*pół roku później*
Siedziałam w szkolnej ławce znudzona obserwując wskazówki zegara, które zdawały się przesuwać wolniej niż powinny. Przeniosłam wzrok na zgniło zieloną tablicę. Tak jak myślałam, nic nowego się na niej nie pojawiło. Lekcje angielskiego z panią Brown były najnudniejszą lekcją z pośród wszystkich jakie istniały. Była to naszą drugą godzina z nią i nawet tak zwane pupilki przestały słuchać kierując znudzony wzrok na swój zeszyt.Nerwowo wystukując palcami tylko mi znany rytm o ławkę, odliczałam sekundy do upragnionego dzwonka.
Gdy głośny dźwięk rozniósł się echem po korytarzach, wszyscy zerwali się ze swoich miejsc jakby od tego zależało ich być, albo nie być.
Ja również nie chcąc zostać w tamtym miejscu dłużej niż jest to konieczne mozolnym krokiem wyszłam z sali. Czemu mozolnie? Przecież tak czekałam na przerwę. Otóż, była to przerwa obiadowa, co oznaczało że wszyscy zgromadzą się w stołówce. Koszykarze, siatkarze, dziwacy, popularsi, nawet kujoni i zwykli niczym nie wyróżniający się ludzie.
Gdy stałam już przy drzwiach stołówki mogłam spokojnie wejść do niej bez obawy przed staranowaniem. Nie wiem co myślą osoby chcące dostać się do niej jak najszybciej, przez co przepychają się i potrącają nawzajem. Zdecydowanie wolałam przyjść później. Nawet gdyby miało to oznaczać że braknie jedynej zjadliwej potrawy. Pani Byrne była jedną z kucharek. Przemiła kobieta. Ale byłam chyba jedyna co tak uważała. Większość ludzi skreślało ją już na samym początku. Cóż, jej wygląd może nie był zachęcający. Przypominała trochę babę jagę. Tak, tą która straszy się dzieci. Tyle że nie miała takiego wystającego podbródka, inaczej byłyby jak dwie krople wody. Ale z charakteru była bardzo miła. Chociaż lubiła wykorzystywać swoją opinię gdy miała zły dzień i po prostu miała dosyć wybrzydzających uczniów.
Podeszłam do okienka wiedząc już, że nie zostało za wiele, gdyż kolejka zaczęła szybko się wykruszać. Ja jednak zostałam czekając na swoją kolej która prędko nadeszła.
— Co podać? — odparła beznamiętny tonem ze wzrokiem spuszczonym na talerz, który przetarła ręcznikiem papierowym.
— Dzień dobry — przywitałam się uśmiechając promiennie. — Zostało jeszcze coś wegetariańskiego?
Kobieta na mój głos podniosła wzrok unosząc delikatnie kąciki ust.
— To co widzisz, ale zobaczę jeszcze na kuchni. — Mrugnęła do mnie dyskretnie.
Wcale nie byłam wegetarianką. Był to nasz taki mały tajny kod. A ustaliłyśmy go przez przypadek kiedy przez pierwsze dwa tygodnie przychodziłam tu i szczerze bałam się jakości mięsa, więc brałam wszystko byleby nie było go w tym co zamierzałam zjeść. I tak zostałam zapamiętana przez panią Byrne jako wegetarianka. Pomogłam jej kilka razy kiedy była sama na kuchni i ledwo dawała radę podawać oraz pilnować gotujących się potraw. Zaproponowałam pomoc w podawaniu jedzenia uczniom i przy okazji zyskałam sympatię kobiety.
Widziałam zniecierpliwione spojrzenia osób czekających za mną. Czułam się nieswojo, jednak to uczucie szybko zostało zastąpione radością na widok jeszcze parującej tacy ze świeżymi frytkami.
Podziękowałam zjadając od razu kawałek smażonego ziemniaka.
Rozejrzałam się po sali. By odnaleźć stolik przy którym zwykle jadłam. Znalazłam go od razu. Był na samym środku sali, trudno było go nie zauważyć. Podeszłam do znajomych. Gdy się do nich zbliżałam, zostałam zauważona przez Olivera. Tak, dobrze myślicie to ten sam Oliver który pół roku temu uratował mnie przed wilkołakiem. Wilkołaki, kto by pomyślał że one istnieją. Wracając, kiedy usiadłam na swoim miejscu zaraz obok niego, pocałował mnie krótko w usta na powitanie.
CZYTASZ
Szklana Dama
WerewolfWendy zdawała się wieść zwyczajne życie jakie prowadzi każda nastolatka. Jednak jedna zła decyzja podjęta na pechowej imprezie, całkowicie przewróciła jej świat do góry nogami. Wszystko stało się inne. Gdy już pogodziła się z trudnościami jakie zesł...