037; the one with the morning after

92 9 25
                                    

× the 1975 — me!


Promienie słoneczne rozjaśniły pokój Oleffa w sobotni poranek po jego imprezie urodzinowej. Poprzedniego wieczora był zbyt zajęty czymś innym, by w ogóle pomyśleć o spuszczeniu rolet, czego skutek zdecydowanie odczuł. Rozchylił leniwie powieki, przecierając oczy. Dziewiętnastolatek był typem osoby, która może zasnąć prawie wszędzie i w każdych warunkach więc nie tyle, co obudziło go Słońce rażące po oczach, co poczucie, że ktoś znajduje się w jego objęciach.

Gdy zobaczył Vee leżącą obok niego w rozmazanym makijażu i lekko potarganymi włosami wzdrygnął się. Nie pamiętał zbyt dużo z tego, co się działo po sięgnięciu po drugą butelkę piwa. Z tyłu jego głowy nagle zaczęły pojawiać się dość niewyraźne urywki pójścia na balkon za Hudson, a następnie pocałunku właśnie z nią, a następnie zmierzania za rękę do jego pokoju. Natychmiast podniósł lekko w górę białą kołdrę, pod którą leżeli by zobaczyć, czy ma na sobie ubranie. Odetchnął z ulgą gdy zauważył, że jedynie jego koszulka się gdzieś zawieruszyła.

Z powrotem skierował spojrzenie na blondynkę leżącą obok niego. Spała w najlepsze, jakby w ogóle nic nie było w stanie jej obudzić. Jej delikatna twarz zdawała się naprawdę spokojna, a im dłużej na nią patrzył, tym cieplej było mu od środka. Nagle ból głowy uderzający go po każdej imprezie, na jakiej spożył choć odrobinę alkoholu zdawał się zupełnie czymś nieistniejącym.

Uśmiechnął się delikatnie i zgarnął jej za ucho kosmyk włosów. Po tym pogłaskał ją czule po ramieniu i przybliżył się do jej twarzy, by złożyć krótki pocałunek na jej czole.

W tym momencie Vee otworzyła powoli oczy, od razu kierując je w stronę chłopaka. Ten od razu zaczerwienił się na policzkach i rozchylił usta, jakby chciał coś powiedzieć.

— U-Um, przepraszam. . . — wydusił w końcu. — Nie chciałem Cię obudzić. . .

Dziewczyna uniosła dość niemrawo kąciki ust wciąż niezbyt rozbudzona i przetarła oczy.

— Nic się nie stało, chyba dawno mnie nikt tak miło nie obudził — powiedziała.

Z wypowiedzianymi przez nią słowami poczuł w środku tą nieopisaną potrzebę dbania o nią i dawania jej jak najwięcej czułości. Towarzyszyła mu ona już od dłuższego czasu, ale narastała w momentach, gdy słyszał podobne rzeczy z ust dziewczyny. Wcześniej zwykle mało kiedy były wypowiedziane typowo do niego, raczej do Ellie i Han z którymi siedziała w kuchni przy herbacie. Zawsze w takich momentach miał ochotę po prostu podejść do dziewczyny i zaproponować jej przytulanie w jego łóżku, gdzie mógłby dostarczyć jej nieskończoną ilość ciepła. Myśl, że nie mógł tego zrobić momentami wykańczała go od środka, ale po wydarzeniach z poprzedniego wieczora miał w sobie cień nadziei, że od teraz będzie mógł.

— Wiesz, ja nie pamiętam za dużo, ale. . . Ale było Ci miło i w ogóle? — zapytał, wracając do czułego głaskania jej po ramieniu.

Przymknęła oczy z uśmiechem kiwając głową.

— Było naprawdę przyjemnie — zaśmiała się. 

