Rozdział 65

485 38 134
                                    

Siedziałam między Thomas'em, a Tess. Dwoma osobami, w towarzystwie których powinnam czuć się pewniej. Zerkałam co chwilę na jedno z nich chcąc przerwać ciszę, ale nie wiedziałam o co mogłam zapytać. Co powiedzieć? A oni chyba uznawali, że lepiej byłoby pozwolić mi poukładać sobie wszystko w myślach, bo również nie odezwali się ani słowem. Tylko że ja, nie miałam o czym myśleć. Choć powinnam, ale moją głowę zajmowała pustka. Myślałam że to dobrze. Nie przeżywałam tego co się stało aż tak jak mogłam. Jednak wiedziałam, że tylko gdy nadejdzie noc, wszystkie koszmary mnie dopadną. Czarne myśli, że Dave mógłby chcieć się zemścić. Wcale by mnie to nie zdziwiło. Gdyby nie ja, nadal nikt nie odkryłby jego tajemnicy. A tak zjawiłam się i zniszczyłam mu wolność. Byłam jego ofiarą która zdołała się wymknąć. Błędem, którego nie powinien popełnić. A teraz musiał za to zapłacić. Choć dobrze wiedział z czym wiązały się jego postępowania. Dlatego nie miałam żadnych podstaw by czuć się winna i wcale tak nie było. To nie ja prosiłam się o jego uwagę tamtej nocy.

- Wendy?- moją uwagę przykuła Tess, która położyła dłoń na moim ramieniu. Robiła tak zawsze, gdy się o mnie martwiła. Ale ja nie czułam już w tym geście wsparcia takiego jak dawniej.- To prawda, spotkałaś wcześniej Dave'a?- odwróciłam głowę na widok jej zatroskanej twarzy.

Miałam wrażenie, że obchodziła się ze mną jak z jajkiem. Niesamowicie mnie to irytowało. To ona jedyna potrafiła dać mi kopa w zadek, gdy starałam się nad sobą użalać i wszyscy wokół się nade mną rozczulali. Więc gdy teraz widziałam jej zachowanie, miałam wrażenie że oddalałam się od niej coraz bardziej.

- W dniu kiedy zniknęłaś.- odparłam z przekąsem. Dlaczego teraz się tym zainteresowała? Wcześniej jakoś nie obchodziło ją co u mnie słychać.- Zaatakował mnie kiedy wracałam do domu.

Ponownie w mojej głowie pojawił się obraz jego czerwonych oczu. Zacisnęłam pięści, a wtedy obok niego pojawiła się kolejna postać. Chłopaka ze złotymi oczami, na którego widok wilk uciekł podkulając ogon. Poczułam na swojej ręce czyjś dotyk. Spojrzałam na wielką dłoń, która przykrywała moją. Westchnęłam z ulgą. Thomas. Był tu.

- Ale przecież on nigdy nie był agresywny.- słyszałam w jej głosie niedowierzanie.

- Jasne, potulny z niego piesek. Może jeszcze powiesz że aportuje?- prychnęłam, czego od razu pożałowałam czując na sobie ten sam ciężar co wtedy, gdy Ivan mi się przyglądał.

Teraz również musiał to robić. Zacisnęłam dłoń, która tkwiła w uścisku Thomas'a. Brunet odchrząknął jakby chcąc zatuszować moją drwinę.

- Dlaczego przyszłaś mnie tu szukać?- zadał kolejne pytanie którego wolałam uniknąć.

- Wystraszyłam się że elfy mogły cię złapać.- mruknęłam cicho mając nadzieję, że przez to zrozumie że nie bardzo chciałam teraz o tym rozmawiać i mi odpuści. Nic bardziej mylnego.

- Jakie elfy?- zmarszczył brwi widocznie zaskoczony.

- No te na terenie gdzie mieszka moja babcia.- uświadomiłam sobie w tym momencie, że moje małe kłamstwo mogło wyjść na jaw. Powiedziałam Tess, że widziałam Thomas'a z okna, a przecież on doskonale wiedział że tak nie było.

- Nie rozumiem.- odparł patrząc na mnie nieodgadnionym wzrokiem.

- Wendy twierdzi że przyszedłeś do niej pod okno w postaci wilka w czasie pełni.- odezwał się jak do tej pory siedząc cicho Ivan. Jego głos był czymś po czym nie potrafiłam odgadnąć czy się ze mnie śmiał, czy może mówił to poważnie.

Poczułam na sobie zniecierpliwione spojrzenie Thomas'a, który nerwowo głaskał mój nadgarstek.

- To prawda.- odpowiedziałam patrząc w jego oczy. Miałam nadzieję że zdołam z nich coś wyczytać.

Szklana DamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz