Rozdział 33 -Moralne dylematy

196 16 18
                                    

"Dzieci słyszą znacznie więcej niż nam się wydaje. One również widzą i rozumieją o wiele więcej niż my chcielibyśmy, aby widziały i rozumiały. A one są tego świadome. To jest niesamowite, że gdy dzieci stają się dorosłymi, nagle zapominają jak wiele potrafiły dostrzec, jak dobrze dopasowywały do siebie fragmenty układanki z urywków zasłyszanych rozmów. Wiesz, Bathi, oni obaj tacy są. Widzą, słyszą, rozumieją i udają, że wcale tak nie jest. Ale ja widzę utrapione spojrzenia Aberfortha po tym jak przepłaczę całą noc. Widzę, jak udaje, że nie słyszy, kiedy uspokajam Arianę. A Albus... Och, Albus ma w oczach ból, zmęczenie. On wygląda czasem jak drapieżny ptak, którego zamknięto w za małej klatce. Wiem, że gdy się z niej wyrwie pokaże całą swoją naturę. On dokona wielkich rzeczy, Bathildo. Tylko jeszcze nie wiem czy nie będą to rzeczy, przez które będzie musiał błagać Boga i ludzi o przebaczenie."

Kendra Dumbledore do Bathildy Bagshot
O swoich nastoletnich synach Albusie i Aberfothcie



Zsiadając z wozu Albus podszedł do Olliego i życząc mu zdrowia rzucił mieszek monet, który zawierał więcej niż się umawiali. Furman polecił się na przyszłość i przestrzegł ich przed miejscem, w które się wybierali. Wykrzyczał poprzez szum deszczu uderzającego o ziemię, że tam jakieś mroczne siły się lęgną, a do lasu lepiej im ze ścieżki nie schodzić.

Gellert, który wyglądał jak zmoczony kot, skinął Olliemu głową. Obaj z Albusem patrzyli jak furmanka znika za pagórkiem. Dopiero, gdy całkowicie schowała się za linią horyzontu odważyli się wyjąć różdżki. Albusa zamrowiło w palcach, gdy tylko owinął je wokół drewna z czarnego bzu. Od razu poczuł chęć rzucenia zaklęcia, najchętniej pozwoliłby różdżce samej wybrać jedno. Jednakże wybrał kontrolę nad nią, nad zaklęciami, wysuszył się i rzucił na swój płaszcz Imperviusa. Gellert postąpił tak samo, dodatkowo wyczarował nad nimi ochronny parasol, który nie chronił przed słońcem, ale przed deszczem.

- Jesteś całkowicie pewien, że twój kuzyn już wyjechał? - zapytał Albus i rzucił niepewnie okiem na Gellerta, po czym spojrzał na ścieżkę prowadzącą wgłąb lasu znacznie młodszego niż Zakazany Las przy Hogwarcie, jednak niemal tak samo mrocznego. - Nie chciałbym, żeby nasłał na nas jakiegoś pupilka z tych, które zapewne hoduje w lesie.

- Aleś ty naiwny - prychnął Gellert. - W tym lesie są jedynie duchy, które robią ten cały harmider, a poza nimi niegroźne, dozwolone przez Ministerstwo istoty.

Albus burknął coś pod nosem. Sam do końca nie był pewien, co to miało być.

- I tak, jestem pewien, że wyjechał. Gdy dotarliśmy do Dublina posłałem do niego sowę potwierdzającą nasze przybycie. Odpowiedział mi, że jego posiadłość już na nas czeka.

- Świetnie. Mam tylko nadzieję, że dom nie jest naszpikowany pułapkami na nieproszonych gości.

- Dom, domek, domeczek - Gellert przewrócił oczami. - Raczej nie będzie tam niczego, z czym nie dalibyśmy sobie rady. Poza tym, - Albus, intensywnie wpatrujący się w drogę przed sobą poczuł szturchnięcie w ramię, - stoi koło mnie ekspert w wykrywaniu magii. Czyż nie?

Dumbledore nie zaszczycił go odpowiedzią i ruszył przed siebie. Gellert zrównał się z nim i dziarskim krokiem szli przez las otaczający ich ciemnością, ku swojemu celowi. Rozglądali się uważnie mimo zapewnienia Grindelwalda, że nic groźnego nie powinno się znajdować pośród drzew.

- Boisz się? - zadrwił Albus.

- Mhm, sikam po gaciach ze strachu.

- Uch, czuję jak drżysz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 20, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now