Rozdział 20

623 37 87
                                    

Znacie to uczucie, gdy jedyne czego chcecie to odwrócić się i zacząć uciekać najszybciej jak tylko potraficie. Nawet wyobrażacie już sobie siebie z dala od miejsca w którym się znajdujecie i cały przebieg ucieczki, jednak wasze ciało nawet nie drgnie w kierunku tego co wyobraził sobie wasz mózg. Ja znałam to doskonałe.

Krótko po dotarciu do domu chłopaka zostałam siłą wyciągnięta w jego wnętrze. Jedyną ulgą jaką poczułam to ta, że w środku było znacznie cieplej niż na zewnątrz, a moje dłonie mogły choć trochę się zagrzać. Niestety szybko przypomniałam sobie dlaczego tam byłam i z uwagą obserwowałam jak chłopak ściąga buty. Szykowałam się na jakiś atak z jego strony. Który ku mojemu zdziwieniu nie nastąpił.

- Będziesz tak chodzić cały czas?- zapytał patrząc na moje ubranie.

Otworzyłam usta, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. A on, nadal patrzył w moją stronę jakby wyczekiwał mojej reakcji. W końcu powoli zaczęłam ściągać kurtkę i buty. Poprawiłam włosy i odwróciłam się w jego stronę pocierając o siebie rękami by trochę je ogrzać. Widziałam jak jego wzrok zjechał na moje nadgarstki, ale nie odezwał się słowem tylko odwrócił się i nakazują mi iść za sobą, odszedł. Niepewnie poszłam za nim.

- Już wróciłeś? Wybiegłeś jakby się coś paliło.- usłyszałam zaskoczony głos gdy weszliśmy do salonu.

Na kanapie leżał nieznany mi blondyn, u którego w objęciach siedziała niebieskowłosa dziewczyna.

Gdy tylko pojawiłam się w jego zasięgu wzroku, spojrzał uważnie w moja stronę jakby chciał odgadnąć kim jestem i po co tu byłam. Nie podobało mi się to spojrzenie. Czy on również był kimś nadprzyrodzonym? Nie, stop. Nie mogę znowu do tego wracać. Nie każdy napotkany człowiek, jest "inny".

Ale jakby im się tak dłużej przyjrzeć.

Nie, miałam przestać.

- Wendy.- usłyszałam głos nad sobą i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stoję w tym miejscu dłużej niż powinnam.

Podniosłam głowę i napotkałam brązowe tęczówki Thomas'a, jednak ich kolor był ciemny, zbyt ciemny jak na człowieka. Co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie chciałam  zostać z nim sama. Chociaż jeżeli byli tu inni ludzie, to chyba nic mi się nie stanie. A przynajmniej miałam taką nadzieję.

I tak nie miałam za wielkiego wyboru, gdy Thomas złapał mnie za rękę, prawdopodobnie tracąc cierpliwości i zaczął iść schodami na górę. Weszliśmy do pokoju naprzeciwko schodów i musiałam przyznać, że było tu całkiem przytulnie. Po jego postawie bardziej spodziewałam się gablotki z nożami czy pistoletami. Albo krzesła tortur, niż zwykłego łóżka z ciemno zieloną pościelą. Rozejrzałam się szybko, nie chcąc by pomyślał że coś kombinuje. Łóżko stało na prawo od wejścia na środku ściany. Naprzeciwko znajdowała się wielka brązowa szafa, a na ścianie z drzwiami kilka półek z zakurzonymi książkami. Widocznie służyły mu jedynie jako ozdoba. Ku mojemu zdziwieniu w pokoju było dużo roślin. Na każdej wolnej półce stała jakaś mała roślinka, a niektóre te większe stały na ziemi.

- Poczekaj tutaj, za chwilę przyjdę.- odparł nagle chłopak i wyszedł z pokoju.

Zostałam sama. Znowu. Z jedną małą różnicą. Teraz nie musiałam przynajmniej marznąc. Bo nadal bałam się co zamierza zrobić Thomas. Czy to był jego kolejny sprawdzian? Chciał przekonać się, czy będę zaglądać mu do szafek? Szpiegować? Bałam się choćby ruszyć, by nie pomyślał że faktycznie to robiłam. Nie miałam nawet takiego zamiaru. Ale jak mogłabym mu to wytłumaczyć by zrozumiał. Moje umiejętności przekonywania była na tak niskim poziomie, że czasami sama sobie nie wierzyłam. Więc jak mogłabym sprawić by on uwierzył? I co ja miałabym powiedzieć gdyby zapytał o Olivera? "Wiesz kazał mi wypytać was o waszego przyjaciela, a gdy nie dowiedział się niczego chciał się mnie pozbyć."

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz