Rozdział 15 - Odnaleźć szczęście

547 60 64
                                    

- Teraz możemy sobie na spokojnie pogadać - powiedział spokojnie Albus głaszcząc włosy Gellerta.

Grindelwald zawsze przejawiał ogromne zainteresowanie włosami Albusa, ale Dumbledore również lubił włosy Gellerta. Bawił się nimi, czesał je tak samo, jak kiedyś czesał włosy siostry. Czasami testował na nich zaklęcia, co nie zawsze kończyło się dobrze. Przeczesał palcami jasne kosmyki.

- Uśpiłeś go - powiedział sztywno Elfias wpatrując się w Grindelwalda. - Tak samo usypiałeś nauczycieli na lekcjach, które cię nudziły.

- Tak, masz rację. Ale spokojnie, Gell wycinał mi gorsze numery - Albus sięgnął po swoją szklankę z alkoholem. - Więc... co o tym wszystkim myślisz?

- O was? - Elfias odprężył się i usiadł wygodniej w fotelu. Dumbledore skinął głową na potwierdzenie. - No, widać że kochasz go, a on kocha ciebie. Albusie, on patrzy na ciebie jak smok na złoto.

- Wiem, niestety jest przy tym strasznie zaborczy. Mimo to, strasznie go kocham, stał się całą moją miłością, moim Większym Dobrem.

- Większym Dobrem? - zdziwił się Doge. - Słyszałem już kiedyś hasło "Dla Większego Dobra".

- To ciekawe - Albus zamyślił się.

Gellert wspominał mu już, że na swoich zgromadzeniach wykorzystał te słowa. Albus nie spodziewał się jednak, że ktokolwiek będzie je powtarzał. Wyglądało na to, że Gell zjednał już sobie całkiem sporą rzeszę czarodziejów.

- W każdym razie, - Elfias wyrwał go z zamyślenia. - właściwie powinienem był się domyślić już w szkole, że, ech no, wolisz mężczyzn.

- Jak to? - Albus był szczerze zdziwiony słowami przyjaciela.

- Pamiętasz jak wszystkim podobała się ta krukonka, Lukrecja Freen? Wtedy wszyscy się za nią uganialiśmy, a ty nie. Twój wzrok zawsze wędrował w stronę tamtego starszego ślizgona, którego imienia sobie nie przypomnę.

- Chodzi ci Syriusza Blacka?

Elfias pstryknął palcami i rzucił krótkie Dokładnie. Dumbledore roześmiał się serdecznie na te wspomnienia. Black w czasach szkolnych był bardzo przystojnym młodzieńcem, ale Albus szybko się poznał na jego paskudnym charakterku.

- To było bardzo krótkie i bezsensowne zauroczenie - podkreślił swoje słowa machnięciem dłoni. - Poznałeś Blacków? Syriusz utrzymuje ze mną kontakt jedynie dlatego, że czasem wyświadczamy sobie przysługi, najczęściej związane z pracą. On się mną brzydzi, bo jestem półkrwi, ale znajomość ze mną jest dla niego korzystna, więc udaje, że nie zna mojego statusu krwi.

- No tak, to jedna z tych ortodoksyjnych rodzin, wierna czystości krwi.

- Niestety tak. Nie liczą się dla nich zdolności magiczne. Nie liczy się jakim człowiekiem ktoś jest. Ważne jest bycie rasowym czarodziejem - skwitował Albus z przekąsem.

Siedzieli przez chwilę w ciszy. Albus sycił się swoją nienawiścią dla takich czarodziejów. Chciałby zniszczyć te podziały. Gellert mawiał, że magia jest wielkim darem i nie powinno się dzielić czarodziejów ze względu na ich pochodzenie, bo liczyło się jedynie to, że mają w sobie ten piękny, niezwykły dar.

- Ty go bardzo kochasz, Gellerta znaczy się - stwierdził nagle Doge. Albus podniósł na niego wzrok i uniósł brwi. - Widać, że się na niego czasem wściekasz, ale to, jak się uśmiechasz przy nim, wydajesz się generalnie bardzo szczęśliwy.

- Nie wiedziałem, że to tak wygląda z zewnątrz - przyznał Albus.

- Muszę zapytać. Czy ja ci się kiedykolwiek, no wiesz, podobałem? - Elfias spuścił wzrok na swoje dłonie mocno skrępowany swoim pytaniem.

- Nie, raczej nie. Raczej nie jesteś w moim typie, wolę surową urodę - odparł Albus mając nadzieję, że się nie rumieni. - Oczywiście nie mówię, że nie jesteś przystojny, tylko, ja...

- Spokojnie, nie kłopocz się, rozumiem co masz na myśli. Aberforth o was wie?

- Niestety. Abe nienawidzi Gellerta i głównie przez niego wyprowadził się tak szybko. Właśnie, miałeś mi powiedzieć jakie masz wieści na jego temat.

- Ach, tak. Więc napisałem do niego list w Boże Narodzenie w zeszłym roku. Chciałem się dowiedzieć po prostu co u niego słychać. Aberforth mi odpisał. W liście powiedział, że całkiem nieźle mu się wiedzie. Wciąż hoduje kozy. Niedługo ma zamiar kupić starą karczmę w Hogsmeade, wyremontować ją i zacząć prowadzić swój własny pub. Poza tym spotyka się z jakąś kobietą, zapowiada się na to, że wkrótce wezmą ślub.


Kto by pomyślał, że mały Abe był blisko założenia rodziny. Albus uśmiechnął się w duchu. Jego brat może w końcu zapomniał o przeszłości i pozwolił sobie na szczęście, na które zasłużył. Na szczęście, którego chciał odmówić bratu. Albus sam się skarcił za takie myślenie. Dawno już doszedł do wniosku, że nie powinien zbyt surowo oceniać zachowania Aberfortha z tamtych czasów. Abe miał prawo irytować się na Albusa, w końcu jemu również było ciężko po śmierci mamy i nie mógł pojąć jakim prawem Al spróbował ponownie odnaleźć szczęście w życiu i odkrył je właśnie w Gellercie. Później Albus faktycznie zaniedbał rodzeństwo i gdy Ariana odeszła Aberforth miał całkowite prawo się załamać.

Albus pojął swoje błędy za późno, kiedy nie mógł ich już naprawić. Pozwolił bratu odejść, pozwolił mu na nienawiść, na którą zasłużył. Nie chcąc popełnić kolejnego błędu nie dał wtedy emocjom wziąć nad nim górę, zdecydował się po prostu żyć dalej i w swoim żalu nie odtrącić ludzi, którzy mu pozostali.

- Dobrze dla niego - powiedział z nostalgicznym, lecz szczerym zadowoleniem. - Mam nadzieję, że po tym wszystkim odnalazł w końcu szczęście w życiu.

- Na to wygląda, wydźwięk listu był raczej pozytywny.

- A ty, mój przyjacielu, znalazłeś swoje szczęście? - Albus uniósł znacząco brwi.

Elfias zarumienił się i chwycił za szklankę aby zasłonić nią twarz udając, że bierze łyka whiskey. Albus roześmiał się serdecznie widząc zakłopotanie przyjaciela.

- No powiedz, któż to taki? - próbował przekonać Doga do mówienia.

- To na razie nic poważnego, więc może powiem ci, kiedy coś się rozwinie - odparł wymijająco Elfias.

- Znam ją?

- Wątpię.

- Och, przestań mnie trzymać w takim napięciu - Dumbledore wciąż nalegał.

Głęboki oddech, który wziął Elfias, dał Albusowi nadzieję, że przyjaciel uchyli rąbka tajemnicy. Był szczerze zaciekawiony, gdyż Elfias był pełnym ciepła, radości, szacunku i miłości czarodziejem, ale podczas nauki w Hogwarcie nie miał szczęścia - lub nieszczęścia- się z kimkolwiek związać. Podobało mu się mnóstwo dziewczyn i Albus dowiedział się, że Doge podobał się się wielu dziewczynom. Jakoś po prostu nie wyszło.

- Poznałem ją dwa lata temu, w Lyonie - westchnął Elfias. Albus zauważył, że Doge mało się nie rozpłynął na myśl o niej. - Jest dość ekscentryczna, fakt, nawet trochę przypomina w zachowaniu twojego Gellerta.

Albus naprężył się cały w oczekiwaniu. Przyłapał się na tym, że zachowuje się jak stara kobieta wyczekująca plotek. Uśmiechnął się szeroko na tą myśl.

- Jak wygląda? - zapytał w napięciu Dumbledore i przestał głaskać włosy Gellerta.

- Jest piękna, nie zdziwiłbym się, gdyby była przynajmniej w jednej ósmej wilą. Jest od nas o pięć lat młodsza, ale zachowuje się zdecydowanie dojrzalej niż większość naszych rówieśniczek. No i jest taka piękna - rozmarzył się Elfias.

- A może powiesz mi w końcu jak ta piękność się nazywa, hm? - nalegał Albus.

- Vinda Rosier - odparł Doge i rozmytym wzrokiem spojrzał gdzieś za Albusa.

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now