Prawda była taka, że Vee Hudson nawet nie pamiętała, kiedy dostała od kogoś tyle czułości podczas pocałunków. Ciemnooki tak naprawdę przez cały ten czas zanim zasnęli był bardzo delikatny i w żaden sposób mu się nie spieszyło. Może wraz z upływem czasu, z jakim alkohol zaczynał na niego działać robił się bardziej pewny siebie, ale mimo to widziała, jak starał się o nią zadbać. Przykładem tego było chociażby to, jak nie przeszkadzał jej głaskać na ani moment. Co prawda zmieniał położenie swoich rąk począwszy od policzków, a skończywszy na biodrach, ale cały czas to robił.

— To dobrze. . . Zasługujesz na to — powiedział, nie odrywając od niej wzroku.

By nie zauważył rumieńców, jakie powstały na jej policzkach wtuliła się w niego bardziej. Jego serce zabiło odrobinę szybciej. Cmoknął czubek jej głowy i pogładził ją po plecach.

— Vee? 

— Tak?

— To nie było dla mnie coś tylko dla zabawy, czy coś. — Jego głos był dość cichy i niepewny. — Ja naprawdę bardzo, bardzo Cię lubię. Oddałbym wszystko, żebyś już zawsze mogła czuć się jak najlepiej. . . 

Nie było chyba nawet słów, by opisać to, jak czuła się w tamtym momencie Vee. Cały ten ciąg przyjemnych emocji, jakie odczuwała od poprzedniego wieczora dzięki chłopakowi zdawał się wręcz surrealistyczny. Nieważne, jak bardzo się starała z tyłu głowy miała myśl, że wszystko może się zaraz posypać. Jednak chłopak zaskakiwał ją coraz to kolejnymi miłymi słowami (które swoją drogą w jej opinii zaczynały się jej podobać bardziej, niż powinny). Blondynka naprawdę nigdy nie sądziła, że ktoś dobrowolnie zainteresuje się jej osobą bez wzglądu na pieniądze, czy to, jak wyglądała. Teraz, gdy jednak okazało się, że takowy ktoś istnieje i jest to chłopak, którego sama nie mogła sobie wybić z głowy od dłuższego czasu można było śmiało powiedzieć, że spełniło się jej jakieś małe marzenie. Ściślej mówiąc, on nim był.

— Ja. . . Ja też Cię bardzo lubię, Batat — odpowiedziała mu zarumieniona. — Nie jestem pewna, czy umiem takie rzeczy, ale ja się chcę postarać, żebyś też się tak czuł. 

— Już Ci wychodzi — przesuwał czule opuszkami palców po jej plecach okrytych materiałem szmaragdowej sukienki — słoneczko.



Po około godzinie spędzonej jeszcze w łóżku przez Oleffa i Hudson na przytulaniu zdecydowali, że to dobry moment, żeby z niego wyjść i się odświeżyć. Chłopak powiedział, żeby ta poszła pierwsza pod do łazienki i zaoferował jej nawet swoją koszulkę w czarno-białe paski na przebranie. Nie miał żadnych spodenek, które by na nią pasowały więc zaproponował, żeby wzięła coś od Ellie, która trzymała u siebie w szafie kilka ubrań przyjaciółek. Tak naprawdę więc Hudson mogłaby wziąć od niej koszulkę, ale z jakiegoś powodu opcja noszenia tej należącej do Oleffa zdawała się zbyt kusząca.

Vee przed pójściem do łazienki chciała zaparzyć sobie kawę, więc aktualnie zmierzali do kuchni trzymając się dość luźno za dłonie. Oboje nie chcieli tego za bardzo po sobie pokazać, ale czuli się naprawdę wyjątkowo i przyjemnie. Mieli ochotę nawet spleść swoje palce, ale bali się, że to drugie nie będzie na to zbyt chętne.

Kiedy przekroczyli próg kuchni wszystkie pary oczu skierowały się na nich. Począwszy od Jaspera i Jake'a siedzących obok siebie na blacie, przez Caspiana siedzącego przy stole z Han na kolanach, aż po Ellie stojącą przy kuchence z Jaedenem obejmującym ją od tyłu. 

— No dzień dobry, sunie — powiedziała zadowolonym tonem Colins, szczerząc się od ucha do ucha i zaraz kierując wzrok na Jaspera. — Hajs na stole za pięć sekund.

kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz