× tom odell — can't pretend!
W jedno z kwietniowych popołudni dwudziestojednoletnia Elena Colins ubrana w biały, porozciągany już T-Shirt ukazujący znajdujące się na jej rękach drobne tatuaże kolejno róży, fiołka, tulipana, frezji, słonecznika i żonkila stała przy blacie kuchennym przelewając już masę na marchewkowe ciasto na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Na innym blacie niedaleko niej miejsca zajmowały Hannah i Vee, które co jakiś czas zaczepiały ją w wyśmienitych humorach na przykład trącając ją stopami (co swoją drogą było bardzo dużym wysiłkiem dla Hudson). Przy stole natomiast siedzieli Jaeden, Wyatt, Caspian i Jasper trzymający Jake'a na kolanach. Ta pierwsza trójka nie odzywała się tak naprawdę już dłuższą chwilę wpatrując się tylko w swoje dziewczyny i przysłuchując się ich żartom z niemałym rozczuleniem. Skavinsky zdążył już kilka razy wywrócić oczami, gdy próbował o cokolwiek spytać jednego z nich, ale oczywiście nie uzyskiwał odpowiedzi. Coleman reagował na to tylko śmiechem całkiem ich rozumiejąc.
To było w ogóle cudem, że Henderson zdołał się do nich przyjść. Ostatnio bowiem był tak zajęty pisaniem pracy licencjackiej, że albo widywali go maksymalnie dwa razy w tygodniu, albo przebywał u nich dwa dni pod rząd, bo tak bardzo nie miał ochoty przesiadywać przed tym laptopem. Można by było to nazwać swego rodzaju kryzysem, ale dobrze wiedzieli, że ich czeka to samo już w przyszłym roku w mniejszym lub większym stopniu. Mimo wszystko, Caspian nie radził sobie źle. W końcu cały czas miał przy sobie Hannah, która mimo natłoku pracy w studiu fotograficznym rodziców Ellie starała się być tu dla niego cały czas i cierpliwie czytała każdą stronę jego pracy ewentualnie doradzając mu w sprawach czysto stylistycznych. Był jej naprawdę za to wdzięczny i starał się to jej wynagrodzić najlepiej jak mógł, choć w jej mniemaniu w ogóle nie musiał.
Od rozmowy mającej miejsce ponad pół roku temu między Jasperem i Jake'iem było naprawdę dobrze. Może nie było to coś, co dało się zobaczyć gołym okiem, ale oni sami wewnętrznie czuli się ze sobą o wiele lepiej i spokojniej. Nigdzie im się nie spieszyło, bo przecież nie taki był sens tego wszystkiego. Jednak teraz oboje wiedzieli, czego chcą od życia, jeśli chodzi o swoją relację i to napełniało ich wielką nadzieją i szczęściem nawet w gorszych chwilach. Skavinsky był naprawdę szczęśliwy, że ta szczera rozmowa, której tak bardzo bał się od środka przebiegła dobrze i teraz mógł śmiało sam sobie powiedzieć, że chciałby kiedyś poślubić tego chłopaka, z którym umawiał się już prawie pięć lat.
Wyatt i Vee też zdecydowanie mieli się dobrze. Nie byli tą parą, która lubi urządzać jakieś specjalne wyjścia do restauracji czy innych tego typu, ale za to lubili wychodzić na dłuższe spacery wieczorem do miejsc nieznanych temu drugiemu, czy po prostu siedzieć na balkonie z tanimi energetykami i wpatrywać się w panoramę ich dzielnicy. Nie potrzebowali wiele, tak naprawdę potrzebowali tylko siebie nawzajem i raczej nie zanosiło się na to, by tego zabrakło. Przez to, jak wyglądało ich życie uczuciowe zanim zaczęli ze sobą chodzić każdego dnia starali się przynajmniej raz sobie powtórzyć, że kochają się takimi, jakimi są i bardzo się doceniają. Rozumieli się tak dobrze, jak mało która para i ze sobą byli najszczęśliwsi.
Jeśli chodzi o Ellie i Jaedena to było oczywiście dobrze, co nie było niczym nowym. Narzeczeństwo zdecydowanie im służyło, jeśli można było to tak określić, bo teraz mieli czego wyczekiwać w momencie, gdy brakło im motywacji, o czym ostatnio dość sporo wiedział Martell. Colins jednak nie opuszczała go na krok i gdy widziała, jak już ciężko siedzi mu się nad biochemią, histologią czy historią medycyny zawsze siadała obok i powtarzała, że da sobie radę i nic się nie stanie, gdy zrobi sobie przerwę, lub zaliczy jedną rzecz na trójkę zamiast czwórki czy piątki. Zielonooki był za to niemiłosiernie wdzięczny, gdyż był przekonany, że gdyby nie Ellie, to albo w ogóle nie zaliczyłby tych studiów, albo by się doszczętnie przepracował. Dobrze się składało, że blondynka nigdzie się nie wybierała i to nawet nie ze względu na podarowany przez niego pierścionek, bo nawet bez niego nigdy nie planowała go zostawiać.
CZYTASZ
kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢ
أدب الهواة❝down town the young ones are going down town the young ones are growing❞ gdzie dzieciaki w wypasionych trampkach muszą nauczyć się dorosłości i żyć w jednym mieszkaniu, albo chociaż blisko siebie 18 yo jaeden martell × female oc (jaellie) wyatt ol...