Rozdział 16

681 37 53
                                    

Zastanawialiście się kiedyś jak to byłoby móc latać? Albo patrzyliście na ptaki z zazdrością? W końcu, dlaczego one potrafiły coś czego człowiek nie mógł? Czy istota ludzka nie jest uważana za pana ziemi? A jednak jest wiele czynników natury z którymi nie dajemy sobie rady. Samolubność i zarozumiałość człowieka spowodowały, że wiele tych granic się zatarło, takie jak przebywanie pod wodą czy wcześniejsze latanie. Mamy przecież wiele samolotów czy łodzi podwodnych. Jedną jednak z najważniejszych granic człowieka jest czas. Był, jest i zawsze będzie on przeszkodą ludzkości. Idzie on do przodu nieubłaganie, pozostawiając za sobą sterty ruin. Wszystko ma swoją datę ważności. Przeważnie staramy się ze wszystkich sił zaprzeć się nogami przed uciekającymi minutami, godzinami czy latami. Ja jednak bardzo chętnie przeskoczyłabym w tym momencie o kilka godzin do przodu.

- Oliver proszę mógłbyś już zejść na dół?- odparłam błagalnym tonem z zaciśniętymi oczami.

- Chwila, chcę się upewnić że nas nie śledzi.- całkowicie zignorował mój przestraszony ton głosu. Po co się przejmować, prawda?

Tak, właśnie wisiałam w powietrzu jakieś dwadzieścia metrów nad ziemią, bo jemu się coś przewidziało. No proszę was niech ktoś go ode mnie walnie bo mi ręce opadają. Dosłownie. Wszystkie cztery kończyny zdrętwiały mi zaraz gdy tylko wznieśliśmy się w powietrze i wisiały bezwładnie, skierowane w stronę ziemi.

Miały to być miłe chwile spędzone z własnym chłopakiem. Tak... miały. Z początku nawet poczułam tę nostalgie, gdy po raz pierwszy go tutaj zobaczyłam. Jednak jak to mówią, nie można mieć wszystkiego. Chwilę później stwierdził, że ktoś nas obserwuje. I co zrobił pan "ja wiem wszystko najlepiej"? Dzyn dzyn. Tak, trafiliście w dziesiątkę. Postanowił wzlecieć do góry. Czasami naprawdę zastanawiam się jak ich gatunek przetrwał w tajemnicy, jeśli istnieją takie anioły jak on. Kocham go, ale czasami mam ochotę przywalić mu patelnią jak na siostrę roszpunki przystało.

Po jeszcze kilku długich minutach lotu, nareszcie zdecydował się, że jednak już jest bezpiecznie. Teren czysty. Czasami zastanawia mnie to jaką zasadą oni się kierują. Jakiś radar w oczach? Może jakieś zapachy? Coś na zasadzie każdy nadprzyrodzony inaczej śmierdzi. Skąd wiedzą, że mogą pozwolić sobie na przemianę właśnie w tym miejscu. Powinnam była się go kiedyś zapytać.

- Dalej jesteś zła?- do moich uszu dotarł pełen niedowierzania głos Olivera. No kto by pomyślał.

- Dobrze wiesz że boję się latać. Poza tym zgubiłam swój szalik.- mruknęłam niezadowolona.

Naprawdę go lubiłam był ciepły i bardzo miękki. Wydałam na niego ostatnie pieniądze które zostały mi na koniec miesiąca.

- Oj no weź, kupisz sobie nowy.- podszedł do mnie zapewne chcąc mnie udobruchać.

Ja jednak miałam inne plany. Pod jednym z drzew siedział kot. Nie był to zwykły futrzak. Ciemnobrązowa kulka futra wpatrywała się we mnie zaciekawiony wzrokiem.

- Hej kici kici.- kucnęłam wołając go.

- Czekaj!- położył mi rękę na ramieniu.- Nie uważasz, że jest to dziwne, że łazi sobie w zimę w środku lasu?- odparł nie spuszczając wzroku ze zwierzęcia.

- Garfield też często wychodzi poza dom.- odparłam wracając do nawoływań kociaka.

- Może i tak, ale coś mi tutaj nie pasuje.- odparł nie do końca przekonany.

Zwierzę całkowicie ignorując naszą rozmowę zaczęło czyścić się w dosyć nie wyjściowym miejscu.

- Teraz to już chyba nie chce żebyś podchodził.- skrzywiłam się wstając.

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz