Rozdział 39

548 33 56
                                    

Siedziałam już drugą godzinę na lekcji angielskiego, zastanawiając się jak można być aż tak pochłoniętym omawianiem lektury, że nie zauważało się ogólnego znudzenia wszystkich pozostałych. A nie, jednak nie wszystkich. Jedynie dwa największe pupilki pani Byrne prowadziły z nią zawziętą dyskusję na temat... No właśnie jaki? Większość z uczniów wyłączyła się już po pierwszych dziesięciu minutach pierwszej lekcji. Reszta dzielnie wytrwała do dwudziestu pięciu. Chyba dopiero wtedy stwierdzili, że nawet gdyby chcieli, nie daliby rady wkroczyć do wielkiej bańki fascynacji naszej nauczycielki. Albo może nie chcieli. Oznaczałoby to pewne skazanie się na zagładę. Dla pozostałej części z nas było to na rękę. Choć nie ukrywam, że wolałabym by omówiła tę książkę ze wszystkimi. Później przecież mieliśmy pisać z tego wypracowanie.

Moje powieki zamykały się, a ja musiałam użyć całej swojej siły i samokontroli by utrzymać głowę w powietrzu. Inaczej runęłaby na bliskie spotkanie z ławką. I możliwe, że tak by się stało, gdyby nie kawałek kartki, który pojawił się na mojej ławce. Mozolnie sięgnęłam po niego, otwierając go i śledząc wzrokiem tekst. Choć litery jakby wcale nie potrafiły złożyć się w moim umyśle w mniej lub bardziej zrozumiałe słowa. Poprawiłam się na krześle, czytając po raz trzeci krótki tekst napisany niezgrabnie zielonym długopisem.

Ciężka noc?

Dwa słowa, a tak bardzo mogłam się z nimi utożsamić. Rozejrzałam się znudzona po klasie, szukając autora liściku. Po drugiej stronie klasy siedział Edwin, który patrzał na mnie rozbawiony i wskazał na swój policzek. Moja ręką automatycznie powędrowała do mojego. Skrzywiłam się, gdy poczułam kilka włosów przyklejonych do skóry. Chłopak ponownie próbował przekazać mi nieme informacje wykonując niezrozumiałe dla mnie gęsty rękami. Zmarszczyłam brwi i przekrzywiłam głowę dając mu do zrozumienia, że nie miałam bladego pojęcia o co mu chodziło. Ten przewrócił tylko oczami i spojrzał na nauczycielkę. Chyba stwierdził, że ona i tak nie poświęcała nam choć odrobinę uwagi, bo wstał ze swojego miejsca, by chwilę później przysiąść się obok mnie.

- Pytałem jak tam wczorajsza randka.- oparł się luźno o krzesło wyczekując odpowiedzi z cwany uśmiechem na twarzy.

- To nie była randka.- odparłam dobitnie.- W ogóle skąd wiesz co wczoraj robiłam? Jakaś dodatkowa zdolność o której nie wiem?- uniosłam brwi szczerze ciekawa.

- Tak, nazywana dedukcją.- Prychnęłam na jego prześmiewczą odpowiedź.- Twoje zadowolenie od początku dnia, i fakt że widziałem Thomas'a, który chyba z pięć razy zmieniał pozycję czekając pod szkołą, mówiły więcej niż słowa.- uśmiechnął się widząc jak próbowałam zakryć się za włosami przed jego badawczym spojrzenie.- No i widziałem jak wsiadasz do jego samochodu.- wzruszył ramionami.

- Bardzo śmieszne.- mruknęłam niezadowolona. Jak na złość ławka zadrżała pod wpływem wibracji telefonu, a moja ręka od razu wystrzeliła by sprawdzić czy przypadkiem autorem wiadomości nie był pewniej brązowooki brunet.- Ani słowa.- odparłam natychmiast, widząc jak Edwin szykował się do jakiegoś bardzo kreatywnego stwierdzenia.

- Dobra, tego nie skomentuję.- podniósł ręce w obronnym geście.- Ale nadal nie otrzymałem odpowiedzi. Co sprawiło że dzisiaj jesteś taka senna, albo kto?

- Przestań, Thomas próbuje pomóc mi znaleźć ojca.- widziałam jak po moich słowach z jego twarzy znikła dotychczasowa radość i stał się bardzie poważny. Za to go uwielbiałam. Potrafi odróżnić kiedy powinien wziąć na poważnie czyjeś słowa, a kiedy mógł pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa.- Wczoraj byliśmy u jego znajomego, który podobno przyjaźnił się z moim ojcem. Ale to już chyba nieaktualna przyjaźń. Przynajmniej nie przywitał nas z radością. Nie umiałam zasnąć bo myślałam o tym czego się tam dowiedziałam.- wyjaśniłam. No i może z jeszcze jednego powodu. Zastanawiało mnie skąd o tym wszystkim wiedział Thomas? Ale tego już nie musiałam mówić Edwin'owi.

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz