Pub był mniej tłoczny, niż Albus się spodziewał, ale barman, z którym rozmawiał, powiedział, że to wczesna godzina. Dopiero około dziewiątej większość pubów stawała naprzeciw wyzwaniom tłumów w godzinach szczytu, więc mieli jeszcze mniej więcej pół godziny względnego spokoju. Albus, odebrawszy wielkie kufle ciemnego Guinnesa od barmana, poszedł w kierunku stolika, przy którym siedział Gellert. Białe włosy zasłaniały jego twarz, pochylał się nad notatnikiem, w którym skrobał coś szybko piórem z czarnego łabędzia, które dostał od Albusa na urodziny.
- Co tam piszesz, Gell?
- Hmm? - Gellert uniósł głowę i założył włosy za ucho. Albus pokręcił głową.
- Pytałem co piszesz.
Gellert objaśnił mu swój plan dotyczący ich nocnego wypadu do biblioteki. Albus nie był do końca przekonany, czy użycie klątwy Imperius na powszechnie znanym członku magicznej społeczności Irlandii było dobrym pomysłem. Bláthnaid Coidehan, która według Akromantul z biblioteki ustalała hasła dla zakazanej części, wynalazła miksturę umożliwiającą wydobycie z siebie dźwięków ekstremalnie zbliżonych do śpiewu trytonów. Dippet chciał ją zatrudnić w Hogwarcie, ale wciąż odmawiała, ponieważ lubiła pracę w domu i wolała eksperymenty niż nauczanie.
- Gell, a skąd wiesz, gdzie ją znajdziemy? - zapytał Albus pochylając się nad notatnikiem i odczytując miejsce pobytu czarownicy. To była bodajże nazwa pubu w okolicy zwanej Temple Bar.
- Ach, to bardzo proste, mój drogi. Nie dostałeś może zaproszenia na spotkanie wybitnych twórców eliksirów na dziś w tym właśnie lokalu?
- Możliwe... Ostatnio nie mam głowy do takich zaproszeń, do wydarzeń towarzyskich. Twoje towarzystwo jest jedynym, którego potrzebuję do szczęścia, a odkąd wróciliśmy do domu, skutecznie zajmowałeś mój czas - odparł Albus, przy okazji mentalnie wertując stertę listów leżących w domu na kuchennym stole. Wielu z nich nawet nie otworzył. - Dlaczego zakładasz, że ona się tam pojawi? - Albus wziął łyk chłodnego piwa i westchnął z rozkoszą. Gellert na chwilę przestał pisać i również zanurzył usta w ciemnym piwie. Rozmowa przeszła na chwilę na temat głębokiego smaku, który udało się osiągnąć mugolom.
Do pubu zaczęli powoli napływać ludzie. Najpierw czarodziej w długiej szkarłatnej pelerynie wszedł powłócząc nogami. Mężczyzna nie zwrócił uwagi na Albusa i Gellerta i trzy inne osoby siedzące samotnie przy stolikach o krzywych blatach i jeszcze bardziej krzywych nogach, które wyrównywały stosiki książek poukładane pod meblami. Albus cały czas unikał patrzenia na książki, więc zamiast tego ukradkiem spoglądał na nowo przybyłego mężczyznę. Ten natomiast powlókł się do lady, na którą rzucił kilkanaście monet, wśród nich na pewno kilka galeonów. Barman uniósł brwi słysząc brzęk monet.
- Polewaj na ile starczy pieniędzy i nie kończ dopóki nie padnę nieprzytomny - czarodziej wymamrotał płaczliwie, a barman niezbyt przejęty zgarnął pieniądze z lady i napełnił pierwszy kufel. Chyba to nie był pierwszy raz trafił na taką prośbę.
- Ciekawe co mu jest - Albus wyszeptał do Gellerta.
Gellert poświęcił mężczyźnie jedno niechętne spojrzenie i uśmiechnął się pod nosem.
- Ależ to oczywiste.
- Tak?
- Och, Albusie, jakim ty jesteś szczęśliwym człowiekiem - Grindelwald zaśmiał się, pokręcił głową i wziął spory łyk piwa. Nachylił się do Albusa, który zrobił to samo - Popatrz tylko na niego, to widać jak na dłoni. Jego oczy, jego ruchy, jego rezygnacja - Gellert uniósł brwi, Albus domyślił się, że liczył na to, że zgadnie. Wykonał przeczący gest. - Ma złamane serce.
YOU ARE READING
Przysięga II 《Obietnice》 Grindeldore
FanficMłodziutki nauczyciel, Albus Dumbledore wraca z Hogwartu do domu. Chce spędzić przyjemne wakacje ze swoim partnerem Gellertem Grindelwaldem. Oczywiście nie może być kolorowo, coś pójdzie nie tak, ktoś złamie dane obietnice. Osiem lat po zawarciu Br...