Rozdział 14 - Śpij kochany, śpij

596 57 43
                                    

Gdy tylko zjawiła się Bathilda Gellert podał do stołu. Dumbledore musiał przyznać, że był z niego dumny. Już dawno nie widział tak pięknie podanego posiłku. Radość rozpierała go od środka, gdy słyszał pochwały na temat polędwicy z puree dyniowy i surówki z buraków na ciepło, która opalizowała jak rozżarzone węgielki.

- Popisałeś się - westchnęła Bagshot próbując jedzenia.

- Wyborne - mruknął Elfias.

- Cieszę się, że wam smakuje - odparł Grindelwald.

Albus widział, jak bardzo jego mąż był z siebie zadowolony. Gellert mógł sprawiać wrażenie nieczułego i obojętnego, ale lubił, gdy inni się cieszyli dzięki niemu. Oczywiście nie przyznawał tego Albusowi.

Podczas jedzenia Elfias zaczął opowiadać o swoim przyjeździe do Indii. Opisywał zupełnie inny wygląd miasta, niż klasycznie Brytyjski. Ekscytował się hinduskimi zwyczajami i różnicami kulturowymi, włącznie z tymi mugolskimi. Wszyscy przy stole uważnie słuchali. Bathilda i Albus co jakiś czas zadawali pytania. Nawet Gellert postanowił raz zadać pytanie.

Po posiłku Elfias i Bathilda przenieśli się do salonu, gdzie zaczęli rozmowę o historii magii w Indiach, czyli ukochanym temacie Bagshot. Albus i gellert zostali, aby posprzątać po posiłku. Przy użyciu magii było to zadanie dla jednej osoby, ale dla nich oto była okazja na kilka ukradkowych pocałunków. Grindelwald, ze swoją perwersyjną naturą, nie powstrzymał się od przejechania ręką po pośladkach Albusa, za co został zdzielony szmatką.

- I tak wiem, że to lubisz - prychnął białowłosy.

Albus pokręcił głową i zaśmiał się. Za to właśnie kochał Gellerta.

- Idź do nich, zaraz przyjdę.

Grindelwald posłuchał, ale zanim wyszedł z kuchni stanął za Albusem i pocałował go w szyję. Dumbledore uśmiechnął się błogo. Za każdym razem, kiedy wracał z Hogwartu zastanawiał się jakim cudem wytrzymał tyle bez Gellerta. Gdy został sam w kuchni sięgnął do jednej z szafek. Trzymali w niej eliksiry. Albus bez wahania wyjął buteleczkę opisaną jako Nasenny i schował ją do kieszeni w spodniach. Zastanowił się jeszcze raz czy to, co miał zamiar zrobić nie zirytuje Gellerta. Na pewno zirytuje, ale on robił gorsze rzeczy pomyślał i poszedł dołączyć do męża i gości.

- ... i zniszczył kilka wiosek. Od tamtej pory zakazano tam hodowli i handlu wszelkimi gatunkami smoków - Elfias dokończył historię, gdy Albus przekroczył próg salonu.

- Przegapiłeś bardzo ciekawą opowieść Albusie - powiedziała rozemocjonowana Bathilda.

- Zapewne jeszcze będę miał okazję ją usłyszeć - Dumbledore spojrzał z uśmiechem na Elfiasa, który potwierdził skinieniem głowy.

Albus dosiadł się do Gellerta, który zajmował sofę. Ramię Grindelwalda natychmiast go objęło, nawet zanim rudowłosy zdążył sięgnąć po ciasteczko na stoliku. Bathilda i Doge, siedzący na dwóch fotelach naprzeciwko, obdarzyli ich rozczulonymi spojrzeniami.

- No co? - zapytał Grindelwald zauważając ich wzrok.

- Jesteście uroczy, chłopcy - odparła Bathilda. Elfias nic nie dodał.

Ani Albus ani Gellert nie odpowiedział. Bagshot zapytała Elfiasa o coś związanego z jego podróżą i rozmowa się rozwinęła. Spędzili we czwórkę jeszcze dwie godziny, głównie słuchając opowieści Elfiasa. Później Bathilda podziękowała za wspólnie spędzony czas i wróciła do siebie tłumacząc się obowiązkami czekającymi na nią następnego dnia.

- No to zostaliśmy sami, panowie - westchnął Gellert. - Nie wiem jak wy, ale ja bym się czegoś napił.

Albus czekał na taką okazję. Wstał i zaproponował, że poda alkohol. Elfias poprosił o whiskey, a Grindelwald o wódkę. Albus sobie Dogowi nalał szkockiej, do której wyczarował lód. Posłał szklanki zaklęciami na stolik i wyciągnął kolejną, aby nalać Gellertowi czystej. Zanim dał ją mężowi, ukradkiem dolał eliksiru. Miał nadzieję, że rozproszony rozmową z Elfiasem, niczego nie zauważył.

- Na zdrowie - powiedział, usadowiwszy się z powrotem w objęciu ukochanego.

- Na zdrowie - odpowiedzieli obaj mężczyźni.

- Tęsknię za wódką z Durmstrangu. To był ognisty trunek - westchnął Grindelwald do wspomnienia. - Dodawaliśmy do niej eliksiru, na który mówiliśmy smoczy ogień. Ależ paliła! A jak łatwo się było nią upić - roześmiał się.

- Jakim cudem mieliście alkohol w szkole? - zapytał Elfias.

- Czasami dzięki handlowi wymiennemu, czasami przekupowaliśmy nauczycieli lub pracowników. Jeśli zaszła taka potrzeba w grę wchodziły szantaż i odrobina tortur - uśmiech Gellerta stał się nieprzyjemny. Zimny i okrutny.

- Żartujesz? - zapytał rozbawiony odpowiedzią Doge.

- Wyglądam jakbym żartował? - odparł Grindelwald.

- Gellert, nie przesadzaj - syknął Albus, gdy mąż próbował pocałować go w skroń.

- Im więcej dowiaduję się o Durmstrangu, tym bardziej mnie on przeraża - Elfias wyraźnie zbagatelizował sprawę.

Zapadła cisza, dość nieprzyjemna z perspektywy Albusa. Przerwało ją dopiero donośne ziewnięcie Gellerta. Udało się, eliksir zaczynał działać.

- Tak wcześnie cię bierze na spanie? - zapytał niewinnie Dumbledore.

- To chyba przez to, że nie dajesz mi spać po nocach. Jesteś niewyżyty - odparł Grindelwald i ziewnął ponownie.

Ziewnięcie zaraziło i Albusa i Elfiasa, którzy zarumienili się słysząc te słowa. Albus nie mógł uwierzyć, że Gellert to powiedział. Takich rzeczy nie mówi się w towarzystwie. A zwłaszcza nie mówi się takich rzeczy przy osobie, która dopiero co się dowiedziała o tego rodzaju związku najlepszego przyjaciela. Trzepnął Grindelwalda w ramię.

- Na brodę Merlina, Gellert! Co cię ugryzło? - jęknął Albus.

Powoli zaczynał mieć dość Grindelwalda. Zaczął się cieszyć w głębi duszy, że jego mąż zaraz zaśnie.

- Polne licho, z tego co ostatnio ustaliliśmy.

- Ucisz się - westchnął ostatecznie Dumbledore.

Albus spojrzał przepraszająco na Elfiasa, który miał trudną do rozszyfrowania minę. Widać było po nim na pewno, że był speszony. Zanim Albus zdążył przeprosić go za zachowanie Gellerta, Doge odezwał się.

- Poczułem się jak wtedy, gdy byłem dzieckiem i matka z ojcem się kłócili - stwierdził, po czym roześmiał się serdecznie.

Zaśmiał się także Grindelwald, przy czym otoczył męża ciaśniej ramieniem. Albus jedynie uśmiechnął się ponuro.

- Widzisz skarbie? Chciałeś mieć dziecko, to masz dziecko. Ciesz się, bo do tego jest twoim przyjacielem, będzie sprawiał mniej problemów - parsknął Gellert i razem z Elfiasem zanieśli się jeszcze większym śmiechem.

Dumbledore spoglądał z niedowierzaniem to na jednego, to na drugiego. Obaj zachowywali się jak dzieci. Przecież taka maleńka dawka alkoholu jaką do tej pory wypili nie mogła na nich aż tak bardzo wpłynąć. Albus zaczął się zastanawiać z kim on się zadawał. Te dwa matoły zachowywały się, jakby to, co przed chwilą powiedzieli było naprawdę zabawne. Elfias objął rękami brzuch, który wyraźnie rozbolał go ze śmiechu. Gellert zdjął swoje ramię z Albusa i przetarł załzawione oczy próbując się uspokoić i ponownie ziewnął. A Albus siedział sztywno, udając, że jest choć odrobinę rozbawiony.

- Albusie, Elfiasie, wybaczcie, ale zaraz zasnę tu na siedząco - powiedział Grindelwald, gdy tylko był zdolny do wykrztuszenia z siebie słowa. Zaczął ziewać w coraz mniejszych odstępach czasu. - Więc pójdę już na górę.

- Gell, połóż się tu - Albus powstrzymał go od odejścia do sypialni poklepując swoje uda.

- No dobrze.

Przesunęli się tak, że Gellert wyciągnął nogi i położył głowę na nogach Albusa, który usiadł dokładnie naprzeciwko Elfiasa. Niemal od razu zaczął głaskać włosy Gellerta i przeczesywać je palcami. Grindelwald zasnął po kilku chwilach.

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now