× arctic monkeys — snap out of it!
Pierwszego stycznia dwa tysiące dwudziestego drugiego roku, mniej więcej koło dziesięciu minut po północy wszyscy lokatorzy mieszkania numer osiemnaście wraz z przyjaciółmi siedzieli na balkonie. Ubrani w kurtki, w większości zajmowali miejsca na co najmniej trzech kocach rozłożonych na lodowatych płytkach przez Ellie wpatrując się w granatowe niebo rozbłyskujące różnokolorowymi fajerwerkami. Jedynie Caspian i Veronica stali przy barierce paląc papierosy, odrobinę oddaleni od przyjaciół tak, by dym na nich nie poleciał. No, i oczywiście Hannah, która nie mogła sobie odpuścić okazji porobienia zdjęć tych barwnych, spektakularnych iskier. W końcu w ten jeden dzień w roku było w nich coś szczególnego.
Ellie siedziała obok swojego chłopaka z do połowy wypitym bezalkoholowym piwem o smaku gruszki w prawej dłoni. Opierając głowę na jego ramieniu stukała o szklaną butelkę paznokciami, jakby z zadumą wpatrując się w cienką strużkę dymu papierosowego gdzieś bliżej Hendersona i Hudson. Jaeden tymczasem obejmował ją, trzymając podbródek na czubku jej głowy i głaszcząc co jakiś czas ramię należące do niej dłonią. On sam z boku miał postawiony taki sam "trunek", co ona, który opróżniony był mniej więcej do trzech czwartych. Byli teraz w swojej chwili przyjemnej ciszy, pod której kołdrą znajdowała się ta szczera radość, że są już razem kolejny rok. W głowie Martella w każdego sylwestra spędzanego razem, od kiedy zaczęli ze sobą chodzić o tej godzinie rozbrzmiewał głos jego wybranki mówiący "a myślałam, że słodszy już nie będziesz, Martell". Mimo tego, że wypowiedziała te słowa dokładnie trzy lata temu, to nic się nie zmieniło i na samo wspomnienie o nich czuł ciepło w sercu, jak tamtego dnia.
Tuż obok Colins miejsce zajmował Jake, którego chłopak leżał w jego nogach ze spojrzeniem skierowanym w niebo i tyłem głowy opartym o jego klatkę piersiową. Coleman w jednej dłoni trzymał swoje piwo bezalkoholowe, a drugą bawił się czarnymi włosami osiemnastolatka. Skavinsky widocznie zadowolony z tego, co robił jego ukochany co jakiś czas przymrużał powieki unosząc kąciki ust, zaraz potem biorąc łyka swojego już prawdziwego piwa, jednakże o tym samym smaku, co reszta. Jake reagował na to za każdym razem krótkim śmiechem, gdyż jako dla obserwatora wyglądało to dla niego naprawdę komicznie. Jednocześnie jednak grzało to jego wnętrze, bo jeszcze trzy lata temu o tej porze nigdy nie pomyślałby, że będzie mógł chodzić z kimś tak wyjątkowym jak Jasper. Wyjątkowy było chyba najbardziej trafnym określeniem na tego osiemnastolatka, tak sądził. Ale tak się składało, że Colemanowi imponowali wyjątkowi ludzie.
Obok tej dwójki, jednak jakby bokiem, opierając się o barierkę siedział Oleff. Trzymał w obu dłoniach butelkę piwa, też rzecz jasna bezalkoholowego. Jego przyjaciele nie chcieli, żeby przypadkiem się upił tego dnia, bo to nie była nawet zbytnio duża impreza. Zamówili pizzę, kupili skrzynkę piwa bezalkoholowego i cztero i pół procentowego, gdyby ktoś wolał coś mocniejszego, a poza tym Vee przyniosła butelkę szampana. Posiedzieli i pogadali trochę przy muzyce, a potem wyszli na balkon pooglądać fajerwerki. Ogólnie atmosfera była naprawę przyjemna i Wyatt nie śmiał temu przeczyć, ale po raz pierwszy od dość dawna spędzał Sylwestra i Nowy Rok sam, bez drugiej połówki. Jego myśli znowu zawędrowały do wszystkich poprzednich lat, kiedy miał kogoś, kto był jego noworocznym pocałunkiem. I patrząc tak na tą niską dziewczynę z zafarbowanymi aktualnie na brązowo włosami w czarnym płaszczu palącą papierosa i śmiejącą się z czegoś powiedzianego przez Caspiana nie zdawało mu się, że prędko powrócą do porządku.
Nieopodal niego przy barierce stała wcześniej już wspomniana Hannah. Dziewczyna, prawie jak zawsze trzymała na szyi swojego ukochanego Nikona wypatrując tylko czegoś, co byłoby potencjalnie dobrym ujęciem. W zasadzie śmiało można by powiedzieć, że właśnie na tym skupiała się tamtego wieczora dziewczyna. Nie były jej w głowie żadne związki, bo i tak była dość zajętą osobą. Studia fotograficzne, jak zresztą każde inne były naprawdę zajmujące. Oczywiście nie to, że miała coś przeciwko związkom. Była już w jednym, i to dwuletnim w liceum z dziewczyną o imieniu Alice. Ta jednak w końcu musiała wyprowadzić się do Anglii, przez co postanowiły po prostu zerwać. Smith musiała jednak przyznać, że bardzo dobrze wspominała tego typu relację z dziewczyną. Może kiedyś jeszcze się nadarzy się coś podobnego — pomyślała, robiąc zdjęcie czerwonym fajerwerkom z okolic Pike Place Market. Jednak póki co naprawdę cieszyła się faktem, że poznała tak miłych ludzi po przeprowadzce i nie miała dzięki nim problemu z zaaklimatyzowaniem się. O, a przy okazji Caspian wyglądał całkiem nieźle w białym golfie.
CZYTASZ
kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢ
Фанфик❝down town the young ones are going down town the young ones are growing❞ gdzie dzieciaki w wypasionych trampkach muszą nauczyć się dorosłości i żyć w jednym mieszkaniu, albo chociaż blisko siebie 18 yo jaeden martell × female oc (jaellie) wyatt ol...