Rozdział 5 - Zdaj sobie sprawę

811 91 29
                                    

Czarna skórzana rękawiczka „wyciągała do niego dłoń" jakby zapraszała go do tańca. Ciekawa sztuczka, tylko czyjego autorstwa? Wielu czarodziei mieszkało w Dolinie Godryka, choć oczywiście na myśl Albusowi nasuwał się najpierw pewien chłopak o niemal białych włosach i czarno-białych oczach

. Dumbledore domyślił się, że rękawiczka jest świstoklikiem i jeśli ją złapie przeniesie się nie wiadomo gdzie. Spojrzał na przedmiot sceptycznie, mrużąc lekko powieki.

- Odsuń się, pozwól mi zamknąć drzwi- powiedział, mając nadzieję, że świstoklik go posłucha.

Rękawiczka odsunęła się. Albus był niemal pewien, że to Gell wysłał do niego tą wizytującą część garderoby. Niewiele osób, które znał miałoby tak duże umiejętności żeby wyczarować niemal inteligentny teleportujący przedmiot. Nie wracając się do domu wyciągnął rękę w stronę korytarza i zaraz w jego dłoni wylądował klucz. Wychodząc przed próg i cały czas obserwując rękawiczkę Dumbledore zamknął drzwi.

- No cóż, wygląda na to, że muszę ci zaufać- mruknął do lewitującego przed nim przedmiotu.

Rękawiczka ponownie ułożyła się tak, jakby zapraszała Albusa do tańca. Czarodziej widząc to westchnął i zerknął jeszcze wokół upewniając się czy nikogo nie ma w pobliżu. Na szczęście widać było tylko sąsiadkę, która odwrócona tyłem do niego klęczała i wypinając swoje cztery litery malowała płot. Była tak pochłonięta zajęciem, że nie zauważyłaby, gdyby ktoś ją kopnął w tą rzyć. Albus podał dłoń rękawiczce i poczuł jak podczas teleportacji zatykają mu się uszy. W wyobraźni słyszał cichy świst jaki mógł towarzyszyć jego zniknięciu sprzed domu.

Stał na środku swojej starej jaskini, tej samej, w której złożyli z Gellertem przysięgę, zawarli braterstwo krwi. Srebrny łańcuszek zwisał z szyi rudowłosego. Los tak chciał, że później nie byli już tam ani razu, więc Albus zdziwił się widząc to miejsce, w dodatku ozdobione mnóstwem roślin i świec. Był stuprocentowo pewny, że to Gell. Usłyszał za swoimi plecami perlisty śmiech.

- Będę musiał to jeszcze dopracować. Miałeś się pojawić twarzą do mnie- zaśmiał się Grindelwald, a Albus natychmiast się do niego odwrócił.

Mnóstwo się zmieniło. Gellert stał naprzeciwko niego szeroko uśmiechnięty. Mocno schudł, jego kości policzkowe jeszcze wyraźniej podkreślały kształt twarzy mężczyzny. Jego fryzura też nieco się zmieniła, już nie miał włosów wygolonych z jednej strony głowy, wyglądał podobnie jak ich pierwszego lata. Czarny, skórzany płaszcz, całość jego czarnego ubioru kontrastowała z bladością skóry. Ale ten uśmiech, zbyt pewny siebie, zbyt zarozumiały, zbyt kpiący, Gell nigdy się tak nie uśmiechał do swojego męża. To był uśmiech przeznaczony dla nielubianych przez blondyna osób. Trochę zmartwiło to Albusa, przez którego głowę przepłynęło zbyt wiele myśli naraz by mógł skupić się na jednej. Oczy się nie zmieniły, wciąż jedno czarne, drugie białe, tajemnicze i piękne, już nieobce dla Dumbledora.

- Nie przywitasz się?- zapytał z nutą niepewności Gellert, a z jego twarzy zeszła warstwa kpiny. Rozłożył ręce zapraszając tym samym kochanka w swoje ramiona.

- Tęskniłem- wyszeptał Albus tuląc się mocno do torsu swojej miłości i chowając twarz w jego szyi.

Nie miał pojęcia jak i kiedy znalazł się w objęciach Grindelwalda, ale to nie było ważne. Pod palcami czuł wyraźnie kręgi i jedną z łopatek Gellerta. Przez materiał koszuli Albusa przenikało ciepło dłoni jego ukochanego. To się liczyło. W listach mogli wymieniać słowa, pełne tęsknoty Kocham Cię, ale to bliskość tego drugiego sprawiała, że obaj zaczynali naprawdę żyć i wierzyć, że życie ma trochę więcej sensu niż wydawało się wcześniej.

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now