Rozdział 18 - Niebezpieczna gra

708 58 14
                                    

Pelerynę położył z szacunkiem na fotel, a szklankę z wodą postawił na stoliku kawowym. Uklęknął obok Gellerta, obaj wpatrywali się w nieprzytomną Evangeline Potter. Dlaczego sprawy zawsze musiały się komplikować, kiedy wszystko szło dobrze? Albus zaczął się zastanawiać, czy ich wyprawa do Irlandii dojdzie w końcu do skutku.

- Co z nią zrobimy? - zapytał Gell cicho.

- Chyba przydałoby się ją ocucić - Albus odnalazł dłoń męża i mocno ją ścisnął.

- Czemu ona ma pelerynę? - Gellert spojrzał na Albusa. Trudno było odgadnąć, co mu chodziło po głowie.

- Nie znaleźliśmy nigdy dowodów, że Potterowie są faktycznie potomkami Ignotusa Peverella, ale wygląda na to, że to prawda. Evangeline jest pierworodną, więc ona odziedziczyła pelerynę - odparł Dumbledore, wciąż wpatrując się w twarz dziewczyny. Miał nadzieję, żę uda mu się w niej odnaleźć odpowiedzi na wszystkie niezadane pytania.

- Ale przecież ma młodszego brata, on powinien być dziedzicem peleryny, bo pierwszy męski potomek dziedziczy pelerynę, z tego, co ustaliliśmy - Gellert nie poddawał się, widać było, że coś mu nie pasowało.

- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć dlaczego ją ma, może powinieneś ją w końcu obudzić - Albus uniósł brew zirytowany.

Gellert w końcu przyznał mu rację i zaklęciem ocucił dziewczynę. Wyglądała na zdezorientowaną, kiedy otworzyła oczy i w pierwszym odruchu położyła dłoń na brzuchu. Albus z przerażeniem przypomniał sobie, że mówiła coś o dziecku. Wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Grindelwaldem i naszykował wodę dla Evangeline.

- Straciłaś przytomność - powiedział Gellert opiekuńczym tonem. Pomógł dziewczynie usiąść i podał jej szklankę, a ona wciąż nie zdjęła ręki z brzucha.

- Na długo? - zapytała zduszonym głosem i napiła się.

- Nie, byłaś nieprzytomna mniej niż pięć minut - Grindelwald zachowywał się jak matka i pielęgniarka zarazem. Albusa wciąż zaskakiwało, jak czuły potrafił być jego mąż, kiedy było mu to na rękę.

- Jesteś w stanie powiedzieć jeszcze raz, co się stało? - Zapytał Albus i usiadł obok niej. Gellert zajął miejsce u drugiego boku Potter.

Wyglądała kiepsko. Wciąż była blada, ale jej oczy stały się rozbiegane, widać było, że nie mogła skupić na niczym uwagi.

- Pozwól, że ci pomogę.

Gellert obrócił twarz Evangeline w swoją stronę delikatnie ujmując jej podbródek. Położył swoje palce na skroniach zdezorientowanej czarownicy i zamknął oczy. Albus podziwiał lecznicze zdolności Gellerta, sam nie znał się na tej dziedzinie magii, więc mógł jedynie obserwować. Patrzył, jak skóra kobiety nabierała kolorów, a jej wzrok stawał się coraz bardziej obecny.

- No, i teraz powinnaś już czuć się lepiej - Grindelwald uśmiechnął się miło do dziewczyny.

- Dziękuję, panie Grindelwald - odparła i spojrzała w dół, na swój brzuch.

- Na brodę Merlina, jestem od ciebie dwa lata młodszy. Mów mi po imieniu - Evangeline nawet nie podniosła na niego wzroku, gdy kiwnęła głową na potwierdzenie. - Dziecko też czuje się w porządku, zadbałem o to.

Zapadła niezręczna cisza. Albus już chciał się dowiedzieć o co chodziło, już chciał móc zacząć wymyślać jakiś plan działania. Jednak bał się, że jeśli będzie próbował wymuszać odpowiedzi, nie dostanie wszystkich informacji. Czy warto było ryzykować?

- Evangeline, możesz powiedzieć jeszcze raz czemu przyszłaś? - Albus uznał ostatecznie, że informacje o pelerynie niewidce, choćby szczątkowe, warte były wszelkiego ryzyka.

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now