Była bardzo zaskoczona tym, że popapraniec nie zasłonił jej oczu. Może to i dobrze? Mogła bynajmniej zlokalizować swoje położenie, prawda? Dyskretnie obracała głowę, by móc zapamiętać drobne szczegóły, które wciąż mijali po drodze.
Czyżby posiadała jeszcze jakąkolwiek nadzieję, że zdoła stamtąd uciec?Niby szła o własnych siłach, ale wciąż słabła, wskutek czego nieustannie przytrzymywała się ścian, chcąc za wszelką cenę usiąść na stopniach. Niestety. Poganiana oraz szarpana przez oszpeconego diabła, nie miała nawet czasu, aby zaczerpnąć powietrza.
Facet przez cały czas nie odezwał się nawet słowem. Powietrze przesiąknięte jego duszącymi perfumami drażniło wrażliwe nozdrza, a pełne grozy alarmujące dźwięki, dobiegające gdzieś z piętra wyżej, zbudzały w niej świadomość wielkiego niebezpieczeństwa, które czuła na własnej skórze. W duchu prosiła Boga, aby ten nie pozwolił, by dłużej cierpiała. Jeśli to był właśnie ten moment, chciała odejść, nie czując już więcej bólu.
Nim dotarli w wyznaczone miejsce, przeszli wzdłuż ciemnego korytarza. Zatrzymali się przed metalowymi drzwiami, jedynymi jakie zauważyła. Zawieszona na nich czarna tabliczka z napisem „Kantorek" mieniła się w delikatnym świetle, sprawiając wrażenie nowej. Kłódka, która oplatała zasuwę, zupełnie do niej nie pasowała, bo wyglądała niemal tak, jakby miała ze sto lat.
Melania przyjrzała się uważnie przedmiotom, dogłębnie zastanawiając się nad tym, co kryło się za wrotami. Słowo „Niespodzianka" w głosie Czarnego nie brzmiało zbyt dobrze, dlatego też nie łudziła się, że rzeczywiście sprawi jej to przyjemność. Wręcz przeciwnie. Nastawiała się na najgorsze.
W przeciągu zaledwie kilku sekund, mężczyzna włożył rękę do kieszeni swoich spodni, po czym wyjął z niej malutki kluczyk i umieścił go zwinnie w dziurce. Obserwowała jego ruchy i nie odwracała od niego choćby wzroku. Płynnym ruchem przesunął rygiel, kolejno otwierając wejście. Drzwi wydobyły z siebie taki zgrzyt, jak gdyby ich zawiasy nigdy dotąd nie były oliwione. Kiedy dostrzegła, że strome schody prowadzą do piwnicy, zesztywniała jak betonowy słup, nie mogąc poruszyć się nawet na milimetr. Serce błyskawicznie podeszło do gardła, a przed oczyma pojawiły się najczarniejsze scenariusze.
To koniec. Koniec — pomyślała.
W jednej chwili nie potrafiła złapać powietrza, a łzy, które dotychczas próbowała zatrzymać pod powiekami, nagle popłynęły po policzkach jak rwąca rzeka.
Nie wiedziała, jak długo tak stała, ale mocne szarpnięcie za ramię prędko wyrwało ją z rozmyślań.
— No dalej, Śnieżko! Co tak stoisz?! Rusz się, do jasnej cholery, niespodzianka czeka! — Spojrzała na niego spode łba, robiąc krok do przodu. Z racji tego, że wcześniej dał jej jakąś szmatę do okrycia, teraz zaciskała ją mocno w dłoniach, nie potrafiąc opanować strachu. Silna ręka Kaszpirskiego spoczęła na karku Melanii i popchnęła ją w ciemną otchłań. Brunetka ledwo utrzymała równowagę. Gdyby nie to, że w porę chwyciła się futryny, z pewnością sturlałaby się po schodach i porachowała dodatkowo wszystkie kości. — Prędzej! — Poganiał ją, jakby to było naprawdę coś ważnego. Z pewnością tylko dla niego, ponieważ ta tak naprawdę nie chciała iść. Czuła, iż to nie skończy się dla niej dobrze. — Myślisz, że nie mam niczego innego do roboty?! Moja cierpliwość w tym momencie zmierza ku końcowi! — warknął jadowicie, tuż za plecami kobiety.
Zadrżała pod wpływem tęgiego głosu, ocierając wierzchem dłoni pojedynczą łzę spływającą po brudnym i poranionym policzku. Przytrzymując się spróchniałej barierki, zaczęła schodzić w dół. Nie dość, że musiała się pośpieszyć, to jeszcze bardzo uważać, aby się nie potknąć. Ciemność ogarniała każdy kąt. Szła na oślep, wsłuchując się jednie w dźwięk desek skrzypiących pod jej bosymi stopami.
CZYTASZ
Czerwona Parasolka - Zakończona
RomancePomimo wszelkich prób Melania nie potrafiła wymazać z pamięci wydarzeń, które pozostawiły piętno na jej duszy. Nigdy nie pogodziła się ze stratą najbliższych. Czy kiedykolwiek uda jej się odnaleźć mordercę? Jaka tajemnica kryje się w tle? Czy bliski...