Rozdział 2

1.2K 49 178
                                    

Gdy wyszłam z budynku szkoły niebo pokryte było burzowymi chmurami. Wyciągnęłam rękę przed siebie chcąc ocenić jak mocno padał deszcz. I z dosyć pozytywnymi myślami stwierdziłam, że nie wrócę do domu jak zmokła kura. Deszcz bardziej przypominał mżawkę. I przynajmniej dzisiaj pogoda postanowiła mi sprzyjać. Przeważnie matka natura lubiła karać mnie soczystą ulewą gdy tylko wybiła godzina mojego powrotu ze szkoły. Dzisiaj chyba była w lepszym humorze na co nie śmiałam narzekać.

Jednak nie chcąc nadwyrężać jej dobroczynności szybkim krokiem ruszyłam w kierunku domu, chcąc ukryć się przed jej gniewem. Z daleka słychać było już głośne grzmoty, a ciemne chmury goniły mnie coraz szybciej i szybciej.

Razem z przekroczeniem progu drzwi wykorzystałam swój limit szczęścia na kolejny tydzień. Ściągnęłam buty przy akompaniamencie kropel deszczu odbijających się o niewielkie okienko w drzwiach.

Rzuciłam plecak pod szafkę na kurtki i weszłam do przestronnej kuchni. Zapaliłam w niej światło i spojrzałam na elektroniczny zegar wiszący nad lodówką. Była za dziesięć czwarta. Oliver kończy szkołę za dwadzieścia minut, czyli mam jakieś trzydzieści pięć minut zanim się tu zjawi.

Po chwili moją uwagę przykuła kartka leżąca na blacie kuchennym.

W piekarniku jest lasagne. Mama.
Ps Nie zapomnij odebrać Ivy, kocham.

Włączyłam piekarnik, a mały uśmiech wpłynął na moją twarz. Po stracie taty mama robiła wszystko byśmy z siostrą nie odczuły jego braku. Nie raz przemęczona zasypiała z kubkiem herbaty w ręce już o ósmej wieczorem. Brała wiele nadgodzin byleby zdołać utrzymać dom. Nie był on wcale mały. Nie mogliśmy narzekać na brak pieniędzy. Jednak kiedy taty zabrakło, pieniądze zaczęły się w zastraszającym tempie wykruszać. Mama pracowała w miejskim szpitalu. A tata... tego nigdy z jakiegoś powodu nie chciał mi zdradzić. Jedyne co powiedział, to że ma własną firmę. Podobno. Ale czego dokładnie, to nadal pozostawało dla mnie tajemnicą.

Kiedy usłyszałam delikatne dzwonienie świadczące o podgrzaniu potrawy, ostrożnie zakładając wcześniej rękawice wyciągnęłam pachnącą lasagne. Nałożyłam sobie ją na talerz i zaczęłam jeść rozkoszując się każdym kęsem. Moja mama potrafiła działać cuda w kuchni. Mogliśmy jeździć do luksusowych restauracji, ale żadna z nich nie pobiła jeszcze mojej rodzicielki. My uwielbialiśmy jej kuchnię, a ona cieszyła się mogąc coś dla nas przyrządzić.

Wzięłam telefon do ręki zaczynając przeglądać portale społecznościowe. Kiedy dostałam sms'a od Olivera, z informacją że będzie za 5 minut, szybko dokończyłam jeść i umyłam talerz. Upewniłam się że wyłączyłam piekarnik i poszłam ubrać kurtkę. Spojrzałam na siebie przed lustrem. Wyciągnęłam z kieszeni bezbarwną bananową pomadkę i przejechałam nią po ustach. Spojrzałam na swoje odbicie. Włosy z prawej strony zwykle opadające na mój policzek zawędrowały za moje ucho. Często je tak zakładałam gdy przeszkadzały mi, a byłam w swoim pokoju. Sama. Bez nikogo kto mógłby zobaczyć niewielka, ale ohydną blizna na policzku. Przejechałam delikatnie po niej palcami. Poprawiłam włosy chcąc jak najszybciej zakryć prawa stronę twarzy.

W tamtym momencie usłyszałam głośne niecierpliwe pukanie do drzwi. Otworzyłam zdziwiona, a zarazem zaniepokojona.

— Nareszcie, ileż można czekać? — Całkowicie przemoczony Oliver przepchnął się obok mnie wchodząc do środka. Po jego minie było widać że nie jest zadowolony.

— Przepraszam, stałam obok drzwi więc nie musiałeś długo czekać — odparłam chcąc go trochę uspokoić.

— Na deszczu każda sekunda jest jak minuta. — Podszedł do lustra i poprawił swoje oklapnięte włosy. — Nieważne, chodźmy już bo musimy zdążyć jeszcze po twoją siostrę — odparł z lekkim wyrzutem.

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz