Rozdział 19 - Gellert, nie! Gellert, tak!

572 55 37
                                    

Szli szybko, już i tak byli spóźnieni, a Albus nienawidził się spóźniać. Załatwiony, oczywiście, przez Gellerta nielegalny świstoklik miał przenieść ich do Dublina ponad pół godziny wcześniej. Grindelwald już dawno został przez Ministerstwo ukarany zakazem podróży zagranicznych, którym oczywiście nie przejął się ani trochę. Albus po pierwszych dwóch latach spędzonych razem z nim darował sobie przejmowanie się łamaniem prawa i jego konsekwencjami.

- Jak już wcześniej zapewne wspomniałem, pieniądze otworzą wszystkie drzwi w tym środowisku. Cóż pieniądze i odrobina perswazji - paplał Gellert machając beztrosko swoją skórzaną torbą podróżną.

Gdy tylko wrócili do domu złapali swoje bagaże i wybiegli, żeby wyruszyć w drogę do sąsiedniej wioski, gdzie swoich usług miał im użyczyć pewien jegomość o wątpliwej reputacji. Ale cóż, dopóki Gellert był pewien, że to bezpieczna podróż, Albus nie śmiał poddawać tego w wątpliwość. Wiedział, że co jak co, ale Gell nigdy nie naraziłby go na żadne niebezpieczeństwo,

- Perswazji powiadasz - Albus uniósł brew. - Gell czy mógłbyś przełożyć torbę do drugiej ręki?

Znaleźli przyszłego ojca dziecka młodej Potter i upewnili się, że ten młody mężczyzna wiedział w co się pakuje. Właściwie Albus się upewnił, a Gellert niecierpliwie tupał nogą. Zabrali ich do bezpiecznego miejsca. Kontakty Gellerta w mrocznym półświatku udowodniły swoją przydatność, gdy jakiś podejrzany typ dał im klucz do swojej wiejskiej posiadłości. Nałożyli na dom kilka zaklęć, które miały zapewnić parze bezpieczeństwo i prywatność.

- Po co?

Potem nadszedł wyczekiwany, szczególnie przez Gellerta czas podziękowań. Albus nawet nie komentował podniecenia męża, który niemal wyskoczył ze swoich butów, kiedy dziewczyna zapytała jak może im się odwdzięczyć za tak ogromną pomoc.

- Chcę cię trzymać za rękę, niedomyślny idioto - Albus uśmiechnął się do Gellerta i chwycił mocno jego dłoń splatając ich palce, gdy tylko Gell mu to umożliwił.

Na szczęście do części rozmów na ten temat Gellert podszedł bardziej profesjonalnie, na co Albus odetchnął z ulgą. Grindelwald bawił się słowami, jakby były szklanymi kulkami, delikatnymi, a zarazem potężnymi w swych możliwościach. Żonglował nimi wokół tematu, obracał, aż w końcu pchnął je odpowiednio mocno, aby było wiadomo, że tego chcą, ale również na tyle delikatnie, aby nie wyjść na desperatów.

- I tak wiem, że uważasz, że jestem genialny - Gellert wyszczerzył się i pogładził kciukiem wierzch dłoni Albusa.

Zabierając Evangeline do jej narzeczonego zadbali o dyskrecję i wszystkie inne szczegóły. W tym o zabranie ze sobą Peleryny Niewidki. Dziewczyna na początku się wahała, ale Gellert potrafił być przekonujący. Bardzo przekonujący. Za pewne, gdy oddawała im Pelerynę, myślała, że to była jej własna decyzja. Albus wiedział, że w rzeczywistości to jego Gellert używając jedynie magii słów podsunął jej pomysł i uświadomił, że to jest jedyny słuszny wybór, oddać im Pelerynę.

- Wmawiaj sobie, skarbie, wmawiaj jeśli ci to podwyższa samoocenę - Albus zatrzymał się zmuszając Gellerta, aby ten też stanął. Upewniwszy się, że w pobliżu nikogo nie ma, Dumbledore wspiął się na palce i pocałował męża w policzel, a następnie delikatnie w usta.

Przyjęli pelerynę z wdzięcznością, lecz na początku nie szaleli z radości, udawali adekwatny do sytuacji dystans. Rzucili się sobie w ramiona dopiero, gdy byli sami na polnej drodze i wracali do domu, żeby zebrać swoje bagaże i wyruszyć w końcu w swoją podróż. Gellert przycisnął wtedy do siebie Albusa i wyznał mu miłość tak samo, jak wyznawał ją ich pierwszego lata - słowami, pocałunkami, dotykami, pięknymi myślami. I Albus wiedział, że to była najczystsza i najprawdziwsza miłość. Ludzie nazywali to, co było między nimi wynaturzeniem. Jednak czy nie byli oni bardziej szczęśliwi i normalni niż wiele rodzin, w których mężowie znęcali się nad żonami, czy choćby w których nie było ani odrobiny miłości?

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now