Bez paniki

569 33 8
                                    

Harry stał w milczeniu w kuchni z kubkiem herbaty w ręku. Dom był pusty; członkowie Zakonu działali w terenie wykonując różnorakie misje zlecone przez Dumbledore'a, a gdy Harry skończył lekcję Oklumencji, pani Weasley zabrała swoją rodzinę wraz z Hermioną na ulicę Pokątną. Chłopiec musiał jednak zostać w domu i odpocząć – według wytycznych pani Pomfrey lekcje ochrony umysłu były bardzo wyczerpujące dla jego wciąż regenerującego się mózgu.

Był na Grimmauld Place dopiero od dwóch dni, ale już zaczynał się niecierpliwić; czemu, u diabła, wszyscy tak się martwili o tę głupią nową bliznę na jego głowie? Owszem, miał zwyczaj odpływać co jakiś czas na parę minut, ale to nie znaczyło od razu, że zwariował! Harry westchnął z irytacji.

Jego sny były jednak odrębną kwestią; Dumbledore powiedział, że Oklumencja mu pomoże, ale skoro Harry nie był na razie w stanie w ogóle utrzymać swojej bariery, to jak miałby powstrzymać Voldemorta przed wtargnięciem do jego umysłu? Chłopiec miał dziwne przeczucie, że dyrektor nie mówi mu wszystkiego. Za każdym razem, gdy przebudzał się w tych snów, blizna paliła go żywym ogniem – to nie mógł być zbieg okoliczności. Harry był pewien, że we wszystko jest zamieszany Voldemort.

On chce mnie w ten sposób wypróbować, powiedział do siebie chłopiec sącząc herbatę. Ale nie pozwoli, by Tom Riddle wziął nad nim górę; był dość silny, by mu się przeciwstawić.

Nagle ogień w kominku rozpalił się i ktoś wśród zielonych płomieni wszedł do kuchni otrzepując się z popiołu. Harry westchnął.

- Proszę, nie mów mi, że powinienem odpoczywać. - powiedział widząc uniesione brwi Remusa. Mężczyzna usiadł na krześle przy drugim końcu stołu i oparł na nim łokcie.

- Skoro i tak wiesz, że powinieneś, nic już nie mówię.

- Odpoczywam... z technicznego punktu widzenia; myślenie nie jest przecież wielkim wysiłkiem, prawda? - odparł chłopiec wpatrując się w dno swojego kubka.

- Jak się czujesz? - spytał Remus. Harry wzruszył ramionami.

- Chyba dobrze.

- Nie do końca o to mi chodziło.

Harry podniósł głowę i zmarszczył brwi, ale kiedy Remus spojrzał na niego, zrozumiał, o czym mowa. W oczach jego byłego profesora nie było litości obecnej w oczach wszystkich innych, którzy zadawali to pytanie; Lupin po prostu był gotów go wysłuchać. Harry potrząsnął głową – jakim cudem odgadł to wszystko z jednego spojrzenia? Chyba zamienia się w Dumbledore'a...

- Słyszałem, co mówiłeś dzisiaj rano o Syriuszu.

Harry poczuł, jak po plecach przebiega mu dreszcz. Jakaś jego część chciała uciec z kuchni w podskokach, ale bardziej racjonalna część umysłu przekonała go, by został na miejscu; Remus nie zamierzał go osądzać. Wysłuchał przecież relacji o przepowiedni i o snach, nawet jeśli na początku był nieco sceptycznie nastawiony.

- Uważasz, że to twoja wina?- kontynuował Lupin.

Harry uciekł wzrokiem w bok, ale przytaknął; jego głowa zdawała się żyć własnym życiem.

- Poczucie winy to normalna reakcja. - zaczął Remus powoli, jakby każde słowo analizował najpierw w swoich myślach. - Ja też czuję się winny: winny, bo nie byłem w stanie go ocalić, bo powinienem był zrobić coś więcej, by go ochronić. Ludzie mówią mi, że nie powinienem myśleć w ten sposób, że zrobiłem wszystko, co mogłem... ale to nie sprawia, że poczucie winy znika.

Harry spojrzał na Remusa.

- No właśnie. - przytaknął. - Dokładnie.

- Rozumiem, dlaczego czujesz się winny, Harry; rozumiem, dlaczego uważasz, że to przez ciebie sprawy przybrały taki obrót.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz