Rozdział 30

107 11 20
                                    

Hejo Kochani, czy ktoś tęsknił za Tobiaszem i Mel? Mam nadzieję, że znajdzie się kilka takich osób 🥰  Dobra wiadomość jest taka, że fabuła troszkę mi się rozciągnęła, więc zamiast jednego rozdziału do końca będą jeszcze dwa. Nie zabieram Wam już więcej czasu.
Miłej lektury ❤️
Pozdrawiam ciepło!





*Kilka miesięcy później.

Przeszłość pozostawiła dla niej wiele wspomnień. Zarówno tych dobrych, jak i tych, o których chciałaby zapomnieć. Niestety czas nie uleczył jej serca, a nagromadzone wewnątrz rany nie uległy zabliźnieniu. Pozostał żal, nicość i pustka.

Wielkimi krokami zbliżała się wiosna. Moment, gdzie wszystko budziło się na nowo do życia. Dla niektórych ponownie nadchodziła nadzieja, a smutki pozostawały gdzieś w tyle. Dla Melanii, były to tylko puste, nic nie znaczące obietnice, wymyślone przez jakiegoś bęcwała, oczekującego nie wiadomo czego.

Spakowana walizka, która czekała już w holu, oczekiwała jedynie na transport. Zarówno jak ruda, która nieustannie krążyła po mieszkaniu, bezskutecznie próbując dodzwonić się do Sebastiana. Czyżby znów uciekała? Nie, po prostu chciała dla siebie jakiejś chwilowej zmiany. Była już zmęczona emocjami, które doszczętnie niszczyły ją od środka. Od dłuższego czasu planowała znów wyjechać do Białki Tatrzańskiej. Zobaczyć małego Adasia i wybrać się w góry, w które kiedyś chciał zabrać ją Bolek. Pragnęła jeszcze raz zatracić się pięknem tamtejszej przyrody. Poczuć się przez moment wolna od przeszłości oraz swoich myśli.

Ciągle zerkała przez okno, z nadzieją, że dostrzeże auto Seby, wjeżdżające na parking. Bezskutecznie.

— Gdzie ty, do cholery jesteś? — powiedziała do siebie. — Przecież to nie w twoim stylu — dodała.

Zerknęła na zegarek wiszący na ścianie i skierowała się w stronę przestronnej kuchni. Lubiła tam przesiadywać. Szkoda tylko, że nie miała w niej dla kogo gotować. Położyła telefon na okrągłym stoliku, a następnie podeszła do regału i wyjęła z górnej szafki wysoką szklankę. Nalała do niej wody mineralnej, wrzucając do środka kilka plastrów świeżej cytryny. Oparła się pupą o blat i upiła kilka łyków płynu, zamartwiając się o mężczyznę.

A jeśli coś mu się stało? — Przeszło jej przez myśl. Ponownie przystawiła szkło do ust, ale nie wypiła z niego nawet mililitra. Miękkie wargi dotykały śliskiej powierzchni, a cienkie palce zaciskały się na niej tak mocno, jakby za chwilę miały zmiażdżyć przedmiot. Chwila zadumy nie trwała zbyt długo, bo kiedy smarfon zawibrował, informując ją o nowej wiadomości, rychło ruszyła do przodu, sięgając po urządzenie. Miała nadzieję, że nadawcą będzie Seba. Niestety. Na ekranie widniało jedynie durne powiadomienie o upływającym terminie zapłaty za abonament.

W jednej sekundzie rozbrzmiało pukanie do drzwi.

— To na pewno on — wyszeptała do siebie, podążając w stronę dźwięku.

Zanim jednak przekręciła klucz w zamku, wyjrzała przez wizjer. Za drzwiami stał Sebastian. Odetchnęła z ulgą. Szybko odbezpieczyła zamek, a następnie pociągnęła za klamkę, aby wpuścić go do środka.

— Co tak długo? — Stanęła w progu i skrzyżowała ręce, pokazując swoją złość. — Byliśmy umówieni na ósmą, a jest prawie dziesiąta! Zapomniałeś? — dodała, bez chwili zastanowienia.

— Przepraszam, coś mnie zatrzymało — tłumaczył się bezsensownie, jakby gubił się we własnych słowach. Pulsująca na jego skroni żyłka, natychmiast rzuciła się jej w oczy.

To nie było do niego podobne. Coś wyraźnie było na rzeczy. Tylko co? Może miał jakieś problemy w firmie? Ostatnio był bardzo zapracowany. 

Czerwona Parasolka - ZakończonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz