Rozdział 51

488 34 79
                                    

Od tamtego pamiętnego wieczora minęły dwa dni. Dwa długie dni, które spędziłam u siebie w pokoju nie wychylając nawet czubka nosa za drzwi. Wiele razy moja mama przychodziła martwiąc się o mój stan, jednak zawsze zbywałam ją, że chcę być sama. Na początku ciężko było mi ją przekonać, ale w końcu dała mi spokój, prosząc żebym do niej zeszła gdy poczuje się lepiej. Byłam jej ogromnie wdzięczna, że powstrzymywała Ivy przed wchodzeniem do mojego pokoju. Nie miałam najmniejszej ochoty z nikim rozmawiać, a nie potrafiłam udawać przed tym małym potworkiem, że wszystko było w porządku.

Ten dzień również zamierzałam spędzić tonąc w swoich myślach. Cały czas doszukiwałam się zachowań Thomas'a, które mogły świadczyć że był wilkołakiem. Jak mogłam tego nie zauważyć? Byłam taka głupia. Jak mogłam dać mu się tak oszukać. Dlaczego zaczęłam mu ufać? Dlaczego cieszyłam się za każdym razem kiedy mieliśmy się spotkać? Dlaczego dałam się tak zaślepić?

Bo naiwnie wierzysz że wszyscy będą szczęśliwie skakać jak jednorożec na tęczy.

Patrzałam na siebie w lustrze, a raczej na postać, która w nim była. Koc który zakrywał zwierciadło zsunął się jeszcze tego samego wieczora, kiedy wróciłam do domu i jak na początku widok drugiej, całkiem niezależnej "ja" mnie przerażał, to nie zasłoniłam go z powrotem. Całą noc spędziłam patrząc się na swoje odbicie i musiałam wyglądać wtedy jak obłąkana, ale następnego dnia byłam zupełnie spokojna. Chociaż może źle się wyraziłam, po prostu odczuwałam spokój, ale taki pusty. Taki, który następuje po opadnięciu silnych emocji. Patrząc w lustro, zastanawiałam się kim jest postać w zwierciadle? Jednak jedyna odpowiedź jaką dostałam, to że mną. Ja jednak w to nie wierzyłam. Tamta "ja" była opanowana i drwiła ze wszystkiego czym się przejmowałam. Podczas gdy ja zadręczałam się własnymi myślami, ona ze spokojem rozczesywała swoje włosy, narzekając że je ścięłam. Normalny człowiek powiedziałby, że coś mnie opętało, bo przecież rozmawiałam ze sobą w lustrze. Ale ja mogłam spodziewać się już naprawdę wszystkiego. Nie przejmowałam się, że to co się ze mną działo nie było normalne. Wszystko przestało mieć dla mnie znaczenie. Nawet to, że codziennie w swoim łóżku odnajdywałam kryształki szkła. Takie same jak wtedy w rezydencji.

Ale tu nudno.

Od dobrych kilkunastu minut marudziło moje odbicie. Pomimo że widziałam jak otwiera usta, jej głos słyszałam tylko w swoim umyśle. Nie tak jak tamtym razem. Co było tego powodem? Niezbyt mnie to obchodziło. Chciałam jedynie by wszystko wróciło do normy. Nie chciałam wiedzieć o niczym co miało związek z nadnaturalnym światem. Trochę to śmieszne. Czułam déjà vu. Dokładnie to samo przeżywałam na początku roku szkolnego. Z małą różnicą. Nie miałam drugiej osobowości. A może zawsze ona była tylko jej nie zauważałam? Gdybym mogła zamienić się z nią miejscami, by rozwiązała wszystkie problemy.

Chciałam ci pomóc, to posłuchałaś się swojego lalusia. Zostałaś zraniona przez chłopa, a nadal się go słuchasz. Jesteś masochistką czy jak?

Jakby się temu przyjrzeć to nawet całkiem prawdopodobne.

Podniosłam głowę słysząc dźwięk otwieranych drzwi.

- Wendy, jesteś tu?- usłyszałam słaby głosik swojej siostry, która wychyliła głowę przez uchylone drzwi. Rozejrzała się po pokoju.- Mamo! Wendy zniknęła!- krzyknęła, wystraszona biegnąc do rodzicielki.

Więc ona mnie też nie wiedziała? Zauważyłam to już jakiś czas temu, ale długo wypierałam tę myśl. Dopiero tamtej nocy, dwa dni temu, byłam pewna że w jakiś sposób mogłam stać się niewidzialna. Nikt mnie nie widział, jakbym była ze szkła. Gdybym wcześniej o tym wiedziała. I gdybym umiała nad tym panować.

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz