Prawdziwy koszmar

899 54 4
                                    

- Musimy natychmiast go stąd zabrać. - warknął Snape wzmacniając uścisk na ramieniu Harry'ego.

Nagle chłopak zorientował się, że nie dociera już do niego to, co dzieje się wokół; świat stał się falującym morzem barw i dźwięków. W głowie zaczęło mu się kręcić jeszcze bardziej, niż poprzednio.

- Wiedział pan, że oni nadchodzą? - spytała Ginny przerażonym głosem. Snape z trudem opanował chęć przewrócenia oczami.

- Oczywiście, że wiedziałem. - odparł ostro. - Stojąc tu i dyskutując tylko marnujemy czas. Nimfadoro, masz odeskortować pana Weasley'a, jego siostrę i pannę Granger do Kwatery Głównej. Za Pottera odpowiadam ja.

Tonks zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.

- Czyje to polecenie?

Snape uniósł brew.

- Dumbledore'a. - stwierdził chłodno.

Nagle rozległe pole, na którym się znajdowali, wypełniły krzyki; studenci, idąc za przykładem aurorów, chwycili różdżki i niespokojnie wycelowali je na oślep w każdym kierunku. Tonks i Kingsley, również uzbrojeni, pobiegli do Szalonookiego, który już zaczął dzielić ludzi na małe oddziały bojowe. Serce Snape'a zamarło, a jego uścisk na ramieniu Harry'ego znów się wzmocnił.

Severus Snape nie był tchórzem. Wręcz przeciwnie.

Odkąd pamiętał wystawiał się na niewyobrażalne niebezpieczeństwa – z pewnością był więc przygotowany na taką sytuację! Często znajdował się przecież w dużo gorszych okolicznościach.

Prawda jednak była taka, że teraz, patrząc na Harry'ego, który kulił się z bólu, czuł jedynie panikę. Zaledwie sekundy dzieliły go od zdradzenia swojej tożsamości jako szpiega; kiedy Voldemort dowie się, że jest zdrajcą, nie tylko zabije Pottera, ale jego również się pozbędzie. Snape'owi ciężko było to przyznać, ale Dumbledore miał rację: los czarodziejskiego świata był w rękach tego niedorosłego chłopaka, który musiał wypełnić swoje zadanie, ale z pewnością nie osiągnie celu sam. Tego właśnie momentu obawiał się Severus Snape – momentu, gdy będzie musiał dotrzymać obietnicy danej Dumbledore'owi i przysięgi złożonej wiele lat temu Lily; musi ochronić jej syna, bez względu na konsekwencje.

- Profesorze!

Zduszony okrzyk córki Weasley'ów wyrwał go z zamyślenia. Snape pociągnął Harry'ego za ramię i obrócił się w miejscu, ale upadł tylko ciężko na kolana pociągając za sobą chłopca.

- Zaklęcia antyaportacyjne! - jęknęła dziewczyna potwierdzając obawy Snape'a.

Zanim ktokolwiek zdołał pojąć, co się dzieje, powietrze zaroiło się od miotanych zaklęć i klątw. Polanę wypełniły zielone i czerwone błyski; ludzie z krzykiem rzucali się na ziemię i szukali schronienia. Zorganizowane grupy w jednej chwili zamieniły się w zdjęty przerażeniem motłoch. Aurorzy kazali młodszym dzieciom szukać kryjówek, ale starsi uczniowie z różdżkami w rękach walczyli na śmierć i życie u boku dorosłych. Jedynymi ludźmi, którzy wśród tego chaosu wydawali się wrosnąć w ziemię, byli śmiertelnie blady profesor Snape, zdezorientowany Harry i oszołomiona Ginny.

- Panno Weasley, niech się pani ukryje! - rozkazał Snape popychając ją, bynajmniej nie delikatnie. Dziewczyna zawahała się przez moment spoglądając na Harry'ego, ale Snape dodał Natychmiast! z taką wściekłością, że biegiem ruszyła w kierunku pociągu, by znaleźć jakieś schronienie.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz