Forteca

325 20 2
                                    

Wylądowali z trzaskiem na brzegu porośniętego trawą klifu; but, już bezużyteczny, upadł na ziemię. Harry zatoczył się do przodu próbując odzyskać równowagę. Remus ruszył w jego stronę i złapał go za łokieć w ostatniej chwili, zanim chłopiec runął w dół. Harry poczuł w żołądku nieprzyjemny uścisk – jakieś dwadzieścia metrów pod nimi płynęła rwąca rzeka, której wąwóz aż po horyzont przecinał las; nawet z miejsca, w którym stali, słychać było jej głośny szum.

W dół prowadziła stroma dróżka, zarośnięta i wyszczerbiona, której drugiego końca nie można było nawet dojrzeć.

- Nie mogliśmy aportować się bliżej? - spytał kwaśno Bill, sprawdzając stabilność kilku pierwszych kamieni. Kingsley potrząsnął głową.

- Bariery ochronne sięgają aż tutaj - powiedział.

- Co to w ogóle za miejsce? - Charlie podszedł do krawędzi urwiska, by zerknąć w dół. Snape wymamrotał Lumos i gestem wskazał im jakiś punkt w oddali. Harry zmrużył oczy; w ciemności dostrzegł kontury budynku otoczonego gęstym lasem – konary drzew przypominały zagięte szpony i pourywane kończyny, co nadawało i tak już ponurej fortecy złowrogi wygląd.

- Jak się tam dostaniemy? - zapytał chłopiec przerywając pełną napięcia ciszę i przyjrzał się z niepokojem stromej ścieżce.

Snape nie odezwał się, ale odpowiedział mu w inny sposób – schował różdżkę do jednej z kieszeni szaty, ruszył przed siebie i z niespodziewaną gracją zniknął za brzegiem urwiska. Harry z trudem powstrzymał okrzyk; razem z pozostałymi podbiegł do krawędzi i z ulgą zauważył, że Snape po prostu ruszył zboczem w kierunku dróżki.

- W porządku - mruknął Kingsley popychając do przodu Billa i Charliego. - Lepiej się ruszmy; samo dotarcie do fortecy zajmie nam sporo czasu.

Bill zeskoczył jako pierwszy i wyciągnął dłoń, by pomóc Charliemu, który nieco lękliwie spoglądał w dół. Jego starszy brat westchnął ze zniecierpliwieniem.

- Charlie, przecież pracujesz ze smokami, na litość Merlina...

- Wiem! - prychnął Charlie łapiąc Billa za rękę. - Ale tu jest naprawdę wysoko.

Harry i Remus zeskoczyli jako następni, a na końcu dołączył do nich Kingsley, który wylądował niezgrabnie na wystającym korzeniu. Lupin podparł go szybko i wszyscy zaczęli schodzić po pełnej wystających skał ścianie wąwozu. Kiedy dotarli na jego dno, dostrzegli, że od drugiego brzegu, porośniętego lasem, oddziela ich szerokie koryto rzeki. Harry uważnie przyjrzał się jej pędzącemu nurtowi; Charlie chciał wyciągnąć różdżkę, ale Kingsley natychmiast złapał go za ramię.

- Żadnej magii - ostrzegł. - Od razu zdradzilibyśmy naszą lokalizację.

- W takim razie jak mamy, według ciebie, przedostać się na drugi brzeg? - zdziwił się Charlie. - Bo ze mnie na przykład jest marny pływak.

- Musimy znaleźć najbezpieczniejszy punkt - uznał Remus.

- Nieco dalej w dół rzeki znajduje się przejście - Kingsley wskazał na prawo. - Nie jest idealne, ale na pewno bezpieczniejsze.

Harry poczuł rękę Remusa dotykającą jego ramienia w pokrzepiającym geście; to nie było potrzebne, bo nie bał się wody, ale i tak podniosło go na duchu.

 Harry Potter I Wewnętrzny wróg Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz