Zegar w samochodzie wybił równą szóstą, kiedy zaparkowaliśmy pod budynkiem szkoły tanecznej. Tak jak się tego obawiałam, ledwo zdążyliśmy na czas. Gdyż w czasie naszej drogi, Oliver stwierdził, że musimy się zatrzymać jeszcze na hot dogi, bo jak to ujął, umiera z głodu. Byłam pewna, że te pół godziny nie spowodowałoby jego wygłodzenia. Ale cóż, był strasznie uparty.
— Nie bądź tam zbyt długo — dodał chłopak zanim wyszłam z pojazdu.
I kto to mówi.
Jeżeli ja mogłam czekać aż on się naje, to teraz piętnaście minut siedzenia w samochodzie go nie zbawi.
Weszłam do budynku w momencie, kiedy radosne dzieci wybiegły z sali naprzeciwko. Szybko przebierając nóżkami, biegły w kierunku szatni. Niedługo później zobaczyłam moją siostrę wychodzącą ze swoją koleżanką na korytarz. Szła powoli, nigdzie się nie spiesząc, jednak gdy tylko mnie zobaczyła podbiegła w moim kierunku rzucając mi się na szyję.
— Wendy! — krzyknęła szczęśliwa. — Pani Miller powiedziała, że będę mogła wystąpić na scenie w teatrze. — Zielone oczy świeciły się jej ze szczęścia jak dwa ogniki. — Przyjdziesz prawda? — zapytała z nadzieją.
— Oczywiście roszpunko. — Postawiłam ją na ziemię, czochrając po jej blond włosach.
Jak mogłabym jej odmówić, gdy spoglądała na mnie tymi oczkami kota ze Shreka. Dobrze wiedziała jak na mnie działały i lubiła to wykorzystywać. Ale kochałam tego potworka.
— A teraz leć się przebrać — pośpieszyłam ją, popychając delikatnie w stronę szatni. — Tylko się pośpiesz, Oliver czeka na nas w samochodzie — krzyknęłam jeszcze zanim zniknęła za drzwiami.
Nie mając co robić, podeszłam do ogromnej, szklanej gabloty, gdzie wywieszone były dyplomy jakie zdobyli podopieczni tej szkoły. Mogli pochwalić się całkiem niezłą kolekcją. Nigdy nie interesował mnie taniec. Wolałam coś co wymagało ode mnie trochę mniej ruchu. Nic nie poradzę, że nie byłam typem sportowca. A w wakacyjne poranki zamiast planować wyjazdy nad miejskie jezioro, czy do miasta, wolałam pójść na spacer do lasu, czy usiąść na trawie przy jeziorze, o którym mało kto wiedział. Sama wiedziałam o nim tylko dzięki Edwin'owi. To on zaprowadził nas do tego miejsca. A kiedy zapytałam go skąd je znał, z niechęcią przyznał, że się zgubił i przypadkiem trafił na jezioro.
Nie zawsze byłam taka mało rozrywkowa. Kiedyś nie potrafiłam wyobrazić sobie jak można spokojnie i w ciszy siedzieć w jednym miejscu dla własnej przyjemności. Razem z Tess często wpadliśmy na pomysły, po których dostawałyśmy szlaban. Jej zniknięcie nie dawało mi spokoju. Nie umiałam pogodzić się, że mogłabym już więcej jej nie zobaczyć. Nie wierzyłam, że mój ojciec coś jej zrobił. Znaliśmy się od dzieciństwa, kiedy już w przedszkolu pokłóciłyśmy się pierwszego dnia że mamy takie same buty. Jednak już następnego dnia obroniła mnie przed Samem, małym okularnikiem, który przykleił gumę do moich włosów. To ona zawsze była tą, która popychała mnie do bycia bardziej odważną. Gdy zniknęła ona, zniknęła również moja odwaga.
Spojrzałam na zegarek. Minęło piętnaście minut, a mojej siostry nadal nigdzie nie widziałam. Wszystkie dzieci już dawno wyszły ze swoimi rodzicami. Zmarszczyłam brwi zdziwiona. To raczej ona wybiegała jako pierwsza z szatni. Zmartwiona weszłam do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. Zauważyłam moją siostrę, która starannie składała swój strój.
— Ivy? — Dziewczynka podniosła na mnie wzrok. — Czemu składasz strój? Za chwilę i tak trzeba wrzucić go do pralki. — Blondynka wzruszyła ramionami, wracając do wcześniejszej czynności. — Hej, co się stało? — Kucnęłam obok niej, zakładając włosy za ucho.
CZYTASZ
Szklana Dama
WerewolfWendy zdawała się wieść zwyczajne życie jakie prowadzi każda nastolatka. Jednak jedna zła decyzja podjęta na pechowej imprezie, całkowicie przewróciła jej świat do góry nogami. Wszystko stało się inne. Gdy już pogodziła się z trudnościami jakie zesł...