał – była to pierwsza rzecz, z której zdał sobie sprawę. W dodatku słyszał wszystko głośno i wyraźnie, jakby jego uszy właśnie się odblokowały. Słyszał głosy – ostre, zmartwione, zdenerwowane – i wybijający się ponad nie krzyk. Choć hałas niemal go ogłuszał, nie potrafił zrozumieć niczego z tego, co mówiono.

Wiedział, że ma otwarte oczy, ponieważ widział, choć niewyraźnie – dostrzegał jedynie zamazane, zlewające się sylwetki kręcące się wokoło. Było ich chyba w pomieszczeniu więcej, niż poprzednio, ale wolał to, niż pustkę.

Bolało go całe ciało, ale jedyne określenie, jakie przychodziło mu do głowy, kiedy myślał o tym bólu, to: dezorientujący; powinien w swoim stanie rzucać się i wrzeszczeć, ale z jego ust nie wydobywał się żaden dźwięk, a ciało nawet nie drgnęło. Nie mógł krzykiem wyrzucić z siebie cierpienia – coś mu to uniemożliwiało. Trwał więc w milczeniu i spróbował za to skoncentrować się na otaczających go głosach.

Ktoś brutalnie odwrócił na bok jego głowę i przytknął dwa palce do jego szyi. Ten gest wywołał ból.

- On nie oddycha! Błagam, niech mu ktoś pomoże!

Rozległ się dziewczęcy krzyk.

- Enervate!

Harry wiedział, że to Lupin. Dziwił się, że jego umysł pracuje jeszcze na tyle sprawnie, by to odnotować, ale wtedy coś ucisnęło ciężko jego pierś i poczuł się dziwnie senny. Głosy zaczęły się oddalać, a brzęczenie w uszach powróciło z pełną siłą...

Coś dotknęło jego obojczyka i ktoś wyszeptał nieznane mu zaklęcie, które podrzuciło całe jego ciało do góry, wyginając, a następnie z hukiem wciskając w ziemię; wszystko wokół było niewyraźne, ale w czubkach jego palców u rąk i nóg pojawiło się dziwne mrowienie. Upragnione odrętwienie zaczęło znikać...

- Zrób to jeszcze raz – natychmiast!

Jego pierś znów przeszył straszliwy ból; miał wrażenie, że ktoś lub coś próbuje wyrwać mu z niej serce. Mrowienie przybierało na sile, aż w końcu Harry poczuł swoje palce, dłonie i zgrzyt kości w nadgarstkach. Jeszcze jedno, niewyraźne zaklęcie, kolejna fala bólu i chłopiec, w końcu oprzytomniały, poderwał się z podłogi. Jego wzrok powrócił tak nagle, jakby ktoś zapalił światło w ciemnym pomieszczeniu.

Spróbował otworzyć usta i coś powiedzieć, ale słowa były kompletnie niewyraźne nawet w jego własnych uszach; chciał usiąść, ale silna ręka popchnęła go z powrotem na plecy.

- Leż, Harry - powiedział Remus ostro.

- Muszę sprawdzić, co z Ronem - wymamrotał chłopiec starając się przewrócić na bok.

Lupin albo nie zrozumiał go, albo zignorował, ponieważ nadal przytrzymywał go ręką. Jego głowa była odwrócona i mężczyzna obserwował coś przy wejściu do kuchni.

- Proszę! Czy on z tego wyjdzie? - Harry znów usłyszał krzyk dziewczyny i dopiero po kilku chwilach zorientował się, że to Hermiona.

- Co się dzieje? - zapytał, tym razem nieco silniejszym głosem, choć każda sylaba z trudem przeciskała się przez jego gardło. Całe jego ciało pulsowało boleśnie, a ręce zaciskały się na szatach Remusa; Harry poczuł, że znów zaczyna odpływać, i wzmocnił swój uścisk. Zadrżał, ale nagle delikatne dłonie objęły jego twarz.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz