000; pilot

506 21 61
                                    

 × kim wilde — kids in america!


     Wysoka blondynka rozejrzała się prawdopodobnie po raz ostatni po kuchni swojego domu rodzinnego w dzielnicy Greenwood na Sun Street. Spędziła tam całe swoje życie i cholernie trudno było jej się rozstać z tym miejscem. Jednak wiedziała dobrze, że w końcu będzie musiał nadejść ten moment, w którym się przeprowadzi. Sądziła, że dobrze, że następuje on gdy wybiera się na studia i im szybciej się usamodzielni, tym lepiej. Elena fakt faktem była naprawdę dojrzałą młodą kobietą, więc teoretycznie powinna bać się najmniej. Teoretycznie, bo gdzieś głęboko bała się, że mieszkanie z czterema chłopakami ją przerośnie.

Nietrudno zauważyć, że skład odrobinę się zmienił od zakończenia liceum; otóż brakuje w nim Melissy i Jace'a. Jeśli chodzi o tą pierwszą, mniej więcej w połowie wakacji zmuszona była wyjechać z rodziną do Rosji, skąd pochodził jej ojciec z powodu choroby jej babci. Co za tym idzie, zakończyła też swój dwuletni związek z Oleffem, ale o tym później. Jace natomiast dostał rewelacyjną ofertę studiów informatycznych w Atlancie, a więc grzechem byłoby coś takiego przegapić, jak sądziła Colins (w pewnym momencie przekonacie się, jaka to hipokryzja z jej strony, ale o tym również później). Prawdę mówiąc, kontakt z tą dwójką zdawał się robić coraz gorszy przez ostatni czas, więc nikt z grupki specjalnie nie ubolewał nad utratą kontaktu. 

A więc została tylko ona, jako jedyna dziewczyna w towarzystwie swojego chłopaka, przyjaciela ze złamanym sercem, który swoją drogą średnio był gotowy na tą całą dorosłość, a także dwóch przyjaciół w swego rodzaju intymnym rozkwicie swego związku. Więc tak, brzmiało to odrobinę przerażająco, jakby nie patrzeć, ale kto miałby dać temu radę, jeśli nie ona? Poza tym, niedawno dotarła do niej wieść o tym, że jej ulubiona kuzynka, Veronica, która całe życie spędzała na walizkach, albo na różnego rodzaju zajęciach dodatkowych miała wynajmować mieszkanie ze swoim przyjacielem tylko dzielnicę dalej od nich. Było to pocieszające, wiedząc, że będzie mogła od czasu do czasu spotkać się z osobą tej samej płci.

W końcu chwyciła słoik Nutelli, który kupiła jakiś tydzień temu i wepchnęła go na wierzch dość niewielkiej, sportowej torby w kwiatki, w której spakowaną miała już ostatnią partię głównie potrzebnych jej ubrań. Słysząc, jak jej chłopak opierający się o blat jakiś metr od niej. Uniosła wzrok znad okularów i odgarnęła za ucho kosmyk włosów sięgających jej kilka centymetrów za podbródek. 

— No co? To duży słoik, nie ma opcji, że Oliver go opędzluje zanim znowu mu się znudzi Nutella — wymamrotała, zapinając torbę. — Mama powiedziała, że mogę ją sobie wziąć.

— Słonko, mamy Walmarta jakieś pięć minut od mieszkania — zaśmiał się, przeczesując swoje ciemne włosy z jasnymi końcówkami, będącymi śladem po nie tak dawnym rozjaśnianiu ich. — Zawsze możesz kupić sobie Nutellę.

— Mogę — przyznała, zakładając torbę na jedno ramię — ale jestem praktyczna, Martell.

— Cokolwiek powiesz, kwiatuszku. — Uśmiechnął się do niej ciepło i zmierzwił jej włosy, kierując się do salonu, a z niego do przedpokoju.

Dziewczyna pognała za nim, marszcząc nos i próbując jakoś przywrócić włosy do poprzedniego wyglądu. 

Można by powiedzieć naprawdę wiele o parze, jaką stanowili Martell i Colins. Chodzili ze sobą już ponad dwa i pół roku, a więc mieli największy staż z całej swojej paczki. Oboje byli niezwykle ambitnymi młodymi ludźmi, nie bez powodu on zdecydował się na medycynę, a ona na psychologię. W przyszłości on planował iść w kierunku pediatrii, a ona w kierunku psychologii dziecięcej. Byli tymi trzeźwo myślącymi rodzicami grupy, co nie zmienia faktu, że nadal mieli po osiemnaście lat i nie cenili niczego tak bardzo, jak dobrze spędzonego czasu z przyjaciółmi. Kojarzycie tą parę w swojej szkole, która chodzi ze sobą już Bóg wie ile, ale wszyscy im kibicują z całego serca i są pewni, że w końcu wezmą ślub? Tak, to właśnie Jaeden i Ellie. 

kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz