061; the one with the future milestone

62 7 12
                                    

× the driver era — fade!


Drugiego dnia wyjazdu do Londynu, rodzinnego miasta Ellie blondynka zdecydowała się zabrać przyjaciół na Małą Wenecję, gdzie mieli wybrać się na mały rejs łódką po jednym z tamtejszych kanałów. Wszystko było przemyślane, bo owa łódź miała zapewnić im transport do zoo, które tamtego dnia zdecydowali się odwiedzić.

Dzień wcześniej nie zrobili tak naprawdę niczego wielkiego. Z lotniska za pomocą metra przedostali się na Mayfair, dokładniej na Hill Street, gdzie znajdowało się mieszkanie państwa Colins w Kamienicy. Tak, jak opisywała to dziewczyna było piętrowe i całkiem spore. Były w nim łącznie dwie większe sypialnie i dwie nieco mniejsze, jednak wciąż znajdowały się w nich podwójne łóżka. Jasper, Wyatt i Caspian kłócili się kto z nich zajmie te mniejsze sypialnie, by może jakimś cudem udobruchać Ellie. Ta nie odzywała się do nich jakby wciąż żywiąc urazę za to, co stało się na lotnisku i ile stresu się przez nich najadła. W końcu jednak wieczorem, gdy po zrobionych zakupach (na których też zdążyli się pokłócić o to, kto zapłaci, byleby tylko El się do nich znowu odezwała) wyszli na kolację do jednej z tańszych restauracji w dzielnicy blondynka zdecydowała się przywrócić ich do swoich łask. I nikt z przyjaciół nie przesadziłby mówiąc, że po tych trzech, jakby nie patrzeć dorosłych już mężczyznach było widać, jak bardzo chce im się skakać z radości.

Mieli jeszcze troszkę czasu do odpłynięcia, więc spacerowali przy samej wodzie. Z przodu szła oczywiście Ellie z Jaedenem, która była w dowodzeniu gdziekolwiek by nie szli. Zaraz za nimi, a gdyby pewnie była możliwość to obok nich szliby Jasper i Jake. Oczywiste było to, że ten pierwszy wciąż chciał się maksymalnie podlizać swojej przyjaciółce po wczorajszym incydencie. Trochę za nimi szła Hannah wraz z Caspianem, która oczarowana całym miastem kurczowo ściskała w dłoni swój ukochany aparat czekając tylko na idealną okazję do zrobienia zdjęcia. Na samym końcu, nawet koło dwóch metrów za nimi szli Vee i Wyatt, którzy trzymając się za ręce rozglądali się dookoła zachwyceni, jakby po ich prawej stronie wcale nie było - najładniej ujmując - lekko zasyfionej wody.

— Nowotwory, stójcie — zarządziła Hannah odwracając się tyłem tak, by zwrócić uwagę przyjaciół. — I wszyscy inni też.

Wszyscy oczywiście posłuchali się dwudziestojednolatki, tyle że ci, do których zwróciła się jako do pierwszych spojrzeli na nią zdezorientowani, jakby co najmniej zadała im jakieś arcytrudne pytanie.

— O co chodzi? — zapytał Oleff.

— Właśnie, coś się stało? — dodała Vee.

— Nie zrobiłam wam jeszcze żadnego zdjęcia — oznajmiła, łapiąc aparat w obie dłonie. — Co pokażecie gówniakom za dwadzieścia lat?

Oboje skrzyżowali ze sobą nieco nerwowo spojrzenia. O ile pamięć ich nie myliła, to nie rozmawiali aż tak dużo o dzieciach i podobnych tematach. Oczywiście, parę razy padło coś takiego, ale z jakiegoś powodu pytanie Han sprawiło, że sami zaczęli sobie je zadawać.

— No właśnie. — Henderson objął swoją dziewczynę ramieniem cmokając ją delikatnie w czubek głowy. — Jak dobrze, że macie moją Han.

— Jestem bardziej Elenki i Vee, no ale jak tam lubisz — powiedziała dziewczyna posyłając mu niewinny uśmiech.

— Oczywiście, że tak — odezwała się zadowolona Ellie ściskając swojego narzeczonego w pasie.

— Baby są bezkonkurencyjne — zaśmiał się wesoło Martell głaszcząc dłonie Colins.

— Właśnie Caspian, nie zauważyłeś jeszcze tego? — dorzucił jeszcze swoje trzy grosze Skavinsky głaszcząc dłoń swojego chłopaka.

Ten z politowaniem zmierzył go wzrokiem i pokręcił głową.

— Żałośniejszy być nie możesz.

Jasper rozchylił usta i otworzył oczy szerzej jakby oburzony komentarzem Colemana. Ten jednak tylko przytulił się do jego ramienia patrząc na Oleffa i Hudson, jak gdyby nigdy nic.

— Już myślałam, że mam Cię naprostować, Henderson. . . — Veronica pokręciła głową przytulając się do boku swojego chłopaka i opierając głowę mniej więcej na połowie jego obojczyka.

— Nie prosiłem, żeby być tak zaatakowany. — Dwudziestodwulatek pokręcił głową.

— A myślisz, że ja się prosiłem kiedykolwiek? — zaśmiał się Wyatt obejmując jedną z rąk Vee.

— Nie, nikt nie chce słuchać smutnej historii twojego życia, Batat — ucięła Smith, zanim jej chłopak zdążył w ogóle coś powiedzieć i przybliżyła oko do wizjera. — Uśmiechnij się ładnie, to idzie do albumu.

Wszyscy zaśmiali się cicho włącznie z chłopakiem, który najpierw oczywiście musiał przewrócić oczami i dopiero potem zgodnie z poleceniem przyjaciółki uśmiechnął się. Vee zrobiła to samo rozanielona ciepłem Oleffa i wszystkim, co działo się dookoła.

I kiedy Hannah nacisnęła przycisk znajdujący się po prawej stronie, by zrobić zdjęcie dopiero zdała sobie sprawę, że przez przypadek włączyła flesza. Ten jednak zdążył oślepić Oleffa do tego stopnia, że puścił swoją dziewczynę i zachwiał się, niby to lekko, jak mogłoby się wydawać. Rozległo się kilka śmiechów, jednakże nagle niespełna dwudziestojednolatek z olbrzymim chlapnięciem wpadł do wody za sobą.

— O Boże, o kurwa, Batat! — wrzasnęła przerażona Ellie puszczając natychmiastowo Jae i biegnąc w stronę miejsca, w którym jeszcze niedawno stał brązowooki.

Ukucnęła błyskawicznie na chodniku tuż przy brzegu i zanim ktokolwiek inny zdążył w ogóle zareagować Wyatt wynurzył się skrzywiony z wody, co raczej nie było zbyt dziwne.

Zakaszlał parę razy i spojrzał na przyjaciółkę chwilę później zabierając głos.

— Kurwa, co za syf. . . Ciesz się, że ty tam nie wpadłaś, Elcia. . .


kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz