× luke hemmings — starting line!
Tradycyjny, październikowy deszcz uderzał z impetem o olbrzymie witryny salonu sukien ślubnych mieszczącego się na Madison Street. W jego wnętrzu od dobrej godziny siedziały kompletnie nieprzejmujące się fatalną pogodą trzy kobiety, które miały znacznie większe zmartwienia niż to.
Hannah Smith w nowych, świeżo ściętych przed ramiona włosach zajmowała miejsce na białej pufie tuż obok Veroniki Hudson, u której na czubku głowy zdążył pojawić się ciemnobrązowy odrost. Na stoliku przy nich znajdowała się butelka szampana i trzy podłużne kieliszki, które wszystkie z nich zdążyły opróżnić już z dwa razy, jak nie trzy. Wzrok ich obu skierowany był na kotarę od obszernej przebieralni, za którą już jakiś czas temu zniknęła ich przyjaciółka.
Były umówione na konkretną godzinę, więc pracownica w średnim wieku przyjęła je z otwartymi ramionami i przygotowała dla nich alkohol. Uszykowała dla Ellie kilka sukienek, w których trakcie przymierzania właśnie była. Było wiele ładnych, ale zdawało się, że każdej czegoś brakowało, a przecież w tym przypadku nie można było na to pod żadnym pozorem pozwolić. Smith i Hudson już na pewno zamierzały dopilnować, by Colins nie zdecydowała się na nic mniej niż idealnego.
— Wszystko dobrze, Ellie? — zapytała Hannah chwytając za swój kieliszek i delikatnie nim kręcąc przypatrując się pozostałej w nim cieczy. — Czy to kolejna z dziwnym zapięciem i Ci pomóc?
— Właśnie, może tutaj chodź. . . — zaproponowała Vee patrząc na beżową kotarę.
— Już, zaraz. . . — odpowiedziała im od razu Elena nie chcąc, by się zbytnio martwiły. — Chyba znalazłam coś naprawdę dobrego. . .
Smith i Hudson natychmiastowo skrzyżowały ze sobą spojrzenia zaintrygowane. Zanim którakolwiek z nich zdążyła cokolwiek powiedzieć, zasłona odsunęła się na bok a przed nimi stanęła ich przyjaciółka.
Wlepiły w nią wzrok oczarowane. Miała na sobie białą, lecz wpadającą w perłowo-kremowe tony suknię z krótkimi bufiastymi rękawami. Od pasa w górę był gorset usztywniający biust z kwiecistą koronką, która wchodziła delikatnie na jej dolną, rozkloszowaną część sięgającą niemalże ziemi.
— Co myślicie? — Blondynka z uśmiechem spojrzała w jedno z luster znajdujących się za nią chwilę potem okręcając się dookoła.
— Wyglądasz jak księżniczka. . . — powiedziała w końcu Vee w zachwycie.
— Jak najpiękniejsza księżniczka na świecie. . . — dodała Han. — Przecież Jae zdechnie jak tylko Cię zobaczy. . .
Dwudziestojednolatka zaśmiała się cicho i zarumieniła lekko na policzkach. W końcu Vee nie mogąc czekać już dłużej wstała i ujęła jedną z dłoni przyjaciółki stając na palcach i unosząc ją lekko do góry.
— Jeszcze raz obrocik.
Ellie spojrzała na nią uśmiechając się jeszcze bardziej i zgodnie z jej poleceniem obróciła się jak w tańcu. Hannah również wstała i podeszła, by wygładzić lekko materiał na biodrach przyjaciółki. Colins jej także posłała serdeczny uśmiech, który oczywiście oddała.
Hannah i Veronice tak strasznie przyjemnie patrzyło się na szczęśliwą Ellie. To po prostu było coś, co grzało serce za każdym razem. Były cholernie dumne z tego, jak wielki krok decydowała się podjąć w swoim życiu, bo w końcu była dla nich jak starsza siostra, i to najlepsza na świecie.
— Mi też się podoba, serio. . . — oznajmiła blondynka jeszcze raz przeglądając się w lustrze.
— To bierz, jest idealna — powiedziała Hannah przytulając ją delikatnie od tyłu.
— Gdyby to było takie idealne. . . — Ellie pokręciła głową sięgając do tyłu sukni po metkę z ceną.
Wygięła swoją szyję w odrobinę nienaturalny sposób próbując odczytać cenę z kartki. Kiedy jednak jej się to udało od razu pożałowała i puściła metkę wolno z szerzej otwartymi oczami. Cena sukni wynosiła więcej niż ta średnia przeczytana przez nią w jednym z artykułów jakiś czas temu i na pewno wykraczała poza budżet, jaki planowała na nią przeznaczyć.
— Co, jest aż tak źle? — zapytała Vee marszcząc brwi.
— No nie gadaj. . . — Smith sięgnęła metkę z niedowierzeniem.
Całe szczęście z delikatnej twarzy El momentalnie uleciało. Hannah i Veronica spojrzały na cenę i od razu zrozumiały jej reakcję.
— Znajdziemy coś innego, baby. . . — powiedziała Colins słyszalnie przybita jeszcze raz wygładzając materiał sukni. — Pójdę się przebrać. . .
Smith i Hudson znowu wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Nie musiała minąć nawet chwila, a ta druga dokładnie wiedziała co powiedzieć, by móc jeszcze raz ujrzeć swoją najlepszą przyjaciółkę tak szczęśliwą.
— Ten materiał i tak wydaje się lekko chujowy, ja uszyję dla Ciebie suknię z lepszego. . .
—
nobatat × jaemartell
nobatat
żejjaemartell
no i gdzie ty
się szlajasz
o tej porzejaemartell
dzwoniłem już
z dziesięć razynobatat
ja wiemnobatat
tylko byłem
zajętyjaemartell
że niby czym?nobatat
wybieraniem pierścionkanobatat
dla veejaemartell
do domujaemartell
już
CZYTASZ
kids in america ᵐᵘˡᵗⁱᶜᵒᵘᵖˡᵉˢ
Fanfiction❝down town the young ones are going down town the young ones are growing❞ gdzie dzieciaki w wypasionych trampkach muszą nauczyć się dorosłości i żyć w jednym mieszkaniu, albo chociaż blisko siebie 18 yo jaeden martell × female oc (jaellie) wyatt ol...