Rozdział 16 - Moim życiem

702 54 15
                                    

Rosier, Rosier, Rosier. Nazwisko huczało mu w głowie wypowiadane głosem Elfiasa. Znał je, ono coś mu mówiło, ale nie był w stanie sobie przypomnieć gdzie je wcześniej usłyszał albo przeczytał. Coś w tym nazwisku budziło jego niepokój i skrytą potrzebę zemsty.

- Czy to znany ród? - zagaił wyrywając Elfiasa z miłosnego otępienia.

Gellert poruszył się niespokojnie na kolanach Albusa. Obrócił się we śnie tak, że leżał z czołem wtulonym w brzuch męża. Zwinął resztę ciała do pozycji płodowej. Dumbledorowi wydawało się, że jego ukochany marznie, czary chroniące dom przed skwarem z zewnątrz mocno ochładzały wnętrza. Albus wyjął różdżkę i płynnym ruchem przeciągnął nią nad Gellem. Po chwili białowłosego mężczyznę przykrył gruby koc.

- Z tego co wiem, rodzina Rosier cieszy się dość mroczną sławą, głównie w Europie zachodniej - odparł obojętnie Doge.

- Elfiasie, trochę mnie martwisz. Zadajesz się z kobietą z rodziny, która ma złą sławę? To do ciebie niepodobne mój przyjacielu.

Albus przyjrzał się uważnie Elfiasowi. Nie zauważył żadnych zachowań, które mogłyby świadczyć o tym, że był pod wpływem eliksiru albo uroku miłosnego. Nie chciał nawet brać pod uwagę najgorszej możliwości. Wątpił, żeby Doge, ten nader ostrożny czarodziej, mógł wplątać się w jakąś dziwną aferę, przez którą byłby pod wpływem zaklęcia Imperiusa.

Przypomniał mu się list Elfiasa. Napisał w nim, że o Gellercie mówi się, że jest niebezpieczny. Za to panienka Doga była z francuskiej magicznej rodziny o złej sławie. Dumbledore pomyślał, że to niesłychana hipokryzja.

- Spokojnie, Vinda jest zupełnie inna niż jej rodzina.

- I sama ci o tym powiedziała? - Albus uniósł brwi.

- Czy ty coś sugerujesz? - Elfias przekrzywił głowę i spojrzał na Albusa wrogo.

- Absolutnie nie - Dumbledore uniósł ręce w obronnym geście.

Zauważył, że ta rozmowa zaczęła iść w dość nieprzyjemnym kierunku. Nie chciał się kłócić z Elfiasem. Jego bezkonfliktowe usposobienie irytowało Gellerta, który dla własnej satysfakcji i przyjemności prowokował kłótnie. Doge jednak dzielił z Albusem niechęć do zatargów. Zmiana tematu była więc oczywistym posunięciem.

- Elfiasie, wspomniałeś w liście coś o recepturach, czyż nie? - obaj odprężyli się po pytaniu Albusa, kryzys zażegnany.

***

Zaniesienie Gellerta na piętro okazało się większym wyzwaniem niż Albus się spodziewał. Elfias oczywiście zaoferował swoją pomoc w całym przedsięwzięciu, ale Dumbledore odmówił. Już przy braniu Gella na ręce pożałował tej decyzji. Jego mężczyzna był cięższy niż zawsze wydawał się Albusowi.

- Gellert, ty górski trollu, czy nie mógłbyś się obudzić? - sapnięcie wyrwało się z ust Albusa, gdy obejmując klatkę piersiową i kolana Grindelwalda spróbował zrobić kilka kroków w stronę schodów. - Ech, sam to sobie zrobiłem.

Wyzwanie go przerosło, więc tuż nad uchem Gellerta wyszeptał Rennervate. Zaklęcie zadziałało natychmiast, Grindelwald zamrugał szybko powiekami, objął mocno szyję męża i wlepił w niego zdziwione spojrzenie dwukolorowych oczu. Nie zapowiadało się na to, żeby miał zamiar zejść z ramion Albusa.

- Idziemy na górę - szepnął Dumbledore. Z wysiłkiem wciąż utrzymywał Gellerta, ale z czułością pochylił się i zetknął ze sobą ich czoła i nosy.

- Zaniesiesz mnie, skarbie? - mruknął białowłosy.

- Wybacz, ale jesteś dla mnie za ciężki.

Przysięga II 《Obietnice》 GrindeldoreWhere stories live. Discover now