Rozdział 24 - Kamień Wskrzeszenia

293 34 15
                                    

Świeca ociekająca białym woskiem oświetlała grzbiety ksiąg na półkach, obok których usiedli. Gellert oparł się plecami o regał i siedział z nosem w książce, której okładka ze skóry salamander miała wypisany złotymi literami tytuł Legendy i mity - prawdy ukryte.

Albus nieświadomie gapił się na twarz Gellerta przez ostatnie kilka minut. Badał subtelne łuki jego brwi, nadające Grindelwaldowi wiecznie kpiący wyraz twarzy. Analizował oczy przeskakujące po linijkach tekstu, pełne skupienia, groźne, piękne. Szukał odpowiedzi na wszystkie swoje pytania w wydatnych ustach, nieco za dużych, odrobinę nie pasujących do jego twarzy, ale tak dobrze znanych, że nie wyobrażał sobie Gellerta z innymi. Starał się odkryć, co ukrywały wysokie kości policzkowe, pełne szlachetności, ostre, niebezpieczne.

Potrząsnął głową, aby skupić się na Pięknych i niebezpiecznych artefaktach współczesnych i opuścić myśli o pięknej twarzy Gellerta. Siedzieli naprzeciwko siebie, opierali się o przeciwległe regały i stykali się jednym kolanem. Albus, wracając do lektury wyciągnął dłoń. Odszukał rękę Gellerta i splótł ich palce razem.

Zmienili plany swojego rajdu na bibliotekę, zanim jeszcze zdążyli na poważnie zacząć szukać działu z księgami ukrytymi. Gellert prowadził powoli korytarzem Albusa, który wyciągał z półek książkę za książką, aż po chwili obok niego lewitował stos siedemnastu książek, a w ramionach Dumbledore trzymał całe naręcze kolejnych woluminów, których nie udało mu się odłożyć na lewitującą kupkę. Kiedy Gellert się zorientował, jedynie osunął się na podłogę tam, gdzie stał i poklepał kamienną posadzkę obok siebie.

Albus wybierał przede wszystkim tytuły, które mogłyby im pomóc w poszukiwaniu ostatniego Insygnium Śmierci. Trafił na kilka białych kruków, o których wzmianki czytał w innych księgach. Znalazł też kilka książek, których się nie spodziewał w dziale dostępnym dla wszystkich zainteresowanych. Były to starsze wydania prac, na które już wcześniej trafił, których fragmenty zostały usunięte lub ocenzurowane, a nowe wydania sugerowały brak pewnych elementów. Widać w tej bibliotece nie dawali sobie w kaszę dmuchać. Albusowi podobał się ograniczony wyłącznie jego czasem dostęp do wiedzy bez cenzury.

- Słuchaj, co tu jest napisane, - odezwał się cicho Gellert. Jego głos był nieco wyższy niż zwykle. Odchrząknął i zaczął czytać- "Jest to jednak wiedzą powszechną, iż w każdej magicznej legendzie, czy nawet bajce, drzemie ziarno prawdy. Za oczywisty przykład można wziąć Opowieść o trzech braciach, znanej również jako Historia Insygniów Śmieci, albo też Dary Śmierci. Azali są czy nie są Insygnia Śmierci prawdziwe? Powstało wiele argumentów zaprzeczających istnienia tych potężnych przedmiotów. Wielu poszukiwaczy antycznych skarbów obstaje przy braku realistycznych dowodów ich istnienia. Jednakże można przypuszczać, iż historia ta opiera się na pewnych rzeczywistych wydarzeniach, gdyż potomkowie Peverellów po dziś dzień posługują się znakiem Insygniów, jako symbolem rodzinnym."

Albus słuchał z uwagą, choć nie wiedział, w jakim celu Gellert mu to czytał. Nie wnosiło to nic nowego w ich badania nad Insygniami i poszukiwaniami ostatniego z nich. Przecież wiedzieli, że różdżka, kamień i peleryna istniały, byli w posiadaniu dwóch z tych przedmiotów. Grindelwald chyba zauważył minę Albusa, gdyż szybko przerzucił kartkę i odczytał jeszcze jedno zdanie.

- "Z pewnych źródeł wiadomo, iż do niedawna kamień wskrzeszenia z pewnością wciąż był w posiadaniu rodziny Peverell."

- I w to mi graj - Albus uśmiechnął się do ukochanego. Miał wrażenie, że w jego uśmiechu było coś wariackiego.

-Poczekaj, to nie wszystko - Grindelwald posłał Albusowi swój sławny arogancki uśmiech. - Zerknij na to.

Gellert podał mu książkę otwartą na stronie, z której przeczytał ostatnie zdanie. Papier był stary i bardzo delikatny, więc Albus ostrożnie obrócił ją w swoich dłoniach. Tuż nad pierwszym zdaniem na stronie ktoś naskrobał zielonym atramentem koślawe litery, lekko rozmazane w niektórych miejscach, co świadczyło o pośpiechu piszącego. Co najbardziej zaskakiwało, nikt nie próbował ukryć napisu, pozbyć się go.

- "Autor tej książki znał pra pra wnuka Kadmusa Peverella, pierwszego posiadacza kamienia wskrzeszenia. Widziałem strach i podziw w jego oczach, gdy mówił o pierścieniu. Powinien zostać zniszczony, niesie jedynie żal i śmierć." - Albus przeczytał szeptem. Na marginesie strony zostało zapisanych jeszcze kilka zdań, jednak były niemożliwe do odczytania. Litery wyblakły od dotyku palców przewracających strony, a zapewne tuż po ich napisaniu zostały rozmazane, o czym świadczyły podłużne smugi zielonego atramentu. - Pierścień? Jaki pierścień? Gell, czy rozumiesz o co tu chodzi? Kto to napisał?

- Nie mam pojęcia Al, ale wiem jedno. Kamień jeszcze kilka pokoleń po Kadmusie należał do Peverellów - Albus wyprostował się i nachylił ku Gellertowi. - Musimy prześledzić ich drzewo genealogiczne. Jeśli znajdziemy wszystkich potomków Kadmusa, będziemy mogli sprawdzić, który z nich ma kamień wskrzeszenia.

- A kiedy go w końcu znajdziemy...

- Zostaniemy panami Śmierci.

- I panami tego świata.

Przejrzeli resztę książek, które Albus wyciągnął z półek i zanim się obejrzeli było popołudnie, a im obu burczało w brzuchach. Postanowili szybko odnaleźć sekcję, którą Dumbledore uparcie nazywał działem ksiąg zakazanych, co było nawykiem z Hogwartu, gdzie w takim dziale spędził niezliczoną ilość godzin. Interesował się zawartością każdej księgi, która wpadła mu w ręce, a nauczyciele, których był pupilem, bez ogródek wypisywali mu zgody na wejście do działu. Elfias na początku protestował i odmawiał chodzenia z Albusem do działu. Kiedy zorientował się, że w ten sposób nie zniechęci Albusa do przebywania w dziale ksiąg zakazanych, Elfias przekonał bibliotekarkę, aby pozwoliła im ustawić obok siebie stoliki stykające się na linii dzielącej działy biblioteki. W ten sposób spędzili razem mnóstwo czasu.

Okazało się jednak, że biblioteka stanowiła prawdziwy labirynt. Błądzili między półkami, szukali drogowskazów, przez ponad godzinę nie znaleźli zupełnie nic. Albus próbował namówić Gellerta na zapytanie księgi rejestru, gdzie znajdą ten dział, jednak Gellert nie chciał mieć więcej styczności z księgą i wyraził to używając dość niewybrednego słownictwa. Albus wziął głęboki wdech i policzył szeptem do siedemnastu, kiedy to mógł odpuścić Gellertowi.

- A więc jak masz zamiar znaleźć ten cholerny dział zakazany? - Albus w końcu wybuchnął, kiedy Grindelwald odrzucił kolejną jego propozycję, jak odnaleźć ich cel.

- Jak przestaniesz na mnie krzyczeć, to może wymyślę coś sensownego - Gell potarł czoło i oparł dłonie na biodrach.

Albus ani myślał go słuchać. Odwrócił się na pięcie i, nie zwracając uwagi na utyskiwanie Gellerta, ruszył przed siebie, w kierunku okrągłego pomieszczenia, w którym rozpoczęli wędrówkę po bibliotece.

- A niech se robi co chce, uparty osioł - Dumbledore mamrotał pod nosem. - Skoro nie ma ochoty mnie słuchać, to niech zam znajdzie ten durny dział. Jestem wielki Gellert Grindelwald, nie słucham nikogo, bo jestem najinteligentniejszym czarodziejem na świecie!

Już miał ochotę mówić dalej, głośno, tak, aby Gell go na pewno usłyszał, kiedy nagle coś szarpnęło go do tyłu i ciężka, ciepła dłoń zasłoniła mu usta.


Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